Reklama

Krystyna Demska-Olbrychska i Daniel Olbrychski są już 16 lat po ślubie. Wyjazdy, kłótnie, wspólne śniadania i obiady, spory i chwile godzenia się – to wszystko składa się na ich codzienność. I choć wiedzą, że dla niektórych może to brzmieć banalnie, oni cieszą się, że wszystko robią razem i nigdy się nie nudzą. W życiu aktora były jednak przez obecną żoną jeszcze dwie inne. Monika Dzienisiewicz-Olbrychska i Zuzanna Łapicka – obie mają w sercu artysty szczególne miejsce. Jak je wspomina? Przeczytajcie fragment wywiadu Krystyny Pytlakowskiej.

Reklama

Daniel Olbrychski z żoną Krystyną o miłości i byłych partnerkach aktora

– Daniel, Ty chyba lubisz brać śluby?

Daniel: Jestem podwójnym wdowcem, pochowałem dwie byłe żony.

Krystyna: Fantastyczną rozmowę zrobiła Magda Żakowska z Magdą Umer o Zuzi. O głębokiej przyjaźni, właściwie wyznanie miłości.

Daniel: Zuzia umarła tuż przed świętami w zeszłym roku, a urodziny miała parę miesięcy potem, w marcu. Pojechaliśmy z kwiatami na cmentarz, a na grobie bukiet ślicznych niezapominajek. To od Magdy.

Krystyna: To takie czułe…

– Daniel, powiedz, dlaczego Krystyna?

Daniel: Nie wiem, czy umiem na to odpowiedzieć.

– Na czym polegają te wybory?

Daniel: Zawsze, kiedy byłem w poważnym związku, myślałem, że to na całe życie. Tak chciałem. No, może raz nie do końca. W związku z matką mojego najmłodszego syna, Viktora, wiedziałem, że to zauroczenie. Że chyba nic z tego nie będzie. Z Moniką – na zawsze. Kiedy zrewidowałem to przekonanie, zakochałem się w Maryli. Też na zawsze. No ale Maryla poszła mi w szkodę. Nabrałem więc dystansu do kobiet. Uważałem, że nie warto być wiernym, nie warto się zakochiwać. To padło na młodziutką Zuzię. Zanim zauważyłem, że to ktoś bardzo ważny w moim życiu, wyrządziłem jej już dużo krzywd. Potem zaczęły się wzajemne ciosy i nawet ślub kościelny tego nie uratował.

– Krysiu, nie denerwuje Cię słuchanie tych wszystkich opowieści?

Krystyna: Jakoś nie. Znam te opowieści, a poza tym lubiłam obie byłe żony Daniela, a z Marylą jesteśmy w towarzyskiej zażyłości. Bywamy u siebie. Lubię bardzo jej dzieci.

Daniel: Maryla mnie poparzyła, ale ciągle mam dla niej masę czułości i podziwu dla jej talentu. Zuzia rozwiodła się ze mną, ale jak to określiła w jakimś wywiadzie, rozwiodła się ze mną za siebie, za mamę i za babcię. Takie rodzinne wyrównanie rachunków. Potem jeszcze do siebie wróciliśmy, bardzo chciałem to naprawiać, ale – jak mawia Anka Romantowska – po rozstaniu wraca się tylko po klęskę. A potem już nastąpiła oficjalnie Krysia. I jest.

[…]

- O miłości czasem rozmawiacie?

Krystyna: Często mówimy sobie „kocham”.

Daniel: Świadkami na moim ślubie kościelnym z Zuzią byli mój starszy brat i Maja Komorowska. Po śmierci Zuzi Maja zadzwoniła i oświadczyła: „Teraz możecie wziąć ślub kościelny”. Krysia się żachnęła, a ja się wzruszyłem. Było w tym dużo czułości dla nas obojga. Maja jest bardzo głęboką osobą.

– Byliście bliscy dla Zuzi.

Krystyna: Zuzia dla Daniela to duża część życia. Ktoś bardzo ważny. Mama jego ukochanej córeczki. A dla mnie Zuzia była zawsze serdeczna i życzliwa. Bywała u nas w Podkowie. Omawiałyśmy wiele rodzinnych problemów. Była osobą niezwykłą, piekielnie inteligentną i nieprawdopodobnie dowcipną. Była intensywnie obecna w naszym życiu. Poza ostatnim rokiem, kiedy już nie chciała kontaktów. Żadnych.

Daniel: Ja myślałem, że ona z tym wygra.

Krystyna: No, nie udało się. A bardzo jej brakuje. Tak naprawdę to brak nam obu zmarłych żon Daniela. Monika miała skomplikowany, dość trudny charakter, ale ja lubiłam nasze wspólne Wigilie, śniadania wielkanocne, towarzystwo Andrzeja Kopiczyńskiego. Jak śpiewa Maryla, „To se ne wrati”. A żal.

Reklama

Cały wywiad z parą możecie przeczytać od czwartku w nowej VIVIE!

Szymon Szcześniak/LAF AM
Marta Wojtal
Reklama
Reklama
Reklama