Córka Zbigniewa Wodeckiego wspomina artystę: „Mierzył nas swoją miarą, a żadne z nas nie było tak utalentowane jak on”
Od śmierci Zbigniewa Wodeckiego minęło już niemal 6 miesięcy. Jego odejście to wielka strata dla polskiej kultury. Wiele osób wspomina jego twórczość i wiele anegdot związanych z jego występami. Teraz córka artysty zdecydowała się opowiedzieć, jaki muzyk był prywatnie i jakim był ojcem dla trójki swoich dzieci.
Córka Zbigniewa Wodeckiego o relacjach z ojcem
Katarzyna Wodecka-Stubbs jest środkowym z dzieci Zbigniewa Wodeckiego. Ma młodszego brata Pawła i starszą siostrę Joannę, która przyszła na świat, kiedy muzyk miał 21 lat i stał u progu kariery. Scena okazał się bardziej wymagająca niż ktokolwiek mógłby przypuszczać i kiedy dzieci były małe, ojciec nie mógł poświęcić im zbyt wiele czasu i uwagi. Był wiecznie w podróży i w domu bywał raczej gościem: „Kiedy przyjeżdżał w nocy, siostra, brat i ja wychodziliśmy z łóżek, stawaliśmy w szeregu w piżamkach i witaliśmy tatę”, opowiedziała w wywiadzie dla „Newsweeka”.
Zawsze przywoził stęsknionym dzieciom prezenty, ale gdy był w domu chciał przede wszystkim odpocząć, dlatego dzieci szybko nauczyły się, by nie wchodzić mu w drogę, szczególnie, że muzyk miał trudny i wybuchowy charakter. Był też bardzo wymagający – naturalne było dla niego, by jego dzieci także grały na instrumentach muzycznych: „Mierzył nas swoją miarą, a żadne z nas nie było tak utalentowane jak on”, wspomina córka. W nielicznych wolnych chwilach Zbigniew Wodecki zabierał rodzinę na spacery po ukochanym Krakowie, jego dzieci nie wspominają ich niestety najlepiej: „Chodzenie z nim po mieście nie było przyjemne. Czuliśmy się jak kaczuszki, które idą za przywódcą stada, kaczorem, który rozdawał autografy. Nie wiadomo było, czy nas nie zgubi na tym spacerze”, opowiedziała Katarzyna Wodecka-Stubbs w wywiadzie.
Dopiero z czasem ojciec i dzieci zaczęli bardziej rozumieć siebie nawzajem i ich relacja poprawiła się. Zbigniew Wodecki wspierał swoją rodzinę i odkrył, że to ona jest najważniejsza: „On był jednak dość konserwatywny, totalnie przywiązany do tradycji, domu, do nas. To właśnie on nauczył mnie, że rodzina jest zawsze najważniejsza. Tak jak kiedyś czekaliśmy w piżamach na jego powrót, tak teraz stawialiśmy się ze swoimi rodzinami na kolację w domu rodziców, restauracji albo w moim mieszkaniu na wspólne gotowanie”, wspominała. Po latach muzyk docenił obecność bliskich, zawsze spędzał z nimi święta, a także stracił głowę dla swoich wnuków. Starał się często dzwonić do dorosłych już dzieci i odwiedzać je: „Tata musiał zaznaczyć swoją obecność w naszym życiu i miał na to różne sposoby. Od codziennych telefonów, po urządzanie nam mieszkań. Do mnie przywoził niektóre trofea, jak statuetki Fryderyków, złota płytę, wieszał swoje zdjęcia”. Teraz właśnie telefonów i rozmów najbardziej brakuje córce artysty. Jako dorosła kobieta odkryła, że ma po swoim tacie poczucie humoru, pamięta też, że wcześnie zaczął traktować ją jak partnera „To z nim spróbowałam pierwszych papierosów”, zdradziła.
Zobacz także: Przy Zbigniewie Wodeckim do końca czuwała jego rodzina. Kim są dzieci artysty?