Co połączyło Beatę Pawlikowską i jej partnera? Poznali się zupełnie przypadkowo...
„Nie chciałam się do tego przyznać, nawet przed samą sobą”
- Roman Praszyński
Beata Pawlikowska i jej ukochany Amerykanin Danny Murdock są razem od roku, choć nadal się z tym nie oswoili. „Jestem wciąż zdumiona, że mam chłopaka, towarzysza, partnera. Że mieszkam z kimś, dzielę z kimś życie. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tej myśli”, mówi podróżniczka i pisarka.
On dla niej zamieszkał w Polsce. Ona także zmieniła swoje życie. Oboje nie szukali miłości, lecz życie przygotowało dla nich inny scenariusz. Poznali się nieoczekiwanie w trakcie podróży i… nie mogli przestać rozmawiać. Odkryli, że łączy ich naprawdę wiele, o czym opowiedzieli w wywiadzie dla VIVY!
Co połączyło Beatę Pawlikowską i jej partnera?
Beata: Spotkaliśmy się na jednej z majańskich piramid i wtedy Danny mnie zagadnął. Zapytał, czy też fotografuję. Tak się zapomnieliśmy w rozmowie, że chodziliśmy w kółko po tej piramidzie i zgubiliśmy resztę grupy. Przestraszony przewodnik nie mógł nas znaleźć. Nagle się okazało, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego. Oboje podróżujemy samotnie, jesteśmy wegetarianami, podobnie myślimy o Bogu i życiu. Danny powiedział, że nie pije alkoholu, na co tylko się roześmiałam. Bo ja też nie piję, odkąd sprawdziłam, w jaki sposób alkohol niszczy ciało i duszę.
Danny: Rozmawialiśmy o wyprawach do krajów uważanych za „biedne”, ale gdzie ludzie mają prawdziwe bogactwo spraw niematerialnych. Bardzo szybko złapaliśmy wspólny język. Ale naprawdę zauważyłem Beatę, kiedy powiedziałem, że rok wcześniej w Kolumbii dojechałem do dżungli Darién na granicy z Panamą. A ona na to, że przeszła dżunglę Darién na piechotę jako pierwsza kobieta na świecie. Szczęka mi opadła.
Beata: I poszliśmy się wykąpać.
To rzadkie na pierwszej randce.
Beata: Nie miałam nawet stroju kąpielowego. Nie wiedziałam, że w drodze powrotnej zatrzymamy się przy majańskich wodospadach. Danny od razu zaczął pływać i zawołał, że mogę włożyć jego koszulę, bo ma drugą. Wahałam się, ale woda wyglądała tak cudownie i było tak gorąco, że z ulgą się w niej zanurzyłam. Wychodzę w jego mokrej koszuli na brzeg, a on podchodzi z ręcznikiem i mówi: „Proszę, wytrzyj się”. Poszłam się przebrać. Zdejmuję z siebie jego koszulę, wycieram się jego ręcznikiem i myślę: Co tu się dzieje?
Danny: Beata była w „dżunglowym” ubraniu – szorty i luźna tropikalna koszula. Wiedziałem, co robię. Kiedy wyszła na brzeg w mokrej koszuli, wiedziałem, że było warto.
Beata: Zapytałam Danny’ego, o czym marzy najbardziej na świecie? A on bez namysłu odpowiedział, że o tym, żeby się zakochać i znaleźć partnerkę na życie.
A Pani o czym marzyła?
Beata: Na pewno nie o tym, żeby się zakochać. Tego nie było w ogóle na mojej liście. Od siedmiu lat byłam singlem i czułam, że to idealny stan. Marzyłam więc o tym, żeby być wciąż po prostu szczęśliwym człowiekiem. Ułożyłam się z samą sobą, znalazłam wewnętrzną równowagę i harmonię ze światem. I wtedy nagle z nieba zerwała się gwiazda i spadała prosto na nas. Gdyby nie komary, moglibyśmy zostać na tej plaży do rana. W hotelach nie było miejsc, w końcu znaleźliśmy ostatni wolny pokój. Z jednym łóżkiem.
Danny: Powiedziałem, że mogę spać na podłodze.
Beata: A ja odrzekłam, że to łóżko jest naprawdę bardzo, bardzo duże i zmieścimy się oboje.
Danny: Więc powiedziałem, że możemy zbudować między nami mur z poduszek.
Beata: A ja zaczęłam się śmiać.
Kiedy poczuliście, że możecie stworzyć związek?
Danny: Czwartego dnia dotarliśmy do Salwadoru, znaleźliśmy obskurny hotel, farba obłaziła ze ścian, a w łazience zamiast prysznica ze ściany wystawała rurka. Beata weszła do pokoju i powiedziała: „Bardzo mi się tu podoba! Idę wziąć prysznic”. Zaskoczyła mnie tym kompletnie, poczułem, że taka dziewczyna może być moją partnerką.
Beata: Wiedziałam to od pierwszej chwili. Ale nie chciałam się do tego przyznać, nawet przed samą sobą. Byłam tym kompletnie, absolutnie zdumiona. Nigdy wcześniej nie chciałam podróżować z kimś spotkanym na szlaku i nigdy mi się to nie zdarzyło.
Cały wywiad do przeczytania w najnowszej VIVIE!