Zabranie dziecka z domu w Grodzisku Mazowieckim, obserwowanie samolotów na Okęciu, kłótnia przez sms-y z żoną i samobójstwo na torach – tak wyglądały ostatnie godziny życia 32-letniego Pawła Żukowskiego, który osiem dni temu nie dowiózł do mieszkania żony 5-letniego synka o imieniu Dawid. Niestety wciąż nie wiadomo, co mogło się stać z chłopcem. Policja obrała wiele scenariuszy, a w ostatnich godzinach zawęziła podejrzenia do kilku konkretnych.

Reklama

Ostatnia podróż ojca i Dawida Żukowskiego – co mogło się stać z dzieckiem?

Najważniejsze w całej sprawie jest zaakcentowanie, że póki nie ma jasnych dowodów, a jedynie poszlaki, każde wersja tego, co stało się lub dzieje się z pięcioletnim Dawidem Żukowskim jest możliwa. Najmniej brana pod uwagę jest wersja, w której dziecko zostało przekazane w ręce przemytników. To pozwoliłoby spłacić ojcu Dawida ogromne długi, które miał, oraz oznaczałoby, że chłopiec jest żywy. To jednak jest coraz mniej prawdopodobne… „Nie można wykluczyć żadnej hipotezy. Ani tej o śmierci 5-letniego Dawida, ani wątku międzynarodowego. Nawet jeśli jest 1 procent szans na to, że chłopak żyje, to akcja poszukiwawcza będzie trwała do skutku”, powiedział w rozmowie w WP szef polskiej policji, generał Andrzej Matejuk.

Śledczy nie ukrywają już niestety, że prawdopodobnie szukane jest ciało chłopca, a nie żywe dziecko. Wiele czynników wskazuje bowiem na to, że ojciec planował zbrodnię od dłuższego czasu. Najnowsze ustalenia są takie, że Paweł Żukowski ostatnie dwa tygodnie nie pojawił się w pracy. Brał urlop na żądanie i nie tłumaczył powodu swojej nieobecności. To mogłoby oznaczać, że 32-latek starannie planował w tym czasie, jak zamordować syna, ukryć jego ciało a potem gdzie popełnić samobójstwo.

Pod uwagę brany jest także wariant, że zbrodnia wydarzyła się w afekcie. Na silne emocje u ojca mógł wpłynąć fakt kłótni z małżonką, która miała miejsce podczas podróży z synem. Nieoficjalne informacje były takie, że partnerka Pawła Żukowskiego poinformowała go przez komunikator o planach rozwodowych. Wersji tej nie potwierdza jednak policja. Ponadto na pewno wiadomo, że 5-letni Dawid rozmawiał z mamą przez chwilę będąc w aucie i ton dziecka, ani żadna wypowiedź nie wskazywała jeszcze wtedy, by działa mu się krzywda…

Wiele zamieszania wprowadzają także koledzy ojca Dawida, którzy uważają, że policja szuka chłopca w niewłaściwych miejscach. Oczywiście wspomniane zamieszanie jest równorzędne z pomocą, ponieważ funkcjonariusze chętnie korzystają z uwag wyrażanych przez osoby, które znały 32-latka. Ich zdaniem mężczyzna był bardzo bystry i mógł zrobić wszystko, by zmylić policję. „Znałem Pawła i wiem, że to łebski facet. Policja "opracowała" trasę, którą miał jechać, na podstawie tego, gdzie logował się jego telefon. A dlaczego nie założyli, że mógł gdzieś zostawić komórkę na pewien czas, by zmylić trop? Świadkowie mówili nam, że widzieli auto na trasie katowickiej. Tam należy szukać”, mówiła WP jedna z osób prowadzących własne, prywatne śledztwo.

Zobacz także
Reklama

Na ten moment śledczy czekają, aż w sposób naturalny wyschną ubrania Pawła Żukowskiego. Dopiero wtedy będzie można je zbadać, co może da nowe tropy. Tymczasem policjanci wyruszyli w ponowne poszukiwania w terenie, a także sporządzają dokładny portret psychologiczny ojca Dawida. Czy da to przełom w sprawie?

Facebook
KSP
Reklama
Reklama
Reklama