Niemal 82 tysiące osób zakażonych i 3280 pacjentów, którzy zmarli przez koronawirusa. To bilans dotyczący mieszkańców Chin, źródła COVID-19. I choć kilka dni temu informowano, że przez kilka dób nie zanotowano kolejnych zarażeń, to nadzieja na zakończoną walkę z epidemią znów spadła. Wszystko przez nową falę zakażonych osób, które wykryto w Chinach. Wszyscy to osoby podróżujące, które różną drogą dostały się na teren największego azjatyckiego państwa.
Profesor Li Lanjuan o kolejnej fali epidemii w Chinach
Dwa miesiące pozostania mieszkańców Wuhan w izolacji i wygrana tam bitwa z koronawirusem dawały nadzieję, że sytuacja w całych Chinach unormuje się. Niestety, tylko wczoraj zanotowano ponad 70 przypadków nowych zakażeń. Okazuje się, że wszystkie stwierdzono u ludzi, którzy przylecieli z zagranicy.
Profesor Li Lanjuan, która jest członkiem zespołu ekspertów ds. wirusa w Pekinie, jest niemal pewna, że jeśli wszyscy przyjezdni nie zostaną odizolowani, może znów wydarzyć się tragedia. „Sytuacja wymaga od nas dalszego zintensyfikowania wysiłków i niestrudzonej pracy, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii koronawirusa w innych miastach”, mówiła 73-latka w rozmowie z China News. „Miasta takie jak Pekin, Szanghaj, Kanton, Shenzhen i Hangzhou często komunikują się na arenie międzynarodowej. Obawiam się, że importowane przypadki mogą wywołać kolejną epidemię na dużą skalę w naszym kraju”, dodała.
Niestety obawy Li Lanjuan powoli się potwierdzają. Chińskie władze już podały wiadomość o pierwszym przypadku zarażenia się kogoś od osoby powracającej z innego państwa. Chodzi o 54-latka z prowincji Guangdong, który miał kontakt z osobą, która była w Turcji.
Rząd postanowił każdego, kto wlatuje, wjeżdża bądź przypływa do Chin z innego państwa izolować na 14 dni. Kwarantanny są obowiązkowe, nawet jeśli ktoś nie wykazuje objawów COVID-19.