„René chciał umrzeć w moich ramionach” - Céline Dion w pierwszym wywiadzie po śmierci męża
1 z 7
René Angélil był dla niej całym światem. Menedżerem, przyjacielem, opiekunem, kochankiem. Wciąż myśli o słowach, które usłyszała od niego, gdy rak zaatakował po raz drugi: „Jesteś moją ulubioną piosenkarką. Chcę, żebyś była silna”. Cztery miesiące po śmierci ukochanego męża, Céline Dion po raz pierwszy opowiada, jak uczy się żyć od nowa.
Wywiad, którego artystka udzieliła dziennikarce Catherine Tabouis tygodnikowi „Paris Match” ukazał się w najnowszym numerze VIVY! w tłumaczeniu Beaty Nowickiej. Zachęcamy do przeczytania go w naszej galerii.
Polecamy też: Mąż Céline Dion René Angélil przegrał walkę z rakiem. By mu pomóc, gwiazda była gotowa poświęcić karierę. Wywiad z 2014 roku.
Najnowsza VIVA! od 16 czerwca w kioskach!
2 z 7
W taksówce, która mnie wiezie do Las Vegas, kierowca wypytuje o cel mojej wizyty w San City. Wymieniam nazwisko Céline Dion. Patrząc na mnie w lusterku, mówi: „Ona jest tu królową. Tak nam smutno z powodu tego, co ją spotkało”.
Na nasze czwarte spotkanie umówiłam się z Céline Dion w Caesars Palace. Cztery miesiące po śmierci René kanadyjska artystka próbuje odnaleźć kierunek swojej kariery. „Ona potrzebuje opowiedzieć publiczności o tym, co się wydarzyło”, mówią ludzie z jej otoczenia. 17 maja rozpoczęła serię występów w Colosseum, sali specjalnie dla niej zbudowanej w Las Vegas.
Z jej nowym menedżerem Aldo Giampaolo i ekipą wspominaliśmy ostatnią sesję zdjęciową dla „Paris Matcha”, kiedy w otoczeniu całej rodziny Angélil odkryliśmy nowe oblicze René-Charles’a. Dziecko, które zawsze kryło się za swoimi włosami, stało się czarującym nastolatkiem. To było w 2014 roku w Laval, ich rodzinnej kanadyjskiej posiadłości. René już prawie nie mógł mówić, ale uśmiechał się i jego oczy emanowały łagodnością. Wszyscy byli tacy szczęśliwi, tak sobie bliscy…
Miałam spotkać się z Céline o godzinie 19.30. Nasz wywiad ostatecznie odbył się o wpół do pierwszej w nocy. Było jej szczerze przykro, kiedy mnie objęła na powitanie. Myślałam, że spotkam artystkę, największą gwiazdę świata, a miałam szczęście porozmawiać z kobietą.
Na zdjęciu: Celiné Dion w Colosseum – sali zbudowanej specjalnie dla niej w Las Vegas.
Polecamy też: Celine Dion popłakała się na jej pierwszym koncercie po śmierci męża. Zobacz wzruszające ZDJĘCIA
3 z 7
– 14 stycznia była Pani przy mężu?
Céline Dion: René chciał umrzeć w moich ramionach, ale niestety tego właśnie wieczoru śpiewałam. Zmarł nocą z 13 na 14 stycznia. Prawdopodobnie chciał wstać z łóżka i upadł na podłogę. Zazwyczaj po spektaklu – to była pora, kiedy René zażywał lekarstwa – przychodziłam go pocałować, poprawić mu pościel, a on wtedy zasypiał. Tego wieczoru nie chciałam go obudzić. To pielęgniarka znalazła go nazajutrz. Przerażona przyszła po mnie. Weszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zadzwoniłam do lekarza, którego musiałam pocieszyć: „René już nie cierpi, tak jest lepiej”. Potem lekarz stwierdził, że nie było żadnego złamania, rany czy krwiaka, to mnie prześladowało. Oczywiście powiadomiłam René-Charles’a. Wolał zachować piękny obraz swojego żyjącego taty. Potem czekałam na lekarza sądowego. Trzy lata wcześniej René podarował mi pluszaka z wielkim czerwonym sercem, którego włożyłam mu pod głowę. Ubrałam go w jego szlafrok i długo do niego mówiłam: „Nic mi nie jest, odejdź w spokoju, wystarczy już tego cierpienia”. Powiedziałam mu też, żeby nie martwił się o dzieci.
– Proszę opowiedzieć o ostatnich miesiącach…
Céline Dion: Moja żałoba zaczęła się w momencie, kiedy choroba zwyciężyła. Stałam się całkowicie odpowiedzialna za jego życie, nawet w tych najbardziej intymnych momentach. Pomagałam mu wziąć prysznic, umyć zęby, pójść do toalety… Dla jego męskiej dumy było to ogromne wyzwanie. W niektóre dni bardzo źle się czuł, nie miał już ochoty walczyć. Czasami byłam w stosunku do niego trochę brutalna, mówiłam: „Jesteś żywy czy martwy? Wstawaj i żyj!”. Nikt inny nie mógł tego zrobić, dlatego że nikt inny nie kochał go tak bardzo jak ja. Zebrałam wszystkie jego ostatnie życzenia i zrobiłam z nich testament, żeby było mu lżej na sercu. Już pod koniec oglądaliśmy różne programy w telewizji i dużo się śmiał. Lubił, jak przychodziłam do niego, i razem piliśmy poranną kawę. Potem zabierałam się do pracy. Już nie jadł, właściwie połykał tylko lekarstwa. Mówiłam mu: „Zachowaj obrazy, patrz, jak w basenie kąpią się dzieci, jak słońce wpada do pokoju”. Ale już nie miał siły.
– Po jego odejściu Pani wybrała milczenie.
Céline Dion: Przede wszystkim rzuciłam się w wir pracy, przygotowując mój francuski album. Wręcz przeciwnie, nie ma mowy o milczeniu, raczej o nadaktywności: stałam na scenie miesiąc po śmierci René. Chciałam pokazać dzieciom, że mogą na mnie liczyć, na tę siłę, która jest we mnie. Byłam matką kwoką, która o wszystko się troszczy: o dom, o ich dodatkowe zajęcia, żeby byli bardzo aktywni. Przede wszystkim chciałam, żeby dobrze się bawili. Nelson chce się nauczyć gry na fortepianie, Eddy – uprawiać gimnastykę. W tym tygodniu każdego z nich zapisałam na darmowy kurs w wybranej dziedzinie.
Na zdjęciu: Celiné Dion udziela wywiadu Catherine Tabouis z "Paris Match".
Polecamy też: Dramat Céline Dion: dwa dni po ukochanym mężu zmarł jej brat!
4 z 7
– Jak ich Pani chroniła?
Céline Dion: Odpowiadając osobiście na wszystkie pytania mające związek z ich tatą. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mógł zniszczyć moją historię, chciałam ją przekazać po swojemu. Zawsze byłam blisko związana z dziećmi, ale w tej sytuacji podwoiłam uwagę. Jeśli chodzi o René-Charles’a, komentowano zmianę koloru jego włosów. Mówiono, że się buntuje… W rzeczywistości zrobił to z okazji finałów ligi hokejowej, cała jego drużyna to zrobiła. Wprowadziłam serię rytuałów przed zaśnięciem. Najpierw upewniam się, że u René-Charles’a wszystko jest w porządku, potem bliźniaki przychodzą do mojego pokoju, gdzie jest ogromne, wręcz nieproporcjonalnie duże łóżko. Śpimy tam razem. Najpierw oglądamy disnejowskie kreskówki, potem gaszę światło. Zainstalowałam dwie małe lampki, które rozświetlają sufit gwiazdkami. Nelson, Eddy i ja liczymy je. Potem następuje cała seria „buziaków na dobranoc” dla wszystkich, których kochamy: taty, babci, René-Charles’a. W tym ferworze dzieci dziękują też kucharzowi za ciasteczka, basenowi, gdzie się kąpali, i słońcu, które ich ogrzewało. Obok łóżka jest zdjęcie ich taty po pierwszym ataku choroby. Jest na nim napis: „Wszystko będzie w porządku”. Bliźniaki je całują. Na koniec mówię: „Dobrej nocy, moja miłości”. Maluchy powtarzają: „Dobrej nocy, tatusiu, kocham cię, moja miłości”.
– A rano?
Céline Dion: Czasami wypuszczamy balony z wiadomościami dla taty – to był pomysł Eddy’ego – każdego ranka bliźniaki całują klamkę jego drzwi, mówiąc: „Miłego dnia, tatusiu”.
– Wchodzą do jego pokoju?
Céline Dion: Na początku byłam przeciwna. Potem wyrzuciłam meble, wszystko pomalowałam na biało, żeby zatrzeć ślady bólu, choroby. I kiedy wszystko już było odnowione, bliźniaki tam pobiegły. Chcę tam umieścić jego ubrania, zdjęcia rodzinne, pocztówki z życzeniami na Dzień Ojca, na Boże Narodzenie. To nie będzie muzeum, ale pokój, w którym będziemy mogli się spotkać. Wstawiłam tam kufer pełen wiadomości od dzieci.
Na zdjęciu: Celiné Dion z mężem René, i synami - René-Charles’em, Nelsonem i Eddym zdmuchuje świeczki na torcie z okazji swoich 45. urodzin. 30 marca 2013 roku, Lake Club w Las Vegas
Polecamy też: Bóg nie może odmówić Celine Dion - wywiad z VIVY! z artystką
5 z 7
– Teraz spełnia Pani dwie role. To jest trudne?
Céline Dion: Panuję nad tym. Od trzech lat bliźniaki widywały swojego ojca bardzo rzadko. Jestem jednocześnie tolerancyjna i wymagająca, preferuję dyskusję. Największa kara to ich rozdzielić. Oni wszystko robią razem. Kiedy Nelson pyta: „Mamo, chce mi się pić, czy Eddy coś pije?”, a ja mu odpowiadam: „Nie”, mówi wtedy: „To mi się już nie chce pić”. Są jak dwa kawałki puzzli. Czasami trudno mi się wcisnąć do tego ich duetu. Zdarza mi się zmieniać ich imiona, żeby zareagowali. Któregoś dnia Nelson nie odpowiedział na trzy moje pytania, więc zawołałam: „Robert” i wreszcie się odwrócił zdziwiony.
– A jak René-Charles przeżywa swoje nowe życie?
Céline Dion: To jest dobry chłopak, nie martwię się o niego. René-Charles jest nieśmiały, na dystans. Kiedy był mały, chował się za swoimi włosami. Ale bardzo kocha ludzi, jak jego ojciec. Uczy się w domu, ma różne zajęcia w blokach. Trzy lub cztery godziny pracy dziennie, może funkcjonować w swoim rytmie i to mu odpowiada. Nie lubi angielskiego, to jedyny przedmiot, do którego trzeba go zmuszać. Ale jest dobrym uczniem. Ponieważ ja się bardzo późno kładę, nasz lekarz rodzinny pomaga mu panować nad rozkładem dnia. Przychodzi do domu rano, budzi René-Charles’a i ustala, co zje na śniadanie. Mój syn jest bardzo poukładany, moim priorytetem jest to, żeby kontynuował studia.
– Czy nie jest trochę samotnikiem?
Céline Dion: Kiedyś nieustannie się przeprowadzaliśmy. Ledwo René-Charles zakolegował się z kimś w szkole, już zmienialiśmy miejsce. Dziś, dzięki temu, że uprawia sport, szczególnie golf i hokej, ma dużo przyjaciół, może ich zapraszać do domu na pidżama party, pokera albo gry wideo. Lubię mieć w kuchni bandę nastolatków, którzy robią naleśniki. On ma 15 lat i nie zakładam mu kajdanek. Musi przeżyć swoją młodość.
Na zdjęciu: Mąż Céline Dion René z synem René-Charles’em.
Polecamy też: Pogrzeb męża Celine Dion. Piosenkarka pożegnała ukochanego Rene Angelil
6 z 7
– Co chce robić w przyszłości?
Céline Dion: Nie wiem, ale uwielbia kuchnię. Ogląda całą masę programów kulinarnych. Kupiliśmy mu specjalny piec, żeby mógł wędzić mięso. Wybiera swój kawałek i radzi się szefa kuchni.
– Jest Pani bardzo zżyta z René-Charles’em?
Céline Dion: W naszych relacjach dominuje poczucie humoru, rzadko pojawiają się nerwy. Często mówimy o René, co niemal za każdym razem prowadzi do wybuchu śmiechu. Zresztą kiedy René-Charles zapada się bezwładnie w kanapę, tak bardzo nam przypomina swojego ojca! Bliźniaki go podziwiają. Jest bardzo opiekuńczy w stosunku do nich. Gdy wychodzi z domu, obaj malcy wołają za nim: „Kochamy cię”. René-Charles, który jest trochę bardziej nieśmiały, odpowiada łagodnie: „Ja również”. Przez 10 lat był jedynakiem i nie nauczył się dzielić. Gdy zabierali mu piłkę, narzekał: „Nie możesz im kupić drugiej?”. Albo: „Oni są obrzydliwi, patrz! Wsadzają palec do nosa”. Tłumaczyłam mu, że też tak robił w ich wieku.
– Dlaczego Pani mówi: „Moje bliźniaki są klaunami”?
Céline Dion: Trzy albo cztery razy dziennie się przebierają. Wyciągają swoje kostiumy, zakładają na głowy sombrera albo upodabniają się do Berta – kominiarza z „Mary Poppins”. Żeby to zrobić, wkładają ręce do komina i sadzą poczerniają sobie twarze. Nie brakuje im wyobraźni. Moi synowie są fanami profesjonalnego makijażu. Kupują krwawiące rany, ucięte palce, galaretowate gałki oczne… Kiedy robimy zakupy, miny kasjerek są bezcenne! Ich ostatnia fantazja: latać jak Spider-Man. Tłumaczę im, że do tego założę im uprząż ze sznurka na pranie! Muszę odczarowywać… To jest niezbędne z moimi dwoma marzycielami.
– Nigdy Pani nie żyła sama. Jak Pani sobie z tym radzi?
Céline Dion: Pochodzę z licznej rodziny, ale jestem typem samotnika. W naszym związku każdy miał swoją działkę: René – biznes, ja – dom. I tak było przez lata. Nie jestem zagubiona. Żyję w moim małym kokonie, mam przy sobie tych, których kocham. René w spadku zostawił mi miłość, myślę o nim każdego dnia. Gdy patrzę na moje dzieci, widzę w nich jego. To musi być trudne przede wszystkim dla René-Charles’a, bo był bardzo mocno związany z ojcem. Ale dobrze sobie z tym radzi, jestem z niego dumna.
Na zdjęciu: Mąż Céline Dion René Angélil w 2004 roku.
Polecamy też: Celine Dion na gali odebrała nagrodę z rąk syna! Ale płakała z innego powodu... Zobaczcie wideo!
7 z 7
– Pani bogactwo pozwoliłoby Pani żyć gdziekolwiek indziej niż na przedmieściach Las Vegas…
Céline Dion: Moim marzeniem nie jest morze, tylko dom nad jeziorem. Lubię tę terapeutyczną stronę spokoju, ciszy. Wyobrażam sobie taki mały raj w Quebec, pełen drzew, gdzie można robić wycieczki konno.
– Jak się Pani układa współpraca z Aldo Giampaolo, Pani nowym menedżerem wybranym przez René?
Céline Dion: Byli przyjaciółmi od 25 lat. Aldo świetnie zna biznesową stronę mojego zawodu. Nie stara się zastąpić René, tylko dba o ciągłość. Nasza współpraca zacieśnia się każdego dnia. Zawsze jest tam, gdzie powinien, a dla artysty to jest bezcenne…
– Pani najnowszy singiel „Jeszcze jeden wieczór...”, który wyszedł 24 maja, był oczekiwany jako wydarzenie. Dlaczego?
Céline Dion: To jest wyjątkowe spotkanie, po 12 latach. Gdy zadzwoniłam do Jean-Jacques’a Goldmana, powiedział: „Wszystko o tobie napisałem, wszystko z siebie dałem, na więcej mnie nie stać”. Przejeżdżając przez Boston, zadzwoniłam do niego ponownie, żeby mu powiedzieć, że jest jeden temat, którego nigdy nie poruszył: most pomiędzy dwoma brzegami, pomiędzy dwoma życiami. Ze swoją wrodzoną delikatnością Jean-Jacques napisał dla mnie piosenkę, która nawet nie jest smutna, a której refren zaczyna się tak: „Jeszcze jeden wieczór, jeszcze jedna godzina, jeszcze jedna łza szczęścia…”. Zrobił mi wspaniały prezent. Zdążyłam ją jeszcze zaśpiewać René, który był w siódmym niebie.
– Potrafi Pani sobie wyobrazić taką możliwość, że jeszcze kiedyś w życiu pokocha?
Céline Dion: Nie znam przyszłości. Ale jeśli ma pani na myśli relację z innym mężczyzną, to na dzień dzisiejszy nie ma w ogóle takiej możliwości. Jestem kobietą jednego mężczyzny i tym mężczyzną jest René. Moje serce jest zamknięte na klucz. Nigdy nie zwracałam uwagi na nikogo innego niż mój mąż. Jest moim mężczyzną, moim sztandarem, moją kotwicą…
Na zdjęciu: Celiné Dion ze swoim nowym menedżerem Aldo Giampaolo.
Polecamy też: Mąż Céline Dion René Angélil przegrał walkę z rakiem. By mu pomóc, gwiazda była gotowa poświęcić karierę