Kazimierz Marcinkiewicz odchodzi z życia publicznego: „Mam tego dość”
Wszystko z powodu konfliktu z drugą, byłą żoną Izabelą...
- Redakcja VIVA!
Skandale związane z rozwodem Izabeli Olchowicz-Marcinkiewicz i Kazimierza Marcinkiewicza nie cichną od lat. Po pięknym uczuciu nie pozostał żaden ślad, a byli małżonkowie wymieniają się komentarzami w sieci. Teraz były premier Kazimierz Marcinkiewicz napisał publicznie na Facebooku, że zamierza stać się osobą prywatną. Poznajcie szczegóły.
Kazimierz Marcinkiewicz odchodzi z życia publicznego
„Mam tego dość”, tak swój wpis na Facebooku rozpoczyna Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier w długim wpisie skarży się na postępowanie byłej żony, Izabeli Olchowicz–Marcinkiewicz, którą określa mianem stalkerki. Zdaniem Kazimierza Marcinkiewicza, jego była małżonka na rzecz której ma zasądzone alimenty, oczernia go w mediach. To spowodowało, że były premier, który kilka miesięcy temu miał startować do PE z listy Koalicji Obywatelskiej, teraz ponownie chce stać się osobą prywatną.
„Trzy miesiące temu zrezygnowałem z udziału w jakichkolwiek formach życia publicznego, w tym z komentowania spraw publicznych, z udziału w mediach i uroczystościach państwowych. Zrobiłem to po brutalnym i bezprecedensowym ataku pełnym oszczerstw i poniżania, ataku mojej stalkerki na mnie przy użyciu mediów. Ten chamski atak uniemożliwił mi start w wyborach europejskich, ale więcej spłoszył wszystkich klientów, poniosłem ogromne straty”, pisze na Facebooku. Deklaruje, że w wyniku konfliktu z byłą żoną zdecydował się odejść z życia publicznego. Twierdzi, że była małżonka atakuje go nie tylko medialnie, ale również używa do tego aparatu państwa.
„Gdy nie może sama oszczerczo mnie atakować, robi to przy użyciu państwa, najpierw służb specjalnych, a teraz prokuratury i komornika”, pisze i dodaje opis tego, jak wyglądały jego próby załagodzenia konfliktu z byłą żoną:
„Nie da się normalnie żyć z stalkerką na głowie. 10 lat temu popełniłem błędy i wiem, że muszę za nie zapłacić, ale nie mogę płacić całym swoim schodzącym już przecież życiem. Stalkerka poniża mnie, szydzi ze mnie, kłamie na mój temat już ponad 4 lata, bez umiaru i bez opamiętania i nie ma zamiaru się zatrzymać. Gdy nie może sama oszczerczo mnie atakować, robi to przy użyciu państwa, najpierw służb specjalnych, a teraz prokuratury i komornika. Dwa tygodnie temu zaproponowałem stalkerce ugodę, by możliwie szybko pozamykać sprawy, które jeszcze nas niestety łączą. Po trzech dniach negocjacji nasłała na mnie zbrojną grupę urzędników państwowych, którzy bynajmniej nie jak urzędnicy się zachowywali, albo zachowywali jak urzędnicy PiSowscy. Gdy ochłonąłem, zaproponowałem jeszcze jedną formę ugody w postaci jedynego majątku materialnego jaki posiadam o wartości netto znacząco przewyższającej wartość zaległości. Kolejna propozycja ugody została wyśmiana.”
Jego starania nie odniosły skutku: „Bo stalker musi gnoić, musi wyżywać się, musi powoli odbierać swojej ofierze życie. Nikt mnie przed tym nie obroni, wręcz przeciwnie, pomocników ma pełno. To jasne, że takie życie nie ma sensu. Dlatego postanowiłem zamknąć etap publicznego życia, by uniemożliwić wszystkim szczujniom używanie mojej osoby, a jednocześnie podejmuję wiele kroków prawnych mających na celu uniemożliwienie stalkerce życia moim kosztem w jakiejkolwiek formie i zbliżania się do mnie w jakiejkolwiek formie. DOSYĆ TEGO, JA TEŻ MAM PRAWO ŻYĆ”, zakończył swój publiczny wpis Kazimierz Marcinkiewicz.