Pożary w Australii utrzymują się od kilku miesięcy. Modelka by pomóc, zaoferowała swoje... nagie zdjęcia
Na jej decyzję miały wpływ osobiste przeżycia
Od kilku miesięcy Australię trafią pożary. Ogień objął już ponad osiem milionów hektarów. Australia płonie a naukowcy, dziennikarze i organizacje międzynarodowe biją na alarm. „To największa katastrofa ekologiczna ostatnich lat”, grzmią. „To klimatyczne samobójstwo”, piszą zagraniczne media. Nic dziwnego, że wielu celebrytów zaangażowało się i przekazało wysokie kwoty na rzecz poszkodowanych. Pół miliona przekazała m.in. Pink i Nicole Kidman, a Chris Hemsworth i Elton John podarowali milion dolarów. Amerykańska modelka, Kaylen Ward, również postanowiła przyłączyć się do akcji, ale zrobiła to w dość nietypowy sposób...
Kaylen Ward - Australia a nagie zdjęcia
Amerykańska modelka Kaylen Ward zaoferowała przesłanie swoich nagich zdjęć każdemu, kto pomoże jej zebrać pieniądze na ratowanie zwierząt poszkodowanych podczas pożarów w Australii. Swoją nietypową akcję uruchomiła trzeciego stycznia za pośrednictwem Twittera, gdzie specjalnie utworzyła konto The Naked Philanthropist. W opisie podała informację, że wyśle swoje nagie zdjęcie każdej osobie, która prześle jej dowód wpłaty co najmniej dziesięciu dolarów na wskazane organizacje charytatywne.
Wśród wskazanych przez modelkę organizacji znalazły się Australijski Czerwony Krzyż, Koalas in Care i Australian Lions Foundation. Sama Kaylen Ward zainicjowała wpłaty, przeznaczając tysiąc dolarów na rzecz ratowania koali. Jej akcja szybko zyskała rozgłos i wkrótce okazało się, że jej post został przekazany ponad 80 tys. razy. Modelka udzieliła nawet wywiadu The Washington Post opowiadając o tym, dlaczego jej akcja jest taka ważna: „Chciałam tylko się przekonać, czy moi fani będą skłonni przekazać pieniądze na szczytny cel. Spodziewałam się, że otrzymam kilka tysięcy dolarów”, mówi.
„Nie sądziłam, że odzew będzie tak duży, to brzmi nierealnie. Jestem przeszczęśliwa, bo chciałam tylko sprawić, aby ludzie się zaangażowali w rzeczywistą pomoc”, podkreśliła w rozmowie. Okazuje się, że modelka otrzymała tak wiele zgłoszeń, że musiała zatrudnić trzy osoby, które zaczęły pomagać jej w odbieraniu i segregowaniu wiadomości.
Kaylen Ward przyznała, że na decyzję o uruchomieniu zbiórki miały wpływ osobiste przeżycia. Sama przeżyła dwa lata temu podobną tragedię - podczas pożarów w Kalifornii w 2018 roku musiała ewakuować się z rodziną z zagrożonych terenów: „Pamiętam zapach popiołu i fioletowo-pomarańczowe niebo. To było apokaliptyczne. A pożary w Australii wybuchły przecież na o wiele większą skalę” , wyznała.
Ile udało się jej uzbierać? Wpłaty szły na konta różnych fundacji, ale modelka szacuje, że w ciągu czterech dni zebrała około 700 tys. dolarów! Jak sama przyznaje, kwota może być o wiele większa, szacowała, że każdy chętny wpłacił jedynie wymagane dziesięć dolarów, a pojawiały się nawet wpłaty w wysokości pięciu tysięcy dolarów.
Niestety zorganizowana przez nią akcja choć przyniosła jej ogromny rozgłos, to miała także negatywny wpływ na jej życie. Modelka zaczęła otrzymywać masę wulgarnych i obraźliwych wiadomości, ale jak sama mówi: „jeśli pracujesz w takiej branży, musisz liczyć się z takimi komentarzami. Dla mnie najważniejsze jest, że wiem, że jestem dobrym człowiekiem, i działam w dobrej wierze. Nigdy nie pozwól nikomu myśleć, że jesteś gorszy przez wzgląd na to, czym się zajmujesz”. Dodatkowo, Instagram zdecydował się usunąć jej konto, które było jednym z jej źródeł utrzymania. Pogorszyły się także jej relacje z najbliższymi: „Rodzina się ode mnie odsunęła, a chłopak, którego lubię, nie chce ze mną rozmawiać - napisała po trzech dniach zbiórki. “Ale chrzanić to, uratujmy koale!”, pisze wprost.
Nie wszyscy popierają sposób, w jaki próbuje zwrócić uwagę na trwające w Australii pożary, ale na tego rodzaju komentarze, Kaylen Ward odpowiada wprost: „To nie ja jestem w tej sprawie najważniejsza, najważniejsi są ci, którym pomagam”. I trudno się z nią nie zgodzić...