Reklama

Tragedia w Darłówku podzieliła opinię publiczną w Polsce. Z jednej strony nikt nie ma wątpliwości, że dla najbliższych trójki rodzeństwa: 14-letniego Kacpra, 11-letniej Zuzi i 13-letniego Kamila jest to bolesny cios i niewyobrażalna strata, z drugiej zachowanie prawnika państw K. z Sulmierzyc budzi liczne kontrowersje. Wszystko przez to, że za linię obrony obrał on oskarżanie ratowników, którzy wówczas pilnowali plaży. Do tej ostatniej kwestii w najnowszym wywiadzie odniósł się burmistrz Darłowa, miasta, którego częścią jest Darłówko.

Reklama

Burmistrz Darłowa o tragedii w Darłówku i rodzicach trójki dzieci

Arkadiusz Klimowicz podkreślił, że zarówno władze miasta, jak i ratownicy nie mają sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o przeprowadzoną akcję ratunkową, zaś zachowanie adwokata rodziny, który złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ratowników, uważa za „obronę przez atak”.

„Próbę przerzucenia odpowiedzialności na ratowników czy na gminę odbieram jako próbę obrony przez atak, próbę odwrócenia uwagi od zasadniczego problemu – niedopełnienia obowiązków ciążących nad osobami, które są zobowiązane do opieki, a wiadomo, że to są rodzice”, powiedział oburzony w rozmowie z Natemat.pl.

Burmistrz Darłowa zapewnił także, że ratownicy dopełnili wszelkich starań, by nadmorska akcja została przeprowadzona starannie i zgodnie z przyjętymi procedurami.

„To, co robi teraz pełnomocnik prawny rodziców, to jest próba przykrycia czy odwrócenia uwagi od zasadniczej kwestii, czyli śledztwa prokuratorskiego, w którym nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów. Wobec nikogo nie toczy się śledztwo, ale w sprawie niedopełnienia obowiązków ciążących nad osobami, które były zobowiązane do opieki. Wiadomo, że to byli rodzice, nie gmina czy ratownicy”, dodał Arkadiusz Klimowicz.

Oświadczenie rodziny K. z Sulmierzyc

Przypomnijmy, że kilka dni temu rodzina K. wystosował oświadczenie do mediów, w którym odniosła się do zarzutów formułowanych pod ich adresem.

Reklama

„Nie jest prawdą, że dzieci kąpały się lub weszły do wody przy czerwonej fladze. Nie jest prawdą, że mama dzieci została z nimi sama na plaży. Obecni byli oboje rodzice. W czasie gdy mama udała się z najmłodszym synkiem na wydmy, pozostałej kąpiącej się trójki doglądał tato. Dzieci kąpały się w oddaleniu od falochronu, a na długości całej plaży kąpali się również inni ludzie”, przekonywali

Fot. Marcin Bruniecki/REPORTER
East News
Reklama
Reklama
Reklama