Jennifer Aniston i Brad Pitt powinni być razem?
Czemu właśnie tę aktorską parę publiczność pokochała najbardziej?
- Katarzyna Sielicka
Świat jest pewien – Jennifer Aniston i Brad Pitt powinni być razem. To związek idealny, choć… od 16 lat nie istnieje. Dlaczego więc budzi takie emocje? Czemu właśnie tę aktorską parę publiczność pokochała najbardziej? I wreszcie – czy oni w końcu do siebie wrócą? O fenomenie Aniston–Pitt pisze Katarzyna Sielicka.
Relacja Jennifer Aniston i Brada Pitta
Bomba wybuchła 20 stycznia, kiedy ukazały się zdjęcia zza kulis SAG Awards 2020 – gali nagród przyznawanych przez członków Gildii Aktorów Ekranowych. Na zdjęciach Jennifer Aniston i Brad Pitt po raz pierwszy od 10 lat w uściskach. Oboje odebrali właśnie nagrody. Jennifer dla najlepszej aktorki w serialu dramatycznym „Morning Show”. Brad za drugoplanową rolę w „Pewnego razu… w Hollywood”. Widać, że są bardzo szczęśliwi. On łapie ją za rękę, ona patrzy mu w oczy. Media szaleją. „Sprawiają wrażenie, jakby przeznaczenie pchało ich w swoje ramiona”, orzeka z całą powagą Judi James, ekspertka od mowy ciała dla portalu Metro.co.uk.
„Brad i Jen wreszcie są wolni i wciąż piękni. Ich zachowanie na gali zdaje się podsycać plotki o namiętnej relacji, nie wydaje mi się jednak, aby to wystarczyło do świętowania ich ponownego zejścia”, dodaje po dogłębnej analizie „sposobu, w jaki Brad dotykał nadgarstków Jennifer”. Ale media wiedzą swoje.
Jennifer niczego nie komentuje. Przyłapany przez dziennikarzy Brad twierdzi, że nie wie, o co chodzi. „Nie korzystasz z internetu?”, nie dowierza dziennikarka. „Nie. Jestem błogo naiwny i taki zamierzam pozostać”, odpowiada Brad ze swoim firmowym szelmowskim uśmiechem. Natychmiast za to pojawiają się komentarze „znajomych Angeliny”. Podobno „nie interesuje się życiem Brada. Nie obchodzi jej spotkanie jego i Jennifer Aniston”. Jeżeli to prawda, to Angelina Jolie jest być może jedyną osobą na świecie, której to nie interesuje.
Dziewczyna z sąsiedztwa
Kim są bohaterowie rozgrywającego się od lat dramatu? Jennifer Aniston za kilka dni skończy 51 lat i ma na koncie mnóstwo ról, ale jej karierę zdefiniowała rola Rachel Green w kultowym serialu NBC „Przyjaciele”. Od 1994 do 2004 śledziły go miliony widzów. Był tak popularny, że w ostatnim sezonie gaże aktorów sięgnęły miliona dolarów za odcinek, co zostało odnotowane w Księdze rekordów Guinnessa. Dziewczyny chciały być takie jak Rachel, chciały mieć jej życie, a nawet jej fryzurę, którą nazwano „Rachel’s cut” – cięciem Rachel. Dzięki „Przyjaciołom” Jennifer Aniston została wielką gwiazdą, ale nie przestała być najlepszą przyjaciółką dla rzeszy fanów. „Ludzie lubią Aniston, bo jest taka zwyczajna. Jest ładna i zgrabna, ale jest tak zwaną dziewczyną z sąsiedztwa. Dość naturalną, dość podobną do większości. Można się z nią utożsamiać, życzyć jej jak najlepiej, bo wtedy życzymy jak najlepiej sobie, cieszymy się, że jeśli jej się udało, to przecież i nam może się udać”, tłumaczy psycholożka, psychoterapeutka, specjalistka od związków Katarzyna Miller.
Starszy o sześć lat Brad Pit spotkał Jennifer w 1998 roku, gdy miał za sobą role między innymi w „Wywiadzie z wampirem”, „Siedem” czy „Wichrach namiętności”. Właśnie wszedł na ekrany jego kolejny hit „Joe Black”, gdzie roztaczał urok iście szatański. I mimo że niespełna rok minął, od kiedy zakończył bardzo medialny związek z Gwyneth Paltrow, pisano, że randkuje z trzema kolejnymi aktorkami, w tym z Demi Moore. Na pomysł spotkania z Jennifer Aniston wpadli agenci obojga. Związek najpopularniejszej dziewczyny i najprzystojniejszego chłopaka Hollywood wydawał się genialnym pomysłem. Zaiskrzyło. Jennifer wspominała później, że pierwsza randka – w maju 1998 – była bardzo łatwa i naprawdę zabawna. Z początku próbowali utrzymać związek w tajemnicy. Na czerwonym dywanie zadebiutowali jako para na rozdaniu nagród Emmy w 1999 roku. Kilka miesięcy później, na koncercie Stinga w Nowym Jorku, ogłosili zaręczyny, 29 lipca 2000 roku wzięli ślub w Malibu. Ceremonia była prywatna, media obiegły ujęcia z góry, przedstawiające wielkie białe namioty i szpaler samochodów. Wieczorem w niebo nad Malibu poszybowały fajerwerki, a Amerykanie pokochali nową cudowną parę.
Wchodzi Angelina
Jennifer opowiadała w wywiadach, że ich życie to spokojna sielanka. Najbardziej lubią spędzać czas wspólnie, w domu, na kanapie w piżamach, jedząc pizzę. Chciałoby się powiedzieć – jak wszyscy. W 2001 Brad pojawił się w jednym z odcinków „Przyjaciół”, Jennifer opowiadała w wywiadzie dla „Rolling Stone”, że jej znajomi obawiali się z początku, że aktor okaże się „zarozumiałym palantem”. Ale nic podobnego. „On jest po prostu najlepszą osobą”, mówiła. Od czasu do czasu dziennikarze stawiali pytania o dziecko, ale – jak twierdziła Jennifer w rozmowie z „The Guardian” – czas na to miał przyjść po zakończeniu produkcji serialu w 2004 roku. Jennifer wyznała wtedy, że właściwy czas już nadszedł i że jest gotowa zwolnić. Ale w styczniu 2005 było już po małżeństwie. Na scenę wkroczyła Angelina Jolie.
Taka fajna para
„Jennifer i Brad byli fajną parą, młodą, sympatyczną, taką, która podobała się ludziom. Przy tym byli sławni, bardzo dużo się o nich mówiło”, tłumaczy Katarzyna Miller. „Brad Pitt nie jest dla mnie szczególnie pięknym mężczyzną, tylko typem w sumie normalnego chłopaka, uroczego łobuziaka, ale udanego i zdolnego. Pojawił się w »Thelmie i Louise« jako niezbyt miły typ, a potem jego kariera wspaniale się rozwinęła. Czas mija, a on jest ciągle bardzo młodzieńczy. A co się stało, kiedy pojawiła się Angelina? To zdecydowanie nie jest dziewczyna z sąsiedztwa, to zupełnie inny typ kobiety. Z aktorstwem u niej bywa różnie, czasem jest lepsza, czasem zupełnie fatalna. Ale Angelina to bogini. Z boginią się nie tylko nie utożsamiamy, ale też myślimy: nigdy nie będę jak ona. Mimo to jesteśmy w stanie zrozumieć chłopaka, który zamienił dziewczynę z sąsiedztwa na boginię. On jakby się wzniósł w wyższe rejony. Myślę, że Brad Pitt mógł poczuć się oszołomiony tym, czego jeszcze nie miał. Taką »lady«, która może nie jest arystokratką, ale jednak jest posągowa. A kiedy jeszcze okazało się, że adoptuje dzieci, pełni różne funkcje społeczne, jeździ po świecie i o coś walczy, staje się postacią pogłębioną, która nie poprzestaje na tym, że jest piękna i jest gwiazdą filmową, ludzie nie mieli mu tego za złe”.
Zdrada
Brad i Jennifer ogłosili separację. W oficjalnym oświadczeniu mowa jest o nadal łączącej ich przyjaźni, wzajemnym szacunku, a także o tym, że rozstanie nie jest spowodowane tym, o czym spekulują tabloidy. Nikt w to nie uwierzył. Publiczność natychmiast podzieliła się na „team Aniston” i „team Jolie”. Produkowano nawet koszulki z takimi napisami, w internecie można znaleźć zdjęcia rozbawionych sióstr Paris i Nicky Hilton ubranych w „klubowe barwy”. Jennifer nie było do śmiechu.
Żona zawsze dowiaduje się ostatnia, a romans Brada i Angeliny trwał w najlepsze od maja 2004. Zaczął się na planie filmu „Pan i pani Smith”, w którym oboje grali główne role. Plotkowano wtedy, że aktora często widuje się w przyczepie Angeliny. Oficjalnie jednak nic się nie wydarzyło, Brad chyba do dziś twierdzi, że rozstał się z Jennifer, zanim związał się z Angie. Fakty były inne. W kwietniu 2005 ukazało się zdjęcie z Kenii. Na plaży Brad i Angelina bawią się z jej adoptowanym synkiem Maddoxem. Jeszcze przed orzeczeniem rozwodu, w październiku, kochankowie wzięli udział w sesji dla magazynu „W” pod tytułem „Domestic Bliss” – rodzinne szczęście. Na wysmakowanych zdjęciach Brad i Angelina pozują w łóżku, w ogrodzie, przy stole z gromadką dzieci. Za parę lat dochowają się swojej gromadki, ale na razie kameralne, pełne intymności zdjęcia wywołują burzę. Aniston nie była uprzedzona o sesji. To dla niej kolejne bolesne zaskoczenie. „Zabrakło mu wrażliwości”, powie potem w wywiadzie dla „Vanity Fair”. „Nie jest wredny, nie zrobiłby tego celowo. To było nierozważne, ale znam Brada. Powiedziałby: »To jest sztuka«”.
To nie ostatnia gorzka pigułka, którą przyjdzie jej przełknąć. W 2008 Angelina w rozmowie z „New York Timesem” przyznaje, że Brad zdradzał z nią żonę. Opowiada o niezwykłej chemii na planie „Pana i pani Smith”, o tym, jak nie mogła się doczekać, żeby pójść do pracy. Wyznaje, że uważa film za wspaniałą pamiątkę dla ich dzieci. „Niewielu ludzi może obejrzeć film, na którym ich rodzice zakochali się w sobie”, wypala w końcu.
Biedna Jennifer?
A gdzie w tym wszystkim jest Brad? Czy cudowny chłopiec z Hollywood, bożyszcze kobiet jest tylko marionetką w ich rękach? „Nie sądzę”, kontruje Katarzyna Miller. „Lubimy orzekać, że kobiety zabierają mężów innym, jakby oni byli tobołkiem do przeniesienia z miejsca na miejsce. W naszym świecie pozwala się mężczyznom hulać. On wykazuje, jakim jest samcem alfa. I wolno mu. Angelina też się okazała samicą alfa. Wzięła i już. Ciągle mamy pretensje do kobiet, że wzięły sobie faceta, który kiedyś z kimś był. A panowie mogą. Wciąż obowiązują zasady patriarchatu, które nie dają się wyplenić”.
Serca publiczności twardnieją. Zła Angelina! Biedna Jennifer. Dobra, nieszczęśliwa Jennifer. Kiedy Brangelina, jak nazywa się związek Brada i Angeliny, odhacza sukces za sukcesem, życie uczuciowe Jennifer to pasmo niepowodzeń. Nie wychodzi jej z Vincem Vaughnem, jej związek z Johnem Mayerem to katastrofa zakończona upokarzającymi dla Jen wyznaniami muzyka o tym, że była dla niego za stara i nie rozumiała nowoczesnej technologii. Nie cierpiała, kiedy ciągle siedział na Twitterze. „Musiał pokazać, że ze mną zerwał”, skomentowała to w wywiadzie dla „Vogue’a”. „Zwłaszcza dlatego, że to ja. Nie jakaś dziewczyna, z którą się spotykał. Rozumiem. Jesteśmy ludźmi. To nie zmienia faktu, że jest cudownym facetem”.
Jennifer Aniston i Justin Theroux
Rok 2015 miał być szczęśliwszy dla Jennifer. Jeszcze nie opadły emocje po wspaniałym ślubie Brangeliny, kiedy Aniston również stanęła na ślubnym kobiercu. Jej wybrankiem był aktor Justin Theroux, z którym spotykała się od 2011 roku. Małżeństwo przetrwało zaledwie dwa lata. Jennifer przyznała po wszystkim, że „nie ma złamanego serca”. Ale publiczność znów, jak w przypadku małżeństwa z Bradem, chce w niej widzieć ofiarę. „Widzowie za każdym razem przyglądali się, czy tym razem jej się uda. W końcu już raz została porzucona”, mówi Katarzyna Miller. „Lubimy poklepać po ramieniu kogoś, nawet z daleka. Że taka biedna. A niby dlaczego? To superdziewczyna. A powiedzenie, że »nie ułożyła sobie życia«, bo nie ma faceta, po prostu uwielbiam. Wykułabym je w marmurze i powiesiła na Pałacu Kultury, jest tak głupie i śmieszne. Co to znaczy, że sobie nie ułożyła życia? Właśnie sobie fajnie żyje! Jak się jej ktoś spodoba, to z nim jest, jak się nie podoba, to z nim nie jest. Raz ktoś nas rzuca, raz my kogoś rzucamy. Zupełnie zwyczajnie. Tylko w tym przypadku na oczach paparazzi i mediów”.
Mimo pełnego współczucia tonu płynącego z artykułów w tabloidach Jennifer od dawna miała dość roli ofiary. „Cała ta »biedna, samotna Jen«, ten pomysł, że mam pecha w miłości! Czuję, że miałam niewiarygodne szczęście w miłości. Tylko dlatego, że na tym etapie moje życie nie wygląda w sposób tradycyjny – mąż, dwoje dzieci, dom w Connecticut, ale jest moje. A jeśli się komuś nie podoba, to niech nie patrzy. Ja nie czuję, że powinnam być w innym miejscu. Jestem dokładnie tu, gdzie powinnam być!”, powiedziała w „Vogue’u” trzy lata po rozstaniu z Bradem.
Wracaj do Brada!
Jednak, zdaniem fanów, miejsce Jennifer jest u boku Brada. Kiedy dwa lata po ślubie, w 2016 roku, Brangelina rozpadła się z hukiem, kibicowali Bradowi. Bo choć pił, to przestał. I nawet jeśli nie był najlepszym mężem i ojcem, to ekscentryczna Angelina też nie może być bez winy. Ze skrawków informacji, jakie docierają od strzegących prywatności aktorów, media szyją bajkę, w którą ludzie bardzo chcą wierzyć. Przypominają, że nawet w czasie separacji Brad i Jen spotykali się jak przyjaciele, że w ubiegłym roku Jen zaprosiła go na swoją urodzinową imprezę. Nie przestają pytać: „Czy będą w końcu razem?”. Tylko czy taki związek ma jeszcze rację bytu?
„Czasem ma, a czasem nie ma. Elizabeth Taylor dwa razy się schodziła z Richardem Burtonem, a mężów miała ośmiu. To była jednostka zdolna do miłości!!! Jennifer i Brad mają za sobą wspólną historię. Kojarzą się sobie ze swoją młodością, z fajnym czasem. Poczuli się znów młodzi. Pewnie się lubili, nie pokłócili się, a nawet jeśli, to już im przeszło. To jest taka Nasza Klasa – spotkali się ludzie z tej samej klasy. Przecież te bóstwa z Hollywoodu są takie same jak my, mają tylko lepsze »okoliczności przyrody« i więcej pieniędzy”, mówi Katarzyna Miller. „Jennifer nie przestała się liczyć. Możliwe, że Brad wraca do czegoś prostszego, naturalniejszego. On się być może czymś zmęczył. Może wymaganiami, może tym, że Angelina nie jest taka ciepła? Może ta zwykła fajna dziewczyna wygrywa?”. A jeśli tak jest, to czyż nie byłby to wspaniały koniec bajki?
Tekst KATARZYNA SIELICKA