Reklama

Reklama

Dla Borysa Szyca rola w „Listach do M. 3” była pierwszym występem w serii świątecznych filmów. W naszym wywiadzie przyznał, że zdecydował się na nią, ponieważ był zmęczony grą w „ciężkich” filmach, a chciał zagrać w takim, który będzie mógł obejrzeć razem z córką albo mamą. Co jeszcze powiedział o pracy na planie? O najzabawniejszych sytuacjach na planie filmowym oraz o aktorskich spotkaniach po latach opowiedział w naszym wideo!

Borys Szyc o „Listach o M. 3”

– W nowej uroczej komedii „Listy do M. 3” grasz nieśmiałego policjanta. W życiu też bywasz taki nieśmiały w miłości?

Bywam. Choć robię wrażenie otwartego, to jednak jestem pozamykany na różne klucze i długo trwa, zanim komuś zaufam. Nie zagrałem więc kogoś mi kompletnie nieznanego. Ale mój bohater jest zamknięty ponadnormatywnie. Na pewno nie mam takiego problemu i nawiązywaniem kontaktu jak on.

– Nigdy nie miałeś problemu z nieśmiałością wobec dam?

Nie, bo wychowany byłem przez kobiety. Mój świat się kręcił wobec mamy, babci, różnych cioć, koleżanek mamy, a moją pierwszą miłością była pani Krysia z przedszkola. Jestem kochliwy od dziecka, kobiety uwielbiam. Lepiej się czuję w ich towarzystwie niż w męskim.

– Bo w męskim ty musisz być męski?

I cały czas powinienem coś udowadniać, a to mnie żenuje.

– W „Listach do M. 3” na pewno będziesz się podobał. To dla Ciebie ma znaczenie?

Oczywiście, że ma. Z pewnością ten film będzie oglądany.

– Czemu tak lubimy komedie romantyczne ze świętami Bożego Narodzenia w tle?

Bo to czas pełen magii. A w „Listach do M. 3” magii jest bardzo dużo. I można pójść do kina całą rodziną, z mamą, babcią, dziećmi i wszyscy mają poczucie, że dzieje się coś fajnego. To też forma okazywania sobie miłości.

– Gdy czytałeś scenariusz, spodobał ci się twój bohater?

Ten film był dla mnie oddechem od ciężkiego kalibru filmowego – „Pokotu” czy filmu o Kantorze, który nadal jest realizowany. Twórcy „Listów do M. 3” odezwali się do mnie, gdy byłem już zmęczony ciężkimi tematami. Poza tym to była okazja do spotkania z reżyserem Tomkiem Koneckim. A stacja TVN pozwoliła mi pozmieniać trochę scenariusz i wprowadzić kilka moich pomysłów. To zawsze jest kuszące.

–Jakich?

Choćby nazwisko mojego bohatera – Gibon, bo się giba, taki ma komediowy sposób poruszania się i pościgu za przestępcami. To też wymyśliliśmy.

Co jeszcze w nowej VIVIE!?

MARINA ŁUCZENKO-SZCZĘSNA o tym, jak walczyła o siebie, swojej nowej płycie oraz blaskach i cieniach życia ze sławnym piłkarzem, Wojciechem Szczęsnym. JOANNA KOS-KRAUZE w niezwykłej rozmowie przyznaje, że, żeby żyć, trzeba pogodzić się z odchodzeniem. Jedno z najgorętszych nazwisk polskiego kina, JAKUB GIERSZAŁ, po raz pierwszy opowiada o blaskach i cieniach sławy. Seksbomba lat 60., laureatka dwóch Oscarów, JANE FONDA, twierdzi, że trzecia część życia — po sześćdziesiątce — może być najlepsza. Warunek? Trzeba zrobić rachunek dawnych błędów.

Nowy numer VIVY! (23/2017) w sprzedaży już od czwartku, 16 listopada!

Marina Łuczenko-Szczęsna, VIVA! listopad 2017, okładka 23/2017
Marcin Kempski/I LIKE PHOTO

Reklama

Zobacz także: „Musiałem pić, żeby dalej funkcjonować”. Borys Szyc opowiedział o nałogu i byciu „świeżym trzeźwym alkoholikiem’’

Reklama
Reklama
Reklama