Reklama

Mówi, że jej życie dopiero się zaczyna. Jest drobna i krucha. Ale też silna i niezmordowana. Potrafi przyjść na plan filmowy z połamanymi żebrami, z połamanym sercem i zagrać rolę życia. Na koncie ma już trzy takie kreacje. Za Wisłocką w Sztuce kochania właśnie odebrała Orła dla najlepszej aktorki. Magdalena Boczarska to bohaterka okładki najnowszej VIVY!. W wyjątkowo emocjonalnej rozmowie z Beatą Nowicką opowiedziała o pracy, pasji i nowej roli - mamy.

Reklama

Magdalena Boczarska w nowej VIVIE!

Syn, miłość, wielkie role, wspaniałe nagrody, w tym roku czterdziestka…

– Michalinie Wisłockiej przez lata zarzucano, że porzuciła dziecko dla kariery naukowej. Że pomagała kobietom, a nie miała czasu dla córki. Że zajęła się nauką, swoim powołaniem, swoją pasją, postawiła na siebie zawodowo, a nie myślała o córce.

Mężczyzn nikt nie osądza za takie decyzje. O nich się wtedy mówi, że dokonują wielkich czynów, o kobietach, że „porzucają” dzieci i rodzinę. Córka Wisłockiej powiedziała mi kiedyś: „Może mama nie była najlepszą mamą, ale była najcudowniejszą przyjaciółką na świecie i oddała mi to wszystko z nawiązką w dorosłym życiu”. Ja uważam, że mam najcudowniejszą mamę i być może bez tych przygód, które były konsekwencjami jej wyborów, nie byłabym w tym miejscu życia, gdzie jestem. Może to wyzwoliło we mnie pewnego rodzaju instynkt walki, instynkt przetrwania, który jest teraz najistotniejszym elementem mojego życia i kariery.

– Ten instynkt walki wyeliminował w Tobie strach?

Nie. Ogromnie boję się śmierci i chorób swoich bliskich, cierpienia. Boję się samotności. To straszne uczucie. Człowiek, nawet jak jest spełniony i ma rodzinę, to gdzieś tam zawsze czuje się samotny, myślę, że szczególnie artyści tego doświadczają. Odkąd mam dziecko, boję się jej mniej, chociaż dzieci nie rodzi się dla siebie, rodzi się je dla świata. Nie mam dziecka dlatego, że nie chcę być samotna, ale wydaje mi się, że takie poczucie, że mam dla kogo żyć, jest bardzo cenne.

– Syn całkowicie Cię zawłaszczył?

Jestem raczej z tych zakochanych matek, ale rozsądnych (śmiech). Wracam do pracy na tyle, żebym czuła się z tym dobrze i jako aktorka, i jako młoda mama. Nie wskoczyłam jeszcze do żadnej nowej dużej produkcji, na razie wróciłam po przerwie do grania w teatrze. Uważam, że to zdrowe i higieniczne, bo zostawiam synka tylko na chwilę, a jednocześnie sama mam taki oddech dla siebie i wracam dużo bardziej spełniona. Uwielbiam z nim być, zostawać w domu i oddawać mu każdą chwilę. Mam też takie poczucie, że czas spędzony z nim bardzo mnie wzbogaca. Jest największą wartością, jaką mogłam dostać od losu, największym prezentem. Śmieję się, co mi tam nagrody, ja mam Henia!

– Jesteś jedynaczką, złamiesz ten schemat?

Czasem mam wrażenie, i mówię to zupełnie na serio, że chyba tak naprawdę tylko mój anioł stróż Wisłocka wie, co mnie w życiu czeka (śmiech).

– Zostawiasz coś losowi?

Absolutnie tak. Nie walczę o niektóre rzeczy na siłę, bo wiem, że nie mam na nie wpływu. Czasami lepiej coś zostawić i pozwolić rzeczom się zadziać albo życiu się toczyć. Odbierając Orła, powiedziałam, że Wisłocka nieprzypadkowo wybrała sobie moment, kiedy film o niej był robiony. Ja w to głęboko wierzę, że ona miała takie poczucie, że jeszcze tupnie nogą i będzie miała coś do powiedzenia. Że jeszcze coś dla Polek zrobi. Czterdzieści lat, a „Sztuka kochania” wciąż jest aktualna, przez ten czas NIC nie wydarzyło się w temacie edukacji seksualnej. Jakie to smutne!

Nie jestem fanką obecnej władzy, ale żadna wcześniej też nic z tym nie zrobiła, więc wszystko w naszych rękach, cała nadzieja. Film poszedł niedawno w świat, ma międzynarodową dystrybucję na Netflixie, dostał drugie życie, w Polsce też zrobił dużo dobrego zamieszania – no sztos, jak ja to mówię (śmiech). Kto by pomyślał, że tyle się wydarzy. I to na pewno jeszcze nie koniec. Ba! Mam wrażenie, że moje życie w pewnym sensie dopiero się zaczyna!

Cały wywiad z Magdaleną Boczarską dostępny w nowej VIVIE! już od czwartku 19 kwietnia!

Reklama
MARCIN KEMPSKI/I LIKE PHOTO

Co jeszcze w nowej VIVIE! 8/2018?

Mariona Bojarska-Ferenc z synem, Aleksem. Razem wydali książkę kucharską, w której opowiadają, jak celebrują życie i posiłki. Oszołom, obibok… Tak mówiono o Miśku Koterskim. To się zmieniło, gdy się zakochał i został ojcem. A także, Książę Karol. Czy wizerunek nudnego safanduły oddaje prawdę o następcy brytyjskiego tronu? W VIVA! Podróże, niezwykła wyprawa do Wietnamu. A w dziale stylowym, w trendach: jaskrawożółte akcesoria, kreski i paski od stóp do głów oraz energetyczne printy w stylu mangi.

Reklama
Reklama
Reklama