Od „Zakazanych piosenek” do „Złotopolskich”. Zofia Jamry szokowała na scenie, ekranie i w życiu
Nie dostała zaproszenia na premierę filmu, w którym zagrała
- Marek Teler
W pamięci widzów zapisała się rolą fojksdojczki Marii Kędziorek w filmie „Zakazane piosenki”, a młodsze pokolenie kojarzy ją z roli ekscentrycznej sąsiadki Gabrielów w serialu „Złotopolscy”. Przez wiele lat była też gwiazdą operetki i z powodzeniem kreowała wizerunek wampa. Zofia Jamry miała opinię skandalistki, chociaż tak naprawdę pragnęła po prostu miłości i zrozumienia.
Zofia Jamry: droga do sławy, czasy okupacji
Zofia Jamry przyszła na świat 27 lutego 1918 r. w Morszansku w obwodzie tambowskim w Rosji jako córka Mieczysława Szmurły i Jadwigi z Trzebińskich. Po śmierci ojca Zofii jej matka wyszła za mąż za prezydenta Łucka Stanisława Czarkowskiego, z którym doczekała się jeszcze dwóch córek – Jadwigi i Marii. Po zdaniu matury w Łodzi Zofia przeprowadziła się do Warszawy, gdzie już w grudniu 1936 r. zagrała epizodyczną rolę Cherubina w „Weselu Figara” na deskach Teatru Polskiego w Warszawie. Rok później wstąpiła z kolei do stołecznego Instytutu Reduty, w którym uczyła się i występowała w spektaklach aż do wybuchu II wojny światowej. W tym czasie wyszła za mąż za utalentowanego skrzypka Franciszka Jamrego i zaczęła używać jego nazwiska jako aktorka.
W czasie okupacji zatrudniła się jako kelnerka w jednej z wielu powstających wówczas w stolicy kawiarni, lecz cały czas marzyła o karierze scenicznej. W końcu w 1940 r. pianistka i kompozytorka Mira Wereszczyńska zaproponowała jej oraz dwóm innym młodym artystkom – Lidii Machan i Murce Woronieckiej – stworzenie zespołu Trio Miry, który występował w warszawskich lokalach gastronomicznych.
Aktor Witold Sadowy wspominał po latach: „Już po pierwszym występie bardzo się spodobały. A ich piosenki, łatwe i przyjemne, do których muzykę i teksty pisała Mira Wereszczyńska, szybko się przyjęły i zdobyły popularność. Moja znajomość z Zosią, Murką i Lidką zaczęła się w kawiarni, kiedy biegaliśmy z tacą i obsługiwaliśmy gości. Wszystkie trzy to urocze i wspaniałe dziewczyny o dużym poczuciu humoru”.
W latach 1942–1944 Zofia Jamry grała również w koncesjonowanych przez niemieckiego okupanta teatrach jawnych Bohema, Złoty Ul i Wodewil, w których prezentowano lekki, wręcz frywolny repertuar, o czym zresztą świadczą nazwy sztuk – „Ali Baba i 40 żon”, „Ona i ich siedmiu” czy… „Cacko z dziurką”. Już 22 marca 1945 r. Komisja Weryfikacyjna ZASP-u po zbadaniu wojennej działalności artystycznej Jamry postanowiła zabronić jej grania w Warszawie i w Łodzi do 31 sierpnia 1946 r.
9 kwietnia 1945 r. anulowała jednak swoją decyzję i postanowiła „udzielać pani Jamry sporadycznie prawa angażowania się do czasu decyzji Komisji Egzaminacyjnej”. Miało to zapewne związek z odwołaniem się aktorki od wyroku – przygotowywała się bowiem do eksternistycznego egzaminu ZASP-u, który zdała w czerwcu 1945 r., więc zależało jej na pozytywnej rekomendacji.
Zobacz też: Fatalny romans, depresja, alkoholizm... Jak dziś wygląda życie Anny Majcher?
Zdjęcie z planu filmu pt. Zakazane Piosenki w reżyserii Leonarda Buczkowskiego. Z prawej aktorka Zofia Jamry, 1946 r.
Zofia Jamry: zagrała w filmie „Zakazane piosenki”
Po zakończeniu wojny Zofia Jamry znalazła się w Sopocie, gdzie w latach 1945–1946 występowała w Teatrze Dramatycznym Województwa Gdańskiego. W międzyczasie na przełomie 1945 i 1946 r. pracowała na planie realizowanego w Łodzi filmu „Zakazane piosenki”, w którym wcieliła się w rolę folksdojczki Marii Kędziorek. Chociaż była to epizodyczna rola, postać współpracującej z Niemcami zjawiskowej blondynki zapadła wielu widzom w pamięć.
Po latach Jamry tak wspominała pracę na planie: „Przyjechałam do Łodzi. Miałam na sobie płaszcz, w którym przechodziłam niemal całą wojnę. A że ów płaszcz wyglądał jeszcze jako tako, zapytali mnie, czy nie zagrałabym folksdojczki. Dlaczego miałabym nie zagrać? Rola jak rola – ważne, że przynajmniej płacili skromne honorarium. Za to mogłam zagrać z własnym psem. Miłość do psów została mi na całe życie”. Film pojawił się w kinach 8 stycznia 1947 r., lecz Zofia Jamry… nie dostała zaproszenia na jego premierę. I to nie z powodu roli, jaką grała, a występów w okupacyjnych teatrach jawnych, które – mimo weryfikacji – nadal były źle widziane przez komunistyczną cenzurę.
W latach 1946–1949 artystka występowała w Teatrze Nowym w Poznaniu i już wówczas przykuwała uwagę publiczności swoją wyjątkową urodą i talentem, między innymi w roli Glorii Mill w sztuce „Jaś u raju bram”, którą przed wojną grała w Cyruliku Warszawskim Hanka Ordonówna. „Jej partnerem był Roman Zawistowski, który wcześniej był partnerem Ordonki. Zosia zaziębiła się wtedy i musieliśmy jej piosenkę »Związane ręce« grać w pięciu czy sześciu różnych tonacjach. Robiła odpowiedni gest ręką i wiedzieliśmy, że mamy grać ton wyżej lub ton niżej” – wspomina akompaniujący jej wówczas pianista i kompozytor Zbigniew Rymarz.
Następnie przez rok grała w Teatrze Literacko-Satyrycznym „Osa” w Łodzi, po czym w 1950 r. dołączyła do zespołu łódzkiego Teatru Muzycznego, w którym spędziła sześć lat. Występy w operetkach przyniosły jej dużą popularność i zapewniły status lokalnej gwiazdy. „Mówią, że jej pojawienie się na Piotrkowskiej paraliżowało ruch na ulicy. Podobno jako pierwsza rozebrała się na scenie. Było to bodaj w roku 1953, siedziała tyłem przy lustrze, śpiewając w »Madame de Pompadour«” – wspominała po latach Krystyna Janda w poświęconym aktorce felietonie.
Kontrowersyjne role Jamry sprawiły nawet, że na pewnym etapie jej kariery zainteresował się nią Urząd Bezpieczeństwa i to w dość dziwnym kontekście, biorąc pod uwagę powodzenie, jakim cieszyła się wśród mężczyzn. Otóż bezpieka podejrzewała gwiazdę operetek o to, że jest lesbijką. Podejrzenia te okazały się jednak całkowicie bezpodstawne, a bazowały jedynie na tym, że aktorka… oglądała przywieziony z Francji film pornograficzny na przyjęciu u tancerza i choreografa Witolda Grucy. „Są to jakoby sfilmowane sceny aktów płciowych pomiędzy osobami jednakowej płci, jak też różnej, przedstawione w formie jak najbardziej drastycznej i pozbawionej wszelkich skrupułów” – relacjonował seans filmowy pracownik UB.
W 1956 r. Zofia Jamry wróciła do Warszawy, gdzie przez dwa lata występowała w Teatrze Syrena. Kompozytor Zbigniew Rymarz mówi o niej: „Ona ciągle chciała mieć męża. Robiła wokół siebie atmosferę wampa, który nieustannie wdaje się w romanse, ale to wszystko była nieprawda”. Wspomina jednak, że w Syrenie faktycznie wdała się w romans z żonatym kolegą z pracy. Kiedy jego żona zadzwoniła do Jamry i zwierzyła się: „Pani Zosiu, czy pani wie, że mój Boguś mnie zdradza”, aktorka odpowiedziała tylko ze spokojem: „Co pani powie… A mnie nie zdradza!”. Sama była z kolei chorobliwie zazdrosna o swojego męża Franciszka Jamrego, a koledzy z teatru niejednokrotnie żartowali, że kiedy ona występuje na scenie, jej mąż zabawia się w towarzystwie innych kobiet.
W latach 1958–1981 Zofia Jamry grała z kolei na deskach warszawskiego Teatru Komedia, gdzie utrzymała swój status operetkowej diwy, choć próbowała swoich sił także w rolach dramatycznych. Grywała też role drugoplanowe i epizodyczne w polskich filmach, między innymi w „Sprawie do załatwienia”, „Jak być kochaną”, „Doktorze Judymie” i „Strachach”.
Na małym ekranie można ją było z kolei oglądać w niewielkich rólkach w „Wojnie domowej”, „Polskich drogach”, „Zmiennikach” czy „Modrzejewskiej”. W serialu „Ballada o Januszku” zagrała zaś współlokatorkę Gieni w sanatorium i w wieku 69 lat pokazała swój biust, przechodząc do historii jako jedna z najstarszych polskich aktorek w rozbieranej scenie.
Czytaj także: Bohdan Łazuka od zawsze był kobieciarzem. Z ostatnią żoną rozwiódł się i ożenił ponownie
Zofia Jamry: małżeństwa, życie prywatne
Po rozwodzie z Franciszkiem Jamrym aktorka jeszcze dwukrotnie wychodziła za mąż. 23 kwietnia 1981 r. w kościele św. Zbawiciela w Warszawie poślubił ją znacznie od niej młodszy Ryszard Kosek. Zabawną anegdotę związaną z uroczystością wspominał Stanisław Radomyski w książce „Pożegnanie z kawalerią”: „Gdy paniom w biurze, w którym pracowałem, powiedziałem, że wychodzę na ślub Zosi Jamry do kościoła św. Zbawiciela, parsknęły wszystkie śmiechem: – Ależ szefie – krzyknęły – przecież o tej godzinie w kościele św. Zbawiciela jest właśnie pogrzeb Ludwika Sempolińskiego, który zmarł 17 kwietnia 1981 r. Byłem zaskoczony. Zaraz chwyciłem za słuchawkę i gdy Zosi przekazałem uwagę moich pań, usłyszałem jej komentarz wypowiedziany z teatralnym spokojem: »To idź na pogrzeb, a jeśli tam nie zgniotą cię w tłumie, zostań na moim ślubie, dobrze?«”.
Na planie kręconego w 1989 r. serialu „Modrzejewska” Zofię Jamry poznała Krystyna Janda, która tak zapamiętała charyzmatyczną aktorkę: „Zachwycała nas wszystkich, bawiła, rozśmieszała do łez, a kiedy znikała, tęskniliśmy do niej tak, jak jej (wiele lat zresztą od niej młodszy) mąż, który towarzyszył jej całymi dniami na planie, często samotnie w samochodzie z ich ulubionym psem. Czekał po to, żeby po ujęciu móc z nią być albo jej w czymś pomóc. Nie spuszczał jej z oka, śmiał się ciągle na nowo z jej opowiadań, patrzył zachwycony jak gra, chłonął, dbał o wszystko, pomagał we wszystkim, zmieniał na jej nadwerężonym podczas pracy barku bandaże. Przybiegał z gorącą herbatą i tęsknił nawet podczas dłuższych ujęć”. Zapamiętała również wyjątkową miłość Zofii Jamry do psów – aktorka utrzymywała, że jej ukochany piesek ma duszę i nawet rozpoczęła rozmowy z księdzem, aby go ochrzcił.
Szczęśliwe – mimo znacznej różnicy wieku – małżeństwo Jamry i Koska zakończyła jego przedwczesna śmierć. Pod koniec lat 90. aktorka związała się jednak z kolejnym mężczyzną, Krzysztofem Chorzewskim, który został jej trzecim mężem i przywrócił jej radość życia. W tym czasie znów zaczęła pojawiać się na ekranach telewizorów. W latach 1998–2004 wcielała się w rolę pani Michaliny, sąsiadki Gabrielów, w serialu „Złotopolscy”, a w 2004 r. zagrała Millerową, szefową kuchni w karczmie Hubertus, w serialu „Stacyjka”. Dopóki pozwalało jej zdrowie, użyczała też głosu wiejskiej kobiecie Pelagii Jaroniowej w słynnym słuchowisku radiowym „W Jezioranach”. Były to jej ostatnie role, ponieważ postępująca choroba zmusiła ją do rezygnacji z aktorstwa.
Zofia Jamry zmarła 30 grudnia 2006 r. w wieku 88 lat i została pochowana na cmentarzu Bródnowskim. Przemówienie na jej pogrzebie wygłosiła wieloletnia przyjaciółka Alina Janowska, z którą występowała w „Zakazanych piosenkach” i z którą po latach spotkała się na planie „Złotopolskich”. Aktor Witold Sadowy tak żegnał ją w nekrologu: „Była lubianą i serdeczną koleżanką. Uczynną i wrażliwą na ludzką krzywdę. Długie lata chorowała. Żegnaj Zosiu. Wystarczająco się wycierpiałaś. Śpij spokojnie”.
Zobacz też: Łucja Prus śpiewała „W żółtych płomieniach liści”. Gdy chciała wrócić na scenę, było już za późno