Reklama

Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. We wrześniu ubiegłego roku Artur K. wyszedł na przepustkę z więzienia, w którym odsiadywał wyrok za zabicie swojej dziewczyny. Popełnił wtedy kolejne morderstwo – gołymi rękami udusił narzeczoną i jej trzyletniego syna, Oskara. Do tragedii doszło na warszawskim Śródmieściu. Okazuje się, że była to aż 90. przepustka Artura K. Jak to możliwe?

Reklama

Zbrodnie Artura K.

W 2004 roku mężczyzna udusił swoją 19-letnią wówczas dziewczynę. Jej ciało znalazła w wannie matka. Artur K. sam zgłosił się wtedy na policję, tłumacząc, że sprowokowała go informacja, że jego partnerka pracuje w agencji towarzyskiej. Informacja ta nie została potwierdzona, a on trafił do więzienia na 15 lat. Według służby więziennej w czasie odsiadywania kary nie sprawiał kłopotów i zachowywał się niemal wzorowo. Ukończył w tym czasie szkołę średnią i utrzymywał kontakt z rodziną. Za dobre sprawowanie został przeniesiony do zakładu półotwartego o zmniejszonym rygorze. Zaczął bardzo często korzystać z przepustek.

Właśnie wtedy poznał przez internet swoją późniejszą narzeczoną, Monikę K. Para planowała ślub. Dwa tygodnie przez planowanym terminem Artur K. udusił 35-letnią kobietę i Oskarka. Ciała ofiar podwójnej zbrodni znalazła matka zamordowanej. Zaniepokojona wezwała ślusarza i siłą dostała się do mieszkania. Po makabrycznym odkryciu wezwała policję. Zabójca sam zgłosił się na komisariat. Nie są znane jego motywy.

Zbyt liberalne wydawanie przepustek?

Czy tej tragedii można było uniknąć? Zabójca cieszył się w więzieniu bardzo dużą swobodą. Teraz wszczęto postępowanie przeciwko dziewięciu funkcjonariuszom Służby Więziennej. Prawdopodobnie popełnili oni wiele rażących błędów i zaniedbań. Oskarżonemu Arturowi K. zbyt łatwo przyznawano przepustki. „Specjaliści, którzy sprawdzają ich działania dopatrzyli się nieprawidłowości. Związane są z niezachowaniem należytej staranności i liberalnym postępowaniem w przypadku udzielania przepustek. Skazany w ciągu ostatnich dwóch lat 90 razy korzystał z zezwoleń na opuszczenie zakładu karnego”, powiedziała rzeczniczka dyrektora generalnego Służby Więziennej Elżbieta Krakowska.

Reklama

Funkcjonariuszom grozi nagana, obniżenie stopnia, wyznaczenie niższego stanowiska lub nawet wydalenie ze służby. Wcześniej pracownicy Służby Więziennej tłumaczyli się tym, że wcześniej za każdym razem Artur K. wracał z przepustek punktualnie, a jego zachowanie nie budziło zastrzeżeń.

Facebook
Reklama
Reklama
Reklama