Reklama

Rzadko wypowiada się na tematy prywatne. Teraz zrobiła wyjątek. Anna Starmach jest szczęśliwą żoną i mamą. W rozmowie z Beatą Nowicką opowiedziała o miłości, małżeństwie i macierzyństwie. Co zdradziła na temat relacji jaka łączy ją z ukochanym? Jak opisuje smak miłości?

Reklama

Gdyby nie mogła Pani używać słowa „pyszne”, czym by je Pani zastąpiła?

To jest najtrudniejsze pytanie! „Smakowite” nie jest odpowiednie, „obłędne” jest zbyt mocne, „doskonałe” też się nie nadaje, bo pyszne wcale nie musi być doskonałe. Po prostu nie wiem… Może dlatego lubię nadużywać tego słowa. W nim jest wszystko.

Jaki smak ma miłość? Oprócz tego, że jest pyszna, oczywiście…

(śmiech) Miłość dla mnie jest połączeniem głodu z nasyceniem. Najbardziej na świecie lubię taki stan, kiedy mam wspaniały posiłek, zjem odpowiednią ilość moich ulubionych rzeczy i potem siedzę na kanapie, jest mi tak błogo, tak wspaniale, wspominam z rozmarzeniem to, co zjadłam, te pyszne smaki, ale nie jestem przejedzona. Myślę, że jeszcze zjadłabym łyżkę tego tatara, kilka łyżek tej zupy dyniowej i kolejny kawałek ciasta czekoladowego, ale nie zjem, bo nie mam. Cały czas czuję niedosyt i cieszę się na tę chwilę, kiedy znowu to zjem. To takie poczucie bezpieczeństwa połączone z tęsknotą.

Poznałaby Pani Jagnę po zapachu?

Mam nadzieje, że tak. Pachnie tak pięknie, że prawie przestałam używać perfum. Stwierdziłam, że to byłby grzech zabijać tak idealny zapach: słodki, mleczny, lekko waniliowy, z nutą brzoskwini, nutą mango, odrobiną róży. A przy tym jest rześki, świeży, czysty, trochę w nim pudru, trochę wykrochmalonej pościeli. Uwielbiam ją wąchać, budzić się, kiedy jej twarzyczka jest blisko mojej. To jest magia.

Czy wciąż chodzi Pani z mężem na randki?

Oczywiście, może nie, jak dawniej, raz w tygodniu, ale raz w miesiącu. Jest kino, kolacja we dwoje. Babcia wtedy przychodzi na dyżur. Zawsze mówi: „Wracajcie, kiedy wam będzie pasowało, możecie wrócić nawet jutro”. Na początku w każdej minucie myślałam o dziecku, potem co pięć minut, teraz ten czas wydłużył się nawet do pół godziny, ale tylko dlatego, że Jagna jest w rękach kochającej babci.

Na jakich fundamentach zbudowała Pani swoje małżeństwo?

Przez długie lata poszukiwałam bezpieczeństwa w związku. Piotrek jest osobą, na którą zawsze mogę liczyć. Która mnie kocha i akceptuje niezależnie od moich różnych humorów, stresu. Jest wobec mnie bardzo wyrozumiały. Natomiast jest zupełnie ode mnie różny. Sprawia nam ogromną frajdę, że siedzimy oboje na tej samej kanapie i czytamy kompletnie inne książki. Każde z nas ma swoje życie, ale mamy też życie wspólne. Każde z nas ma własne pasje. Ja jestem mało sportowa, on jest bardzo sportowy. Ja gotuję, on je. Dogadujemy się.

Widzę.

Mamy trzy światy, Jagna jest czwartym światem. Wiem, że Piotr mnie bardzo szanuje, ja szanuję jego, liczę się z jego zdaniem, a on z moim. To jest piękne, że ktoś nie macha ręką, nie lekceważy, nie przewraca oczami… Jestem dla Piotrka bardzo ważna i ja to wiem. On jest dla mnie bardzo ważny i mam nadzieję, że on to wie. Pielęgnujemy małe rzeczy. Kiedy kilka dni temu wracałam znad morza, czekał na mnie na lotnisku z bukietem kwiatów. Może to jest strasznie sztampowe, ale cudowne. Dostaję prezenty bez okazji, wystarczy, że wymienię tytuł książki, następnego dnia już ją mam w domu. Piotr ma wyostrzone oko na szczegóły. Kiedy widzi, że czegoś mi brakuje, coś poprawiłoby mi komfort życia, zaraz pojawia się w moim otoczeniu.

Reklama

Brzmi wspaniale.

Ale ma też drugą stronę. Jak odpryśnie mi lakier od paznokcia, jest pierwszą osobą, która to zauważy (śmiech). Piotr jest zresztą największym znawcą mojego stylu. Nim gdziekolwiek wyjdę, musi być akceptacja męża. Niektóre kobiety mówią, że dla nich to nie jest istotne. Dla mnie to jest bardzo istotne, żeby podobać się mojemu mężczyźnie. Patrzy na mnie wielu, ale mój jest tylko jeden.

Adam Pluciński/MOVE
Reklama
Reklama
Reklama