Kim jest Anna Skura, uczestniczka programu Agent Gwiazdy 3?
Mówią o niej: „Najseksowniejsza polska blogerka fit”
Mieszkała pod Warszawą, pracowała na etacie. Zwyczajnie. Odważyła się podjąć decyzję, która dała jej wolność i spełnienie. Dziś jej domem jest cały świat. Jest jedną z najpopularniejszych polskich blogerek. Pisze o modzie, podróżach i swoim niezwykłym życiu. Ciągle gdzieś gna! Kim jest Anna Skura, uczestniczka programu Agent-Gwiazdy 3?
Kim jest Anna Skura?
Piszą o niej „Najseksowniejsza polska blogerka fit”. Anna Skura ma 31 lat. Na co dzień prowadzi bloga podróżniczo-lifestylowego What Anna Wears, a także kanał na Youtube. Na Instagramie śledzi ją ponad 244 tysięcy osób, gdzie zamieszcza zdjęcia ze swoich podróży i promuje zdrowy tryb życia. Sześć tygodni w USA, półtora dnia w Polsce, tydzień we Włoszech, a następnie Tajlandia? Nie ma problemu! Już podczas jednego wyjazdu myśli, gdzie jechać dalej. Jedna podróż napędza drugą.
Czy swoje doświadczenie wykorzysta podczas udziału w Agent-Gwiazdy 3? Dwa lata temu wzięła udział w wyjątkowej sesji VIVY!. Anna Skura opowiedziała Katarzynie Sielickiej o drodze, którą przeszła, marzeniach i miłości, która daje jej siłę.
Anna Skura w wywiadzie VIVY!
Bloga What Anna Wears założyła 7 lat temu. Postanowiła z dnia na dzień zmienić swoje życie o 180 stopni.
Jak to się stało, że podjęła szereg radykalnych decyzji, które sprawiły, że całkowicie odmieniła swoje życie?
Byłam jeszcze na studiach ale już pracowałam. Bloga whatannawears.com założyłam hobbystycznie, bo mi się to podobało. Zaczęło się od mody. Pokazywałam moje stylizacje czytelnikom, których zresztą było niewielu (śmiech). Na początku bloga oglądali znajomi i rodzina. Z czasem zaczął się rozwijać i czytelników przybywało.
To było tak, że patrzyłaś na siebie w lustrze i myślałaś: O, fajnie wyglądam, podzielę się tym z ludźmi? Nie myślałaś, żeby zostać modelką?
Chyba większość dziewczyn ma podobne myśli, marzenia. Ale moje predyspozycje lub raczej ich brak zweryfikowały te plany. Zaczęłam pracę jako asystentka projektantki, potem PR menedżer. Później poznałam mojego obecnego męża, który jest podróżnikiem i prowadzi firmę turystyczną.
Pokazał mi, że życie nie musi oznaczać pracy na etacie i tygodniowego urlopu raz w roku. Ciągle wyjeżdżał, a ja musiałam na niego czekać w Polsce, więc postanowiłam, że czas wziąć sprawy w swoje ręce, porzucić etat i wyjechać z nim do Maroka.
Postanowiłaś rzucić pracę dla miłości?
Po części na pewno tak. Prowadząc życie na etacie, miałam wrażenie, że to moje prawdziwe przebiega gdzieś obok. Chciałam się rozwijać. Widziałam, że mój blog rośnie, a mogę mu poświęcić czas tylko w weekendy, bo pracuję. A to za mało. Zanim się jednak zdecydowałam, wyjechałam z siostrą na Filipiny. Tu była zima, tam ciepło, zupełnie inny świat.
Myślę, że jeśli chcemy podjąć jakąś ważną decyzję w życiu, a nie mamy na to odwagi, to najlepiej wyjechać gdzieś daleko, bo ten dystans rzeczywisty, liczony w kilometrach, pozwala nam się też zdystansować psychicznie. I tak zdecydowałam się najpierw zakończyć swój wieloletni związek, a dwa lata później odejść z etatu.
Udaje Ci się łączyć styl fit, bieganie, wspinanie z modą, seksapilem i kobiecością. To niezwykłe połączenie.
Tak. Bo na przykład zdarza się, że w górach przez tydzień się nie myję. Tak było podczas wyprawy na Kilimandżaro. Teraz wybieram się na wyprawę, która będzie trwała trzy tygodnie, i wiem, że przez trzy tygodnie być może znów się nie umyję. Ale ja odnajduję w tym siebie, widzę balans.
W Dakarze spałam na chodniku, bo byliśmy tak zmęczeni, że się po prostu tam położyliśmy w śpiworach. Ale przecież jestem w pełni kobietą i uwielbiam tę sukienkę Balmain, obcasy i makijaż. Jedno drugiego nie wyklucza.
Piszą o Tobie „Najseksowniejsza polska blogerka fit”. Co myślisz o swojej konkurencji. Ani Lewandowskiej, Ewie Chodakowskiej?
Myślę, że to nie jest moja konkurencja. One są profesjonalnymi trenerkami, a ja to robię z zmiłowania, nie mam w tym kierunku wykształcenia. Choć cieszę się, że tym, co robię, mogę motywować moich odbiorców i zachęcić ich do działania. Ostatnio Facebook mi przypomniał, że trzy lata temu przebiegłam swój pierwszy maraton. To stosunkowo niedawno. Ale aktywna jestem od dziecka. To nie tylko bieganie, to też joga, wspinaczka, snowboard, surfing. Chyba nie ma sportu, którego bym nie próbowała.
Dlatego zajmujesz się tym na swoim blogu? Bo to już nie tylko moda.
Tak. To się zmieniło, kiedy zaczęłam pisać o maratonach. Pomyślałam: To nie jest moda, ale podzielę się tym z moimi czytelniczkami. I zaskoczyło mnie ogromne zainteresowanie tym tematem ze strony moich obserwatorów.
A Ty skąd czerpiesz wiedzę, którą im przekazujesz?
Od lepszych od siebie. Bardzo się inspiruję Martyną Wojciechowską, imponuje mi to, co ona robi praktycznie na każdej płaszczyźnie. Werwę i energię Ewy Chodakowskiej też czerpię garściami.
Ty też masz rzesze fanów. Na Instagramie obserwuje Cię ponad 100 tysięcy osób. Pamiętasz moment, kiedy zobaczyłaś, że Twój blog to sukces?
Kiedy zrezygnowałam z etatu, już po pierwszym miesiącu mogłam się utrzymać tylko z bloga. To był pierwszy sukces. Ale tak naprawdę zauważyłam, że największe zainteresowanie wzbudzają nie kampanie reklamowe czy okładki w pismach, tylko moje osobiste dokonania, personalne projekty, które opisuję. W ubiegłym roku biegłam półmaraton w Gambii. W bardzo trudnych warunkach.
To było wielkie przeżycie emocjonalne i fizyczne. Zauważyłam, że po tym wydarzeniu moi czytelnicy zaczęli mnie traktować inaczej. Za tym poszło oczywiście zainteresowanie firm, klientów. A kiedy weszłam na Kilimandżaro, wszyscy zrozumieli, że szmatki szmatkami, ale tutaj dzieje się coś poważnego.
Jak sobie wyobrażasz swoją przyszłość?
Nie wiem dokładnie, co to będzie. Ale to nie jest tak, że nie mam planu. Może ten plan dla mnie nie jest jeszcze napisany, może to, czym będę się zajmować, dopiero powstanie. Dziesięć lat temu nie było takiego zawodu jak bloger, a ja myślałam, że będę mieszkać pod Warszawą i pracować na etacie. Nie planowałam takiego życia, jakie prowadzę dziś. Najważniejsza jest dla mnie miłość i to ona napędzi resztę działań. Jesteśmy otwarci na to, co nam życie przyniesie.
A jak byś określiła ten czas, w którym jesteś?
Jest super. Jest bardzo intensywny, ale daje mi radość, satysfakcję i spełnienie. To zdecydowanie najlepszy czas w moim życiu. Pod koniec ubiegłego roku pomyślałam: Boże, nie sądziłam, że przez całe życie tyle przeżyję, a to się zdarzyło tylko w ciągu kilkunastu miesięcy. Czasami jeszcze walczę z błahymi sprawami, które zabierają mi energię, a nie powinny.
Jest coś, o czym jeszcze marzysz?
O Evereście.
Będziecie oglądać najnowszą edycję Agent Gwiazdy 3? Macie swoich faworytów?
1 z 6
2 z 6
3 z 6
4 z 6
5 z 6
6 z 6