Reklama

Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Ma tysiąc pomysłów na minutę i ani na chwilę nie zwalnia tempa. Największe wsparcie ma w swoim mężu. Robert Lewandowski jest jej najlepszym przyjacielem i doradcą. ,,Niech „power women” będzie stylem życia. To nie zawsze znaczy to samo, każda z nas ma własny scenariusz życia. Czy ja zawsze byłam silna? Najsilniejsza byłam na macie, ale miałam problemy gdzie indziej i nie zawsze sobie radziłam. Ważne, żeby kobiety miały poczucie własnej wartości", mówi nam Anna Lewandowska. Czy trenerka marzy o zagranicznej karierze?

Reklama

Intensywna praca bizneswoman, treningi, macierzyństwo. Jak Ty godzisz to wszystko?

Kiedy jesteśmy w Monachium, mamy normalne życie rodzinne. Córeczka zaczęła chodzić do żłobka. Jemy wspólne śniadanie, mąż jedzie na trening, ja najczęściej pierwszą połowę dnia spędzam przy komputerze, cały czas na telefonach. Swoje social media prowadzę sama, sama odpowiadam na komentarze, bo chcę mieć kontakt z ludźmi, wiedzieć, czego ode mnie oczekują. Robię swój trening, a po południu jesteśmy dla siebie.

Jak mówisz „dom” to myślisz…?

Rodzina. Mój dom jest tam, gdzie moja rodzina. Robert i Klara. W tym roku mieliśmy wyjątkowo długie wakacje, prawie miesiąc. I już tęskniliśmy za ordnungiem. Mój mąż mówi: „Jak skończę karierę, to dalej musimy mieć taki ordnung”. Odpowiadam: „No raczej”.

Myślisz o karierze zagranicznej?

Tak, to naturalna kolej rzeczy. Tym bardziej że mój mąż przedłużył kontrakt z Bayernem Monachium. Właśnie została przetłumaczona na niemiecki moja druga książka. Coraz częściej jestem zapraszana na eventy, do wywiadów, sesji zdjęciowych. Ale przede wszystkim chcę wyjść na rynek niemiecki z moimi produktami i z moim najnowszym projektem, który w październiku będzie miał premierę.

Czy Ty się nigdy nie zatrzymasz?

Mam nadzieję! Umiejętność zarządzania to też umiejętność skupiania się na najważniejszych sprawach. Jestem dumna z mojej aplikacji, która ma już ponad 600 tysięcy użytkowników i w tym kierunku również duży krok robię za granicą – powstaje wersja po angielsku i niemiecku. Będę też cały czas się kształciła jako trener.

W Niemczech rozpoznają Cię na ulicy?

Już się zaczyna. Robert jest rozpoznawalny, a fani żyją życiem piłkarzy. Na stadionie są żony, paparazzi robią zdjęcia. Akceptujemy tę popularność, zgodziliśmy się na to. Ma to plusy – przede wszystkim plusy!

Reklama

Co lubisz w popularności?

Ludzi, których spotykam. Lubię też to, że mogę przekazać to, co wiem. To daje mi siłę, energię. Jestem świeżo po Camp by Ann, słyszałam od dziewczyn: „Podziwiam cię”. A to nie jest tak, że Lewandowska już tego nie potrzebuje. Ja też potrzebuję wsparcia i tego, że ktoś powie: „Dzięki”.

Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/Samesame
Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/Samesame
Reklama
Reklama
Reklama