Reklama

Zasady ze sportu Anna Lewandowska przeniosła do życia codziennego. Walczy, ale nie idzie do celu po trupach. Jest pewna siebie i jednocześnie wrażliwa. Gdy coś się dzieje, dzwoni do mamy. Ale to córkę nazywa „swoją małą nauczycielką życia”. Ciągle głodna nowych wyzwań, bo największą radość sprawia jej to, że może zmieniać życie kobiet. Co zdradziła w wyjątkowym wywiadzie VIVY! Power Woman?

Reklama

,,Siła kobiet” to są ostatnio modne słowa?

Anna Lewandowska: Są. Tak jak jest moda na zdrowe odżywianie. Ale ja powtarzam: „Niech zdrowe żywienie nie będzie modą, która przeminie, tylko naszym stylem życia”. Tak samo z „siłą kobiet”. Niech „power women” będzie stylem życia. To nie zawsze znaczy to samo, każda z nas ma własny scenariusz życia. Czy ja zawsze byłam silna? Najsilniejsza byłam na macie, ale miałam problemy gdzie indziej i nie zawsze sobie radziłam. Ważne, żeby kobiety miały poczucie własnej wartości. Żeby powiedziały: „Stop, panie szefie, proszę mi nie mówić, że jestem taka czy owaka. Ja jestem dobra w tym i w tym, i nie muszę być dobra we wszystkim, nie ma ludzi idealnych”. Trzeba znaleźć swoje mocne strony, mówić o nich głośno.

A skąd wzięło się Twoje poczucie własnej wartości?

Ze sportu. Sport mnie wychował, ukształtował. Pokazał, że mogę upaść, ale muszę otrzepać kolana i biec dalej, walczyć o swoje. Tę zasadę z maty przełożyłam do życia codziennego. I sprawdza się. Ale ja nie chcę cały czas walczyć. Po prostu robię swoje.

(...)

Mówisz też, że mąż jest Twoim najlepszym przyjacielem.

Mąż jest ze mną na co dzień. Potrafi powiedzieć: „Ania, źle to zrobiłaś” i potrafi pochwalić, chociaż daleki jest od „zagłaskiwania”. My, sportowcy, wolimy wymagać, niż chwalić. Jest przyjacielem i doradcą, który powie: „Ania, zagoniłaś się. Teraz stop”. To jest inna przyjaźń. Tu jest miłość, a to co innego.

(...)

Mama jest dla Ciebie kobietą najbardziej inspirującą?

Nie miała łatwego życia, ale była silna i zawsze starała się nas ochronić przed trudnymi sytuacjami. Rozpad rodziny, brak pieniędzy, nawet w pewnym stopniu bieda.

Chciałaś być taka jak mama, kiedy na nią patrzyłaś?

Nie całkiem. Moja mama jest duszą artystyczną, ja mam duszę sportowca. Były momenty, kiedy malowałam, rysowałam. Chodziłam do szkoły plastycznej. Ale chciałam robić coś innego. Mama jest kobietą, którą podziwiam, ale jest też moja córka, która przyczynia się do tego, że ja się zmieniam.

Nazywasz ją „swoją małą nauczycielką życia”.

Klara nauczyła mnie cierpliwości, większej pokory i tego, że nie da się wszystkiego zaplanować, że trzeba zwolnić. Nie muszę już trenować codziennie. Wystarczy cztery, pięć razy w tygodniu. Biorę córkę do wózka i biegniemy razem.

Spotykasz się z zazdrością? Bo jest Ci czego zazdrościć.

Na pewno tak. Pamiętam, jak kiedyś ktoś się zaśmiał: „Kurczę, wszystko wam wychodzi!”. A ja mam za sobą siłę przejścia przez chorobę. To było rok przed tym, zanim zaszłam w ciążę. Ja, zawsze zdrowa kobieta, a tu coś niezależnego ode mnie. Może tak musiało być.

Co wtedy myślałaś? To uczy pokory.

To było straszne. Przyjeżdżali do nas goście, robiliśmy w ogrodzie grilla, bawili się, ja robiłam dobrą minę do złej gry. Uciekałam w sport, potrafiłam iść na siłownię i ćwiczyć godzinami.

Ludzie o tym nie wiedzieli.

Mało kto wiedział, tylko najbliższe grono przyjaciół. To była trudna droga. Mówię o tym, żeby pokazać kobietom, że i z porażek, i z choroby możemy wyciągnąć lekcję. Inaczej spojrzeć na życie. Potem miałam też bardzo trudny poród, jeszcze trochę, a mogłabym odejść z tego świata. To też mi pokazało, że jestem mocna, że nie ma rzeczy niemożliwych i trzeba się cieszyć każdą chwilą.

Ty się nigdy nie załamujesz?

Kto się nie załamuje, no błagam! Jestem fighterką, podejmuję rękawicę. Ale na pewno nie będę szła po trupach do celu. Będę walczyła, na ile będę miała siłę i na ile godność mi pozwoli. Znam swoją wartość, jestem kobietą pewną siebie, natomiast jestem wrażliwa. Czasem płaczę i smucę się jak my wszystkie.

Kiedy płaczesz?

Kiedy się pokłócę z bliską osobą, bo mamy różne zdania, a ja mam silny charakter.

Potrafisz przyznać, że nie masz racji?

Już tak. Kiedyś nie potrafiłam. To jest kolejna zmiana. I płaczę, kiedy nie mam siły. Kiedy jestem zmęczona, przepracowana. Ostatnio w biurze stanęłam i się rozpłakałam przy wszystkich.

Reklama

Cały wywiad z Anną Lewandowską w nowej VIVIE! od czwartku 19 września w kioskach.

Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/Samesame
Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/Samesame
Reklama
Reklama
Reklama