Reklama

Andrzej Piaseczny w najnowszym wywiadzie wraca wspomnieniami do wydarzeń z przeszłości. To one najbardziej go ukształtowały. Artysta jest wdzięczny za dobre momenty i docenia porażki, z których wyciągnął najwięcej lekcji. Niedawno obchodził 50. urodziny, stworzył nową płytę 50/50 i nie boi się już otwarcie mówić o emocjach. Wokalista w szczerym wyznaniu otworzył się na temat swojego życia i jednego z najtrudniejszych etapów w swojej karierze. To dlatego na pewien czas zniknął z mediów. O czym mowa?

Reklama

Andrzej Piaseczny o poczuciu własnej wartości i budujących momentach w jego życiu

Swoje 50. urodziny potraktował jako bodziec do działania i postanowił, że będzie obchodził je z przytupem. Tak powstał jego album 50/50. „Mam nostalgiczną duszę i romantyczne, spokojne piosenki leżą w mojej naturze. Ale pomyślałem sobie, że skoro mam obchodzić 50. urodziny, to warto zrobić to z przytupem. (...) Oczywiście, swojego wieku już nie uniknę. Niezależnie od innych okoliczności, absolutnie jasne i naturalne jest, że czas nie stoi w miejscu”, wyznał w rozmowie z Michałowi Misiorkowi dla Plejady.

Andrzej Piaseczny wie, że wiele osób cały czas pamięta jego przeboje – Chodź, przytul, przebacz czy Śniadanie do łóżka. Tym razem pokusił się o wydanie roztańczonej płyty z nowym materiałem. „Znajduję się już zawodowo w miejscu, z którego trochę inaczej postrzegam rzeczywistość i inaczej proponuję muzykę mojej publiczności”, dodawał.

Pięćdziesiąte urodziny nie zmieniły nic w jego postrzeganiu świata, nie stały się przełomem, jak to się często zdarza w przypadku innych osób. Artysta podchodzi do wieku zupełnie inaczej, a daty traktuje jako „nieuniknioną rzeczywistość”. Posiada wiele zrozumienia do samego siebie i akceptacji.

„Moim zdaniem te punkty zwrotne w ogóle nie są zależne od wieku. One się po prostu przydarzają na różnych etapach naszego życia. Najlepiej jest, jeśli człowiek rozwija się w sposób świadomy, dużo ze sobą rozmawia i dochodzi do zgód wewnętrznych. A nic nie powoduje, że te kolejne progi związane z wiekiem, tracą na znaczeniu, jak życie w zgodzie ze sobą – uśmiechanie się do siebie, samoakceptacja, wiara w swoje możliwości”, mówił szczerze Michałowi Misiorkowi.

Ale nie zawsze miał w sobie tę wiarę i spokój. Andrzej Piaseczny nie ukrywa, że mocno zmieniły go wydarzenia z początków jego muzycznej drogi. W latach 90. muzyka popowa była traktowana po macoszemu. „Okrzyknięto mnie chłopcem z plakatu. Oznaczało to, że może i nawet jakoś wyglądam, może i trochę śpiewam, może i coś osiągnąłem, ale tak naprawdę jestem tylko kawałkiem zadrukowanego papieru, wydmuszką, w której środku nie ma żadnej esencji. Wtedy to przeżywałem, dziś się do tego uśmiecham”, wspominał.

Zdarzało się, że wiele razy czuł się ze sobą źle. Wokalista przytoczył wydarzenie, gdy po płycie Sax&Sex stworzonej z Robertem Chojnackim otrzymał Fryderyka.

„To, że niespecjalnie potrafiłem wtedy śpiewać, wiem dopiero dziś. I taka jest prawda, choć już wtedy miałem na koncie duże przeboje. (…) Mimo że odnosiłem sukcesy, brakowało mi wiary w to, co robię i w wartość moich działań”, wyznał. Zdarza się, że wokalista wciąż czuje się niewystarczający w pewnych polach, ale akceptuje to i nie ma powodów do rozpaczy. Czy wcześniej mu się to zdarzało?

„Moja rozpacz nie objawiała się żadnymi mocno emocjonalnymi atakami czy płaczami. Ale rzeczywiście, kiedyś miałem w sobie wiele różnych niezgód. Wydaje mi się, że dziś jestem już na tyle rozsądny, że przyjmuję rzeczywistość w znacznie spokojniejszy sposób”, mówi Michałowi Misiorkowi.

Zobacz też: Dlaczego Andrzej Piaseczny dokonał coming outu? Ujawniono sensacyjny powód!

Jacek Poremba/SHOOTME

Andrzej Piaseczny o występie na Eurowizji

Jednym z trudniejszych, a zarazem ważnych momentów w jego karierze był Konkurs Eurowizji w 2001 roku w Kopenhadze. Andrzej Piaseczny liczył, że zajmie wtedy drugie miejsce. Wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej. Utwór 2 Long nie zdobył uznania widzów, skrytykowano także sceniczny ubiór wokalisty. Polska zajęła 20 miejsce na 23 uczestniczące państwa. To był dla niego cios, trudne zderzenie i porażka. Zniknął na pewien czas, przeżył kryzys twórczy. Nie chciał słyszeć o nowych piosenkach, niektórzy się od niego odwrócili. Andrzej Piaseczny powrócił dopiero po kilku latach z nową energią i zapałem. Osiągnął sukces.

,,Dziś może już niewiele osób pamięta o moim występie na Eurowizji, ale to jednak ważna część mojej historii. Zaliczyłem upadek na kolana, po którym mogłem się podnieść lub nie. A dzięki pomocy moich przyjaciół i świetnych muzyków wstałem i nagrałem całkiem fajną płytę, po raz pierwszy pod imieniem i nazwiskiem”, zwierzał się w rozmowie z Plejadą.

Artysta mówi wprost, że każda porażka zbudowała jego poczucie własnej wartości. „Przeszkody na naszej życiowej drodze stawiane są po to, żebyśmy się mogli dzięki nim czegoś nauczyć”, dodaje. Teraz cieszy się każdym nowym dniem i wyzwaniem. Do współpracy nad płytą 50/50 zaprosił m.in. Kayah, Adama Sztabę Organka czy Kubę Badacha. Chciał zawrzeć w utworach wyrazisty charakter artystów, których sam na co dzień podziwia.

„I jeśli już rozmawiamy o poczuciu własnej wartości, to muszę przyznać się do tego, że zaprosiłem ich wszystkich na tę płytę trochę w ramach własnej terapii”, wyjaśnił. „Wiesz, że prawie za każdym razem okazuje się, że to, że ktoś osiągnął wielki sukces, wcale nie oznacza, że w siebie wierzy? (...)Nikt nie doceni nas bardziej niż my sami. I dopiero w momencie, gdy sami zaczniemy się doceniać, to ludzie dostrzegą, że świecimy trochę innym światłem”, kontynuował Andrzej Piaseczny.

Zawsze największym skarbem i wsparciem była dla niego publiczność, wierni fani, a za największe dokonanie ostatnich 50 lat swojego życia uznaje ludzi, którzy trwają przy jego boku nie tylko w dobrych momentach.

Źródło: Pelajda.pl

Reklama

Sprawdź: Andrzej Piaseczny zdradził kolejne szczegóły życia prywatnego: „Od dawna jestem pogodzony ze sobą”

Jacek Poremba/SHOOTME
Reklama
Reklama
Reklama