Reklama

To wschodząca gwiazda musicalu w Polsce! Anastazja Simińska wcieliła się w tytułową Aidę w nowym musicalu Teatru Roma. To niesamowita ponadczasowa opowieść o miłości. Muzykę do słów Tima Rice'a stworzył sam Elton John! Musical opowiada o zakazanym uczuciu nubijskiej księżniczki wziętej do niewoli przez Egipcjan i jej ukochanego, Radamesa. W roli Aidy... Anastazja Simińska, która zachwyciła wszystkich! Posiada niesamowity talent i wrażliwość. Jak wyglądała jej droga? O czym marzy i gdzie widzi siebie w przyszłości? Zapraszamy do lektury wywiadu!

Reklama

Najpierw Piloci, Robinson Crusoe, a teraz Aida na deskach Romy. Na castingach do musicalu pojawiło się 500 osób. Tobie udało się otrzymać główną rolę! Na tę chwilę jest ona tą wymarzoną?

Zdecydowanie tak. Marzenia się spełniają. Nie wiem, ile osób dokładnie walczyło o rolę Aidy, ale liczby robią wrażenie. Kiedy zobaczyłam listę castingową, trochę się przeraziłam! Przez chwilę przeszło mi przez myśl: “Co ja właściwie tu robię?!”. Byłam dobrze przygotowana, znałam wcześniej materiał i zależało mi na tej roli. Stwierdziłam, że muszę dać z siebie wszystko! Udało się!

Jak długo zajęły próby do premiery?

Pierwsze próby wokalne i choreograficzne trwały od maja do lipca. Po wakacjach mieliśmy dwa miesiące, by stworzyć cały musical i przenieść go na dużą scenę, która w Teatrze Roma opiera się na najnowszych technologiach. To było stresujące… Zastanawialiśmy się, czy uda nam się wszystko połączyć, czy każda obsada zdąży zrobić pełną próbę z kostiumami i zmianami dekoru. Na szczęście w tygodniu premierowym wszystko zaczęło się układać!

Na Brodwayu musical zagrano 2 tysiące razy. Można prorokować, ile spektakli zostanie wystawionych u nas?

Na razie gramy do czerwca. A co będzie dalej… Wszystko zależy od tego, jak publiczność nas przyjmie. Z tego co wiem, tytuł powraca na Brodway. Nie wiem, może my ich do tego zainspirowaliśmy! (śmiech) Nie dziwię się, bo to fantastyczna muzyka i disneyowska, ponadczasowa opowieść o miłości, pokonywaniu własnych słabości i nadziei. Nawet śmierć nie jest w stanie rozdzielić zakochanych - Aidy i Radamesa. Wzruszam się kiedy o tym myślę!

W którym momencie wzruszasz się najbardziej wcielając się w Aidę, nubijską księżniczkę?

Przejmujący był dla mnie utwór Taniec sukni. To scena, w której pojmany przez Egipcjan lud prosi Aidę, żeby została ich księżniczką. W prezencie otrzymuje suknię tkaną ze szmat. Na tydzień przed premierą odbyła się konferencja prasowa. Wtedy pierwszy raz założyliśmy kostiumy, „weszliśmy” w postaci. Przeżycie niesamowite. Ale jest wiele momentów, które mnie rozczulają.

Były już jakieś wpadki, niekontrolowane, zabawne chwile?

W Aidzie nie. Ale np. dziś w Robinsonie Crusoe moje spodnie chwilę przed wyjściem na scenę… pękły (śmiech). Okazało się, że były w praniu i podczas schylania się poszły mi wszystkie szwy na pośladkach. Zasłoniłam się marynarką, ale tańczyłam dość specyficznie. Koledzy mi wcale nie pomagali (śmiech).

W musicalu na tle wszystkich wybija się ten Twój głos - Aidy, mocnej, stanowczej, a zarazem wrażliwej kobiety. Twoja bohaterka to prawdziwa wojowniczka. Jej postać, charakter są Ci bliskie?

Pod wieloma względami tak. Postać trzeba przez siebie „przełożyć”, żeby być prawdziwym. Kosztowało mnie to wiele pracy, ponieważ Aida to niezwykle złożona postać. Wczucie się jej emocje było dla mnie odkrywcze. Pierwszy raz przeżyłam coś podobnego. Na początku nie mogłam zrozumieć decyzji, które podejmuje moja bohaterka. Musiałam sobie wiele rzeczy przemyśleć, wytłumaczyć…

A Tobie często zdarzają się chwile zwątpienia? Na co dzień jesteś twarda, masz w sobie taką wojowniczkę czy pokazujesz swoje emocje?

Waleczność jest naszą wspólną cechą (śmiech). Wierzę w to, że jeśli czegoś bardzo chcemy i dokładamy do tego naszą ciężką pracę, to jesteśmy w stanie pokonać wszelkie trudności. Na końcu możemy czuć się usatysfakcjonowani.

Zdarza się, że jednego dnia wcielasz się w konkretną postać kilkukrotnie. Nie nuży Cię to po pewnym czasie?

Skąd! A już zwłaszcza w przypadku Aidy. Taka rola to dla mnie za każdym razem ogromne wyzwanie. Za każdym razem zupełnie inaczej czujemy, mamy w sobie inne emocje i wszystko wpływa na to, co przekazujemy widzom. W danym dniu i momencie, stając przed publicznością jesteśmy prawdziwi. Oprócz mnie w rolę Aidy wcielają się jeszcze dwie świetne aktorki. Podobnie jest w przypadku pozostałych postaci. Obsady różnie się łączą. Dzięki temu zaskakujemy się wzajemnie. Nigdy się nie zdarzyło, żebym zagrała z tym samym Radamesem i Amneris dwa razy z rzędu. W zespole bardzo się lubimy!

Recenzenci podkreślają, że jesteś jedną ze wzrastających, znakomitych artystek musicalowych.

To jest bardzo miłe! Jestem w tej szczęśliwej grupie osób po studiach artystycznych, które mogą się realizować w swoim zawodzie. Za każdym razem mam w sobie ogromną wdzięczność. W musicalu potrzebna jest dynamika i elastyczność. Przy Aidzie pierwszy raz w życiu musiałam pracować nie tylko nad swoim warsztatem, ale przede wszystkim nad psychiką, by nie ulec ogromnej presji. Przecież to premiera w Romie! I to pytanie, które wciąż sobie zadawałam: „Czy na pewno dam sobie radę?”. Mało się o tym mówi, ale pamiętajmy, że aktor każdego dnia jest poddawany ocenie. A często jesteśmy nadwrażliwymi jednostkami. Dlatego najmilsze i najważniejsze są słowa widzów, którzy po każdym spektaklu do mnie piszą. Sprawiają, że chcę się rozwijać dalej!

Zazwyczaj miłość do muzyki wynosi się z domu. Skąd pomysł na związanie swojego życia ze sceną.

Moi rodzice nie zajmują się muzyką. Mama od zawsze śpiewała, ale nie miała możliwości, by się rozwijać, a tata tańczył w zespole ludowym. Byli pasjonatami. Zdaje sobie sprawę, że to gdzie jestem zawdzięczam właśnie im! Wkładali dużo wysiłku w to, żebym mogła spełniać swoje marzenia, inwestowali w moje zainteresowania. Od dzieciństwa wiedziałam, że scena to moje miejsce. Mam mnóstwo nagrań, na których występuję przed rodziną z rajstopami na głowie, śpiewam, tańczę i długo się kłaniam. Szkoda, że ta beztroska dziecka z wiekiem nas opuszcza.

Zawsze marzyłaś o musicalu? Od czego rozpoczęła się ta przygoda?

Skończyłam Akademię Muzyczną w Gdańsku na specjalności Musical. Wcześniej uczęszczałam do szkoły muzycznej w rodzinnym Kaliszu. Tam spotkałam panią Izabellę Jeżowską, która odkryła mój talent i dodała wiary w siebie. To ona zasugerowała mi drogę musicalową. A uczelnia w Gdańsku i moi profesorzy zaszczepili miłość do tego gatunku. A nie jest on łatwy, ze względu na połączenie śpiewu, aktorstwa i tańca. To niesamowite, ale kilka lat temu na koncercie na moim pierwszym roku śpiewałam właśnie utwór z Aidy - Taniec sukni. Mam to archiwalne nagranie! Byłam tak spięta, że nie dałam rady wykonać ostatniego dźwięku!

Zazdroszczę Wam - artystom niesamowitych emocji podczas musicalu i tych na samym końcu, kiedy publiczność wstaje.

Trudno opisać ten niesamowity przepływ energii. W ten sposób teatr ma ogromną przewagę nad kinem.

Masz ogromny talent do tworzenia magii na scenie i trzymania widza w napięciu. Śpiewasz, grasz, uczysz innych. Nie każdy to potrafi.

Moje doświadczenie nie jest duże, ale rzeczywiście dostałam szansę uczyć wokalu w Gdańsku. Dziekan wydziału profesor Andrzej Nanowski po zakończeniu studiów magisterskich zapytał, czy nie zechciałabym zostać. To dla mnie ogromne wyróżnienie i kolejna możliwość rozwoju. Przecież muszę tak komuś coś wytłumaczyć, by to zrozumiał, muszę pomóc mu pozbyć się pewnych blokad, nauczyć wydobywania konkretnych dźwięków. Dlatego najpierw próbuję tego na sobie. Mam dobry kontakt ze studentami i bardzo ich lubię, mam nadzieję, że mogą powiedzieć to samo o mnie.

Aktorstwo to zawód wymagający poświęceń. Jednego dnia Gdańsk, Warszawa, Kraków. Gdzie jest Twoje miejsce?

Mój dom, to jest moje ulubione miejsce. Rzeczywiście nie mam zbyt wiele wolnego czasu, ale jeśli już taki jest, uwielbiam spędzać go z mężem. Bez pośpiechu, ciesząc się życiem. Lubię też oglądać spektakle w których nie gram i podziwiać moich znajomych. Uwielbiam podróżować. Trudno mi usiedzieć w miejscu.

Czego jeszcze o Tobie nie wiemy, a chciałabyś podzielić się z tym ze światem?

Mówię wyrazy od tyłu! Mam tak od dziecka. I ta moja dziwna umiejętność zawsze robi furorę podczas nasiadówek ze znajomymi.

Gdybyś miała wybiec w przyszłość marzeniami. Gdzie siebie widzisz?

Na deskach teatru. Podziwiam moich kolegów za tworzenie autorskiej muzyki. To jest cudowne i najcenniejsze, co możemy po sobie zostawić. Ale ja ciągle jestem „głodna” teatru. Może niedługo przyjdzie czas na kolejne wyzwania. Jestem gotowa i otwarta!

Reklama

Kinga Karpati i Daniel Zarewicz
Kinga Karpati i Daniel Zarewicz
Reklama
Reklama
Reklama