Reklama

Alicja Bachleda-Curuś na co dzień mieszka w Stanach Zjednoczonych. Aktorka wciąż wraca do ojczyzny. Niedawno przyleciała do Polski. W jednym z najnowszych wywiadów opowiedziała o sytuacji związanej z pandemią koronawirusa. Jakie zauważa różnice w podejściu do tego tematu między Polakami a Amerykanami?

Reklama

Alicja Bachleda-Curuś o koronawirusie w Polsce i USA

W rozmowie z Marcinem Cejrowskim dla Plejada Live aktorka zdecydowała się opowiedzieć o swoich spostrzeżeniach w związku z trudną sytuacją pandemiczną w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Ostatnio na całym świecie mówi się o kolejnych wzrostach zachorowań na koronawirusa. Każdy kraj wprowadza przywraca dodatkowe obostrzenia, by uniknąć sytuacji sprzed kilku miesięcy. Co najbardziej zdziwiło ją po przylocie do Polski?

„Czuję się, jakbym przyleciała z innej planety chodząc po Warszawie i widząc to rozprężenie. Nie chcę nazwać tego jakąś nieuwagą. To też taki optymizm, że można wyjść i się z kimś uściskać", wyznała.

Alicja Bachleda-Curuś nie ukrywa, że w Stanach Zjednoczonych do tej wyjątkowej sytuacji podchodzi się inaczej. Aktorka wypunktowała poszczególne różnice.

,,W Stanach przez ostatnich osiem miesięcy byłam wychowana w duchu, że boimy się. Jestem taka nieswoja. Nie wiem do końca jak zachować się na ulicach. Chodzę czasem w masce, jestem jedyna na ulicach Warszawy. Byłam niedawno na kolacji w restauracji i czułam się, jakby nic się nie wydarzyło. Tłumy ludzi. Fajnie, ale czułam się nieswojo", mówi Alicja Bachleda-Curuś.

Znajomi ze Stanów są także zainteresowani przebiegiem pandemii koronawirusa w Polsce i dopytują aktorką o jej odczucia, czy bez problemu może pracować, jak wyglądają plany zdjęciowe...

Reklama

„A ja im mówię, że tu jest tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło i oni są w lekkim szoku. Ja też czuję się winna, że przeszłam z takiej skrajności w skrajność”, dodaje w rozmowie z Marcin Cejrowskim.

Marlena Bielińska/MOVE
Robert Wolański
Reklama
Reklama
Reklama