„Marek był moją wielką miłością, o której mogę opowiadać z ogromnym wzruszeniem”
Co jeszcze zdradziła nam Agnieszka Fitkau-Perepeczko?
- KRYSTYNA PYTLAKOWSKA
Wszystko jest ze mną możliwe. Bywam czasem nieprzewidywalna", mówi Agnieszka Fitkau-Perepeczko. W szczerym wywiadzie z Krystyną Pytlakowską opowiedziała o swojej pasji, życiu w Australii i miłości do męża. ,,Pamięć o Marku nie gaśnie, tylko rośnie z latami", wyznaje. Co jeszcze zdradziła?
Widuję cię na zdjęciach w tabloidach. Wróciłaś do Polski na stałe?
AGNIESZKA FITKAU-PEREPECZKO: Życzyłabym sobie tego, ale z różnych względów to Australia jest od lat moim niebem na ziemi. Mam tam bezpieczeństwo, dom, właściwie pół domu a przede wszystkim moją werandę, na której przyjmuję gości. Nie mogę z niej zrezygnować. Oczywiście decyzja należy do mnie, ponieważ to tylko ja jestem odpowiedzialna za moje życie nikt inny. Postanowiłam więc na lato przyjeżdżać do Polski a od listopada przez pół roku żyć w Australii. Pół na pół.
Kiedy właściwie wyemigrowałaś?
W 1981r. ale moje pierwsze zetknięcie z Australią było w latach siedemdziesiątych gdzie prezentowałam polską wełnę. I wtedy zakochałam się w Australii. A gdy zaczął się osiemdziesiąty pierwszy rok – czas niedobry dla spokoju Polaków, grałam w teatrze Komedia pod rządami Olgi Lipińskiej. Nie miałam powodów, żeby gwałtownie i natychmiast wyjeżdżać z kraju. Ustabilizowana sytuacja rodzinna i zawodowa, no i Warszawa pełna znajomych. Ale widocznie diabeł mnie podkusił, choć może przesadzam, może to był anioł, że zdecydowałam o wyjeździe. Bardzo chciałam, żebyśmy wyjechali razem z Markiem, był do tego pomysłu nawet zapalony ale w końcu się nie zdecydował bo nie miał koncepcji na siebie w AU. Nie znał języka i ta perspektywa „nie bycia” aktorem czy reżyserem, przerażała go. Nie był jak wielu ludzi, byle co robić ale z dala od nędzy, szarości i niebezpieczeństwa idącego wyraźnie ku nam.
On ciągle miał nadzieję, że wszystko się ułoży. A ja wyjechałam i pomału zakochiwałam się w Australii. Zostałam na następne trzydzieści kilka lat. Kształtowałam swoje życie wg własnych pomysłów. Byłam zawsze odpowiedzialna za swoje decyzje. Marek odwiedził Australię ale z pewnością nie zadomowił się. Naprawdę szczęśliwy czuł się tylko w Polsce mimo, że od roku przez wiele lat nie było dla niego ról, ani w teatrze, ani w filmie, ani w radiu. Wszyscy wiedzą, że był genialnym o bardzo szerokich możliwościach aktorem, totalnie niewykorzystany! Miał piękny głos, wrodzony talent komediowy i dramatyczny, do tego był niezwykle przystojnym, fantastycznie zbudowanym mężczyzną, chyba najpiękniejszym jakiego spotkałam w życiu.
Na pewno dużo masz tam znajomych i przyjaciół znając twoją otwartość?
Mam wielu przyjaciół, mam życie towarzyskie, mam cudowną werandę, plażę, rower i morze… Układam sobie dzień wg własnego programu. Prowadzę życie towarzyskie i sportowe, pływam i jeżdżę na długie wycieczki rowerowe, wiele godzin spędzam na plaży, czytam, piję wino z przyjaciółmi na mojej ukochanej werandzie. A w Polsce jestem tą niby celebrytką, ale nie zwracam na to uwagi. Mam dużo zaproszeń do różnych miast, w których mam spotkania autorskie, odwiedzam też przyjaciół i korzystam z zaproszeń do SPA. Problemem dla mnie są nieudolne wywiady, które prowokują nie bardzo przyjemne komentarze internautów często zwanych hejterami.
Bo czasy się zmieniły, powstał Internet. Łatwo ranić anonimowo.
I dobrze, że powstał, bo on nas dokształca. Popatrz- na moich oczach dzieje się historia. Pamiętam jeszcze czarno-biały telewizor, w którym oglądałam „Cichy Don”.
I pierwsze lądowanie na księżycu.
Oczywiście, i festiwale piosenki w Opolu, i poniedziałkowe teatry telewizji. A teraz też możesz obejrzeć na żywo przedstawienie w La Scali. Tylko, że Internet zmienił też mentalność ludzi. I to jest niedobre. Bo dzisiaj niektórzy uważają, że mogą sobie pozwolić na wszystko.
I dlatego nie opowiadasz o swoich „narzeczonych”?
Opowiadania o narzeczonych w prasie jest „ mało mądre” moim skromnym zdaniem. Życie intymne, życie miłosne to powinna być tajemnica, której nie powierza się nikomu i wtedy ma to sens.
Marek był moją wielką miłością, o której mogę opowiadać z ogromnym wzruszeniem, występuje w moich książkach i wszystkich moich opowieściach. Marek był mężczyzną mojego życia a to, że został na parę lat dłużej w kraju beze mnie, coraz bardziej rozumiem.
Ale przecież rozłąka oznacza rozstanie?
Myśmy się nigdy nie rozstali. Zawsze byliśmy ze sobą bardzo związani. I nawet gdybym już nigdy nie wróciła do Polski i miała jeszcze trzech mężów, to zawsze byłam z Markiem i byłam jego żoną.
Przejeżdżałaś jednak i wtedy mieszkałaś ze swoim mężem. Teraz też przejechałaś, chociaż już go nie ma. Ale Polska przecież czymś cię pociąga.
Aktualnie mam wakacje, takie sobie wymarzyłam i na takie zapracowałem. Uwielbiam przyjeżdżać do Polski. Prowadzę tu niezwykle barwne życie. Widuję się ze znajomymi, właściwie nie ma dnia, żebym nie była gdzieś zapraszana. Często ogarnia mnie tu szalona radość i taki błogostan. Znajome miejsca, znajome miasta, znajome ulice ale zawsze znajduję czas posiedzieć na naszej z Markiem ławce w ogrodzie botanicznym. Och, jak tam było romantycznie.
A mężczyźni cały czas patrzą na ciebie pożądliwie.
Nie wiem czy cały czas, ale zdarza się.
Teraz bardzo modny jest temat seksu po siedemdziesiątce.
Moim zdaniem lata nie mają nic z tym wspólnego. Albo jest to coś wspaniałego, szalonego albo nie ma o czym gadać…
Generałowa Zajączkowa mogłaby coś na ten temat powiedzieć.
Pisałam o niej pracę magisterską w Szkole Teatralnej. Takie generałowe teraz też się zdarzają tylko, że w Polsce mówi się o tym bardzo wstydliwie. Młodszy mąż, młodszy kochanek, młodszy partner Hańba! Wstyd!
Gdy przejeżdżasz do Polski, to co przede wszystkim robisz? Nie pytam tu o seks.
Przede wszystkim biorę prysznic. (śmiech). Zatrzymuję się w moim małym mieszkaniu na Mokotowie, gdzie są klimaty przeszłości. Tu żyli moi rodzice, tu przychodził na obiady Marek. Są tu ze mną i nie tylko w zdjęciach na ścianie… A na spotkaniach autorskich udaje mi się ożywiać kobiety. To moja specjalność. Pamiętają moją rolę w serialu. Szaloną Simonę. Marek mawiał: ty będziesz zawsze Simoną a ja Janosikiem.
A w Australii nadal fotografujesz, bo od tego przecież zaczęłaś swoją pracę?
Amatorsko, głównie dla FB Pozdrawiam wszystkich moich Znajomych i Przyjaciół. Dużo podróżuję. Jestem zapraszana na Majorkę, ostatnio na Teneryfę i do Alicante.
A gdzie teraz jesteś?
W moim ukochanym miejscu Afrodyta SPA & Wellness Resort w Ośnie lubuskim. Tu mnie robią młodszą, piękniejszą i mądrzejszą a poważnie mówiąc rzeźbią sylwetkę i wygładzają twarz, „każą” pływać w pięknym afrodyckim basenie, chodzić na spacery dookoła jeziora. A do tego odżywiam się smakowicie i ekologicznie. Tak jak lubię: wędzimy tu szynki i ryby, pieczemy chleby, tu też wyrabia się smakowite sery, konfitury, pije nalewki a śniadania jada się w altanie z zapierającym dech widokiem na jezioro. A do tego wszystkiego my z Panią dyrektor SPA Krystyną Zmitrowicz jesteśmy przyjaciółkami od lat. Czego chcieć więcej.
Może będziesz chciała napisać tu swoją następną książkę?
Wszystko jest ze mną możliwe. Bywam czasem nieprzewidywalna. Jako ciekawostka mogę zdradzić, że ma powstać dokumentalny film o Marku. Mam być w nim konsultantką. Pamięć o Marku nie gaśnie, tylko rośnie z latami. Ma już swoją ulicę, ławeczkę i aulę z popiersiem w Częstochowskim teatrze im. A. Mickiewicza.
A wiesz, dlaczego tak się dzieje, że starsi wracają do Marka Perepeczki, a młodzi coraz bardziej się nim interesują , chociaż urodzili się już po „Janosiku”?
Dlaczego?
Bo twój mąż jest nie do zastąpienia.
Absolutnie się z tobą zgadzam. Pięknie to powiedziałaś.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Margaret Groszek.