Reklama

"Matka, żona, babcia, przyjaciółka, hetera, zołza" — opisuje siebie w mediach społecznościowych. Katarzyna Grochola odsłoniła swoje prywatne oblicze w rozmowie z Wiktorem Krajewskim. Pisarka wspomina o towarzyszeniu śmierci oraz wyjaśnia, dlaczego córka nie jest jej najlepszą przyjaciółką...

Reklama

Katarzyna Grochola pracowała jako salowa. "Towarzyszyłam samotnie umierającym"

Wiktor Krajewski zapytał pisarkę, jak czuła się przez większość życia: była szczęśliwa, a może zupełnie na odwrót? "Myślę, że jestem chyba bardziej szczęśliwa niż nieszczęśliwa. Jak już bywałam nieszczęśliwa, to naprawdę dno było minus 60 kilometrów w głąb ziemi. [Nieszczęście brało się z] serca złamanego, jakiegoś strasznego zawodu, z jakieś straty. Odchodzenia przyjaciół, śmierci" — wymienia.

W przeszłości śmierć była jej codziennością. Katarzyna Grochola pracowała jako salowa w szpitalu. "Chciałam towarzyszyć ludziom, przy których nikogo nie było. [...] Potem siadałam i towarzyszyłam jakoś tym samotnie umierającym" — wspomina. "46 osób przy mnie umarło. [...] Nie licząc potem tego, co było w życiu obcych ludzi, ale myślę, że to jakieś piętno na mnie wywarło". Pisarka marzyła o dostaniu się na medycynę, chciała zostać lekarzem, który zapobiegnie wszystkim chorobom... "Miałam przekonanie, że przy mnie będą ludzie zdrowieć. Jak się okazało, nie zdrowieją przy mnie jako salowej. Ale myślę, że paru osobom fajnie, jakoś lepiej było".

Katarzyna Grochola, Viva! 2014
Katarzyna Grochola, Viva! 2014. Fot. Marcin Kempski/I like photo

Katarzyna Grochola o relacji z córką

Dziennikarz zauważył, że Katarzyna Grochola przyciąga do siebie ludzi jak magnes. "Ja też lgnę do ludzi, więc myślę, że to jest obupłynne. Poza tym wierzę w wymianę energii. [...] Wierzę też w to, że są ludzie, z którymi nie można wejść w bliższy kontakt, bo to szkodzi" — zaznacza w rozmowie pisarka

Wymieniła też osoby, które nazywa najlepszymi przyjaciółmi. To osoby, na których może polegać w każdej sytuacji, a ich obecność ma na nią dobry wpływ: "Jedna jest psychologiem, druga jest badaczem. I to jest niezwykle wspierające, bo możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. I to tak podnosi człowieka". Zapytana o swoją córkę, Dorotę Szelągowską, jasno daje do zrozumienia, że ich relacja jest na zupełnie innym poziomie, a i oczekiwania względem niej są inne...

Dorota Szelągowska, Katarzyna Grochola, VIVA! 10/2024
Dorota Szelągowska, Katarzyna Grochola, VIVA! 10/2024. Fot. BARTEK WIECZOREK/ VISUAL CRAFTERS

"Dorota jest moją córeczką najukochańszą. [...] Nie mogę na Dorotę składać tego wszystkiego, co uniesie przyjaciel. Ona ma też własne życie i nie może być jeszcze obciążona matką i jej strachem czy kłopotem. Dzielę się z nią różnymi rzeczami. Obiecałyśmy sobie, że nie będziemy ukrywać różnych ważnych rzeczy, na przykład dotyczących zdrowia. [...] Przyjaciółmi nie powinny być nasze dzieci i nasze matki, bo to również jest obciążające. Do przyjaciółki mogę zadzwonić o pierwszej w nocy. Nie chcę dzwonić do mojej córki o tej godzinie, żeby powiedzieć, że miałam koszmarny sen".

Katarzyna Grochola ma ogromne wsparcie w córce i wie, że może na nią liczyć. Ma jednak pewne granice. "Nie daję wkleić się w tę rolę człowieka, który potrzebuje opieki. Bardzo doceniam jej czułość i zaangażowanie, ale rolą rodzica, dopóki może, nie jest wiszenie na dziecku i żądanie od niego, żeby pomalował, zrobił, zadecydował, zawiózł do lekarza [...]".

A co mówiła o relacji z wnukiem, Antonim Sztabą? Tego, i wielu innych, dowiecie się oglądając nagranie u góry strony lub na YouTube...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama