Jaką cenę Julia Wieniawa zapłaciła za popularność? „Czuję, że nie wolno mi się pomylić...”
Julia Wieniawa szturmem wdarła się kilka lat temu do show-biznesu i została w nim do dziś. Co więcej, aktorka i piosenkarka zyskała tak ogromną sympatię publiczności, że dziś jest jedną z najbardziej rozchwytywanych gwiazd w Polsce. Czego możemy życzyć Julce z okazji jej 21. urodzin? Chyba jak największej liczby dni z bliskimi i bez kamer - bo wtedy możemy być sobą i jest najszczęśliwsza. Przypominamy sierpniową rozmowę dzisiejszej jubilatki z Beatą Nowicką. Julia Wieniawa zdradziła w niej, jak radzi sobie w zawodowym życiu, gdy jest pod obstrzałem aparatów.
Fragment wywiadu VIVY! z Julią Wieniawą
- Kim jesteś, Julia?
Normalną 20-letnią dziewczyną. Media trochę mi zabraniają bycia tą młodą osobą, wymagając ode mnie więcej, niż powinni, z racji mojego wieku. Mam wrażenie, że mnie już nie wolno się pomylić. Dlatego przypominam, że mam dopiero 20 lat, jestem młodą dziewczyną, która spełniła swoje dziecięce marzenia. Cieszę się z tego, co udało mi się osiągnąć, ale kompletnie nie jest to miejsce, w którym chciałabym zostać. Uważam, że to dopiero początek, przynajmniej mam taką nadzieję. Myślę, że takim sprawdzianem, czy pozostałam sobą, są moi znajomi, których znam od lat i którzy uważają, że się nie zmieniłam, tylko dojrzałam. Znam swoją wartość, natomiast na pewno mi nie odbiło, nie jestem zadufana w sobie.
– Oglądając internet z Tobą w roli głównej, mam ważenie, że żyjesz na pierwszej linii frontu, pod nieustannym ostrzałem.
Staram się trzymać dystans do mediów, chociaż momentami nie jest to łatwe, zwłaszcza kiedy piszą wyssane z palca brednie. Ale nie wchodzę w konfrontację z durnymi komentarzami. Trzeba mieć twardy tyłek, żeby to znieść, i być odważną. Siłę i odwagę wynosisz z domu. Jeśli całe życie miałam wsparcie w rodzicach, którzy mi mówili: „Jesteś super, dasz radę”, to rzeczywiście radzę sobie. Od dziecka chciałam być niezależną, silną dziewczyną, kobietą.
– Płaczesz czasami?
Potrafię być twarda, kiedy trzeba, ale w domu jestem bardzo wrażliwa. Myślę, że płacz jest oczyszczający.
– Płaczesz sama czy komuś w rękaw?
Wolę w rękaw, wolę, jak ktoś mnie pogłaszcze po głowie i przypomni mi te wszystkie zalety i pozytywy mojego życia, o których zapominam w danej chwili.
– Mądre. Masz czasami poczucie, że coś straciłaś?
Beztroskę, dziecięcą naiwność, ale nie zamieniłabym się z nikim na życie. Staram się niczego nie żałować. Uważam, że wszystko mnie uczy. Natomiast przez to, że moje życie zawodowe tak szybko się potoczyło, straciłam tę spontaniczną radość: „O, piątek, piąteczek, piątunio, to idę na imprezę, sobotę odsypiam, niedzielę odsypiam, a w poniedziałek idę do pracy albo do szkoły”. Nie mam tego, bo często w sobotę i niedzielę pracuję, a mój weekend czasami wypada we wtorek i środę albo wcale go nie mam. Więc nie mogę sobie pójść ze znajomymi, odstresować się, napić prosecco i spędzić miło czas, bo takie jedno wyjście oznacza potem dla mnie ogromną ilość kłopotów. Tego mi brakuje, że odpinam wrotki, idę na imprezę i nic mnie nie obchodzi.
Całą rozmowę z Julią Wieniawą zamieściliśmy w 17. numerze VIVY!