Gdy wyszedł z więzienia, nie mieli kontaktu. Mimo to brat Tomasza Komendy nie może pogodzić się z jego śmiercią
Tak mówi o ich relacji
Niedawno Krzysztof Klemański udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej. To właśnie tam zdradził, że wciąż nie potrafi pogodzić się ze śmiercią brata — Tomasza Komendy. W tej samej rozmowie opowiedział, jak wyglądała ich relacja.
Brat Tomasza Komendy nie może pogodzić się z jego śmiercią
Nie jest tajemnicą, że przed śmiercią chorował na nowotwór. Przypomnijmy, że Tomasz Komenda zmarł w lutym tego roku. Jego historia jest niezwykle poruszająca, ponieważ przed laty został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Gdy udało mu się wyjść, otrzymał ogromne odszkodowanie.
Teraz Krzysztof Klemański w rozmowie z Gazetą Wyborczą przyznał, że wciąż nie może pogodzić się z odejściem brata. „Nie pogodziłem się ze śmiercią Tomka. Za szybko odszedł, nie tak powinno być. I jeszcze, że to się wydarzyło w takich okolicznościach. Częściej miałem z nim kontakt w więzieniu, niż jak wyszedł", mówi. „On ciągle żartował. I nawet już później, mimo tego, co przeszedł, potrafił rozbawić", kontynuuje. „Zobaczyłem go na ulicy, zatrzymałem samochód i do niego podszedłem. Zachowywał się, jakby nawet mnie nie rozpoznawał. Zapytałem, co takiego zrobiłem, że tak mnie traktuje, co zrobiła mama, tato. A on tylko, że nie będzie rozmawiał i poszedł. A później usłyszałem od naszego najstarszego brata, że go wtedy pobiłem. Jego żona jeszcze dodała, że jestem bezczelny, bo go oplułem. Tylko że to był środek dnia, ruchliwa ulica, wszędzie kamery, i co, ja biję Tomasza Komendę, a nikt tego nie widzi?", opowiada.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Matka Tomasza Komendy pogrążona w rozpaczy. Chodzi o jej wnuka
Tak wyglądała relacja Tomasza Komendy z bratem
Krzysztof Klemański wyznał, że z perspektywy czasu widzi, że jego brat nie był gotowy na życie po wyjściu z więzienia. „On był dobrym człowiekiem, miał po prostu przerąbane życie. Kiedy był mały, dużo chorował, później go zamknęli w więzieniu, a jak wyszedł, to znalazł się pod złymi skrzydłami. Tomek stracił od groma lat swojego życia i bardzo chciał je nadrobić, tylko nie zdawał sobie sprawy z zagrożeń, które my widzieliśmy. Wszystko działo się za szybko, zrobiono z niego celebrytę, a Tomek nie był na to gotowy, zresztą na narzeczeństwo czy dziecko też nie", mówi.
Dodał również, że zły wpływ na Tomasza miał jego starszy brat — Maciej, któremu bardzo zależało na pieniądzach. Gdy rodzina dowiedziała się o chorobie Tomka, chciała go zobaczyć. Gdy przyjechali do niego, Maciej nie chciał ich wpuścić do mieszkania. „Mnie nawet na pogrzebie nie wpuścił do kaplicy, gdzie była otwarta trumna z Tomkiem", opowiada Krzysztof Klemański. „Widywałem go coraz rzadziej, aż przestałem go widywać w ogóle. Spotkaliśmy się jeszcze na premierze filmu w grudniu 2020 roku, on się wtedy oświadczył. Poprosił mnie, żebym mu wniósł kwiaty i pierścionek, normalnie rozmawialiśmy, zresztą mógł poprosić każdego, a wybrał mnie. A potem znowu cisza", kwituje.
Na koniec zaznaczył, że z biegiem czasu jego kontakt z Tomaszem był coraz słabszy. Co ciekawe, w przeciągu trzech lat, zobaczyli się tylko raz.
CZYTAJ TEŻ: Gdy trafił do więzienia, mogli się chociaż widywać. Po śmierci Tomasza Komendy, matka nie kryje rozpaczy