Reklama

Ta historia mogła zakończyć się tragicznie. Na szczęście tak się nie stało. Dwie dziewczynki spędziły w chłodnym i wilgotnym lesie dwie doby. Stanęły oko w oko z dziką przyrodą. Jakim cudem udało im się przetrwać?

Reklama

Historia zaginionych dziewczynek

Pięcioletnia Caroline Carrico i ośmioletnia Leia Carrico zaginęły w piątek. Siostrzyczki wybrały się na spacer po okolicy ich wiejskiego domu w Humboldt Country w północnej Kalifornii. Idąc po śladach jelenia, oddaliły się zbyt daleko i zabłądziły w lesie.

Travis Carrico wyjaśnił, że córeczki spędzały dużo czasu poza domem. Kiedy nie wracały, wpadł w panikę. „Spędziłem dwa dni, wypłakując oczy, sprawdzałem wszystkie możliwe miejsca, dokąd mogłyby pójść”, tłumaczył. „Czułam się okropnie, przerażona i winna”, dodała mama dziewczynek.

Rodzice szybko poprosili o pomoc szeryfa, a ten od razu rozpoczął poszukiwania, które przerodziły się w masową akcję ratowniczą. Ponad 200 osób i dwa helikoptery zaangażowały się w poszukiwania. „Ciągle słyszałam w głowie jak moje dzieci krzyczą o pomoc”, mówiła mama dziewczynek.

„Było tak zimno, że nasze ręce stawały się białe”

Caroline i Leia przeszły prawdziwą gehennę. Schronienie znalazły pod powalonymi gałęziami, które zabezpieczały je przed wilgocią i ulewnym deszczem. Wodę piły z liści borówek i jadły zbożowe batoniki. Ponieważ w nocy temperatura spadała poniżej zera, by się ogrzać używały kurtki przeciwdeszczowej jako koca.

Leia w rozmowie z mediami przyznała, że obie były zdenerwowane i przestraszone: „Było tak zimno, że nasze ręce stawały się białe. Nasze brzuchy burczały przez całą noc”. Przez cały czas podtrzymywała na duchu młodszą siostrzyczkę. „Płakała przez całą noc. Powiedziałem jej, aby zachowała spokój i by myślała o naszej rodzinie. (...) Bałam się, ale wiedziałam, że tata nas znajdzie”, tłumaczyła.

Okazuje się, że siostry przetrwały w dziczy dzięki swoim umiejętnościom przetrwania, których nauczyły się podczas rodzinnych wypraw kempingowych i zajęciach survivalowych. Wiedzą, jak zachować się w trudnych warunkach. „Jestem z nich dumna. Uratowały siebie nawzajem. Wychowałam superbohaterki”, mówiła mama dziewczynek.

Akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem. Siostrzyczki zostały odnalezione w niedzielny poranek dwie mile od ich domu. Były odwodnione i wychłodzone, ale czuły się bardzo dobrze. Ratownicy zapewnili im ciepłe koce, ubrania i wodę. Dziewczynki jak najszybciej chciały zobaczyć się z rodzicami. Caroline i Leia zostały przewiezione do szpitala, zbadane i wypisane.

Wszyscy mówią o cudzie, ponieważ podobne akcje często kończą się tragicznie. Ratownicy są pod wrażeniem umiejętności dzieci. „To było surowe terytorium, ekstremalne środowisko i to, że były tam przez 44 godziny, jest naprawdę niesamowite. (…) Przeszły prawdziwą szkołę przetrwania”, mówił szeryf Willam Honsal na zwołanej w niedzielę konferencji prasowej.

Reklama

Caroline i Leia nie zniechęciły się tą przygodą i na pewno nie zrezygnują ze spacerowania. Dlatego rodzice postanowili kupić im nadajniki GPS, gdyby znów miały ochotę oddalić się zbyt daleko.

East News
East News
Reklama
Reklama
Reklama