Reklama

Karolina Gliniecka-Hołda, znana w sieci jako Charlize Mystery, jest jedną z pierwszych blogerek modowych. Przez 17 lat zdobyła popularność i stworzyła miejsce, w którym nie tylko zajmuje się modą i lifestyle’em, ale też opowiada o endometriozie, na którą choruje. Nasza sesja i wywiad powstały kilka dni przed narodzinami jej córeczki Emmy, która jest… jej własnym cudem.

Karolina Gliniecka-Hołda o nieuleczalnej chorobie i cudzie macierzyństwa. Wywiad VIVA!

– Karolina, wierzysz w cuda?

Jak mam nie wierzyć, skoro sama jestem dowodem na to, że się zdarzają. Pięć lat temu usłyszałam od lekarza, że z moimi chorobami nigdy nie zostanę mamą. A teraz popatrz…

– Wtedy zachorowałaś na endometriozę?

Wtedy ją u mnie zdiagnozowano w czwartym, najgorszym stadium, a także adenomiozę. Leczenie tej drugiej choroby pozbawia możliwości zajścia w ciążę, bo polega między innymi na usunięciu macicy. Ja mam za sobą dwie operacje, ale znam dziewczyny, które przeszły ich nawet 10 czy 15. I żadna z nas nie wie, czy to już ostatnia operacja. Chyba że którejś skończy się budżet. Niestety operacje pomagające takim dziewczynom jak ja, kiedy wycinane są ogniska endometriozy, do niedawna nie były refundowane, a ich koszty były ogromne. Wiele kobiet decydowało się na nie i zaciągało kredyty. Dziwię się, że o chorobie, która dotyka tak wiele z nas, lekarze wiedzą tak niewiele, często ją ignorując. Wiesz, że milion Polek jest już zdiagnozowanych, a ile jest tych, które o swojej chorobie nie mają pojęcia?

Karolina Gliniecka-Hołda (Charlize Mystery), VIVA! 7/2025.
Karolina Gliniecka-Hołda (Charlize Mystery), VIVA! 7/2025. Fot. Krzysztof Opaliński

– Czy to dzięki operacji spełniło się Twoje marzenie o zostaniu mamą?

Gdy kilka lat temu lekarz powiedział mi, że przy moich dwóch chorobach jest to wykluczone, nie wzięłam tego za bardzo do siebie, bo ani ja, ani mój mąż nie myśleliśmy wtedy, czy chcielibyśmy zostać rodzicami. Owszem, wiele lat temu, na początku rozmawialiśmy o tym, że kiedyś, w nieokreślonej przyszłości pewnie chcielibyśmy mieć dziecko. Przez lata mieliśmy fajne, poukładane życie, pracowaliśmy, podróżowaliśmy i niczego nam do szczęścia nie brakowało. Poddałam się operacjom nie po to, żeby ułatwić sobie zajście w ciążę, a po to, żeby ból związany z okresem przestał być częścią mojego życia. Uwierz, że jest on potworny. Ogniska endometriozy miałam między innymi na przeponie. Bolały mnie jelita, ale w taki dziwny sposób. Czułam, jakby imadło ściskało mój brzuch. Po raz pierwszy dopadło mnie to podczas podróży poślubnej po Stanach Zjednoczonych. Byliśmy z Adrianem w Las Vegas, kiedy obudziłam się z potwornym bólem brzucha. Nie dałam rady wstać z łóżka i cały dzień przeleżałam zwinięta w kłębek. Myślałam nawet, że będziemy musieli jechać do szpitala, żadne z nas nie miało pojęcia, że wkrótce usłyszę diagnozę, że jestem nieuleczalnie chora.

[...]

– Kobiety z takimi dolegliwościami jak Ty często słyszą od lekarzy, że taka ich uroda?

Z każdą kolejną publikacją, odcinkiem podcastu czy postem na Instagramie to się na szczęście zmienia, ale nadal nie jest dobrze. Ja tego nie usłyszałam, ale wiem, że to jest nagminne. A to nie jest nasza uroda. Ból nie jest naszą urodą. To jest choroba, która wielu kobietom zniszczyła życie. Wiem, że Patricia czekała na diagnozę 14 lat. Według statystyk na diagnozę czeka się średnio siedem. Ja „na szczęście” czekałam tylko trzy miesiące.

[...]

– Jest w Tobie dużo spokoju i wyrozumiałości. Nie było w Tobie buntu, złości na to, że zachorowałaś?

Mam świadomość, że inni bywają w znacznie gorszej sytuacji. Ja widziałam światełko w tunelu, byłam pozytywnie nastawiona, miałam wsparcie ze strony męża, rodziców i przyjaciół. Choć nie potrafią sobie wyobrazić, jak czuje się ten ból, który tak często mi towarzyszy, nie odstępują mnie na krok, są obok i wspierają. Adrian niezliczoną ilość razy zbierał mnie z podłogi przy mocnym ataku, podawał leki i woził na badania. Jestem szczęściarą nawet przy tak bolesnej chorobie. Gdy w swoich social mediach zainicjowałam temat endometriozy, kobiety w wiadomościach prywatnych dzieliły się ze mną swoimi historiami, z których wiele nie miało szczęśliwego finału. Przecież wszyscy znamy takie opowieści, że mężczyzna odchodzi, bo nie radzi sobie z chorobą partnerki, z koniecznością jej pielęgnowania, dbania o nią. Mnie życie nie doświadczyło w ten trudny sposób, ale nauczyło, że wszystko jest po coś.

– Tylko po co może być choroba?

Moja być może po to, żebym wykorzystała swoje możliwości do opowiadania o endometriozie? Bo może dzięki temu ktoś odkryje, na co choruje, i będzie wiedział, co robić? Wierzę, że Ten na górze wybiera silne psychicznie jednostki, które są w stanie sobie poradzić.

[...]


Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 10 kwietnia 2025 roku.

Okładka viva 7/2025
Okładka viva 7/2025 Fot. Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama