Reklama

Gdy na wyschniętym bagnie postawił łóżko przebite starym kamiennym cmentarnym krzyżem miejscowe kobiety chciały zniszczyć pracę. Ale później praca „Łóżko” pojechała na wystawę do Lublina. „Gdy ta praca pojechała na wystawę do Lublina i znów wróciła do nas, one przyszły do mojej babki przeprosić. Powiedziały, że źle ją zrozumiały, że teraz już ją sobie wytłumaczyły i nie mają z nią problemu. Również praca "Strachy", o której jest mowa w filmie, podzieliła wieś. Były osoby, które mówiły, że to jest świetny pomysł. Ale byli też tacy, którzy nie rozumieli przekazu i uważali, że jest to zbyt kontrowersyjne. Generalnie te rzeczy są akceptowane, ale zdarza się, że się pojawiają głosy krytyczne”, mówił Daniel Rycharski w rozmowie z Karoliną Stankiewicz dla wp.pl.

Reklama
Zdjęcia z wystawy "Strachy" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

fot. Daniel Rycharski, Łóżko (Bez sprawiedliwości nie ma solidarności), 2016

Wszystkie nasze strachy

To o nim jest film „Wszystkie nasze strachy” w reżyserii Łukasza Ronduda i Łukasza Gutta, który na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył Złote Lwy. Dlaczego Rycharskiego reżyser wybrał na bohatera swojego filmu? Bo jest artystą, który zamiast zostać w wielkim mieście, wrócił do swojej rodzinnej wsi na Mazowszu? A może dlatego, że jest gejem? A przy okazji katolikiem? A może dlatego, że pokazuje, że polska wieś wcale nie jest zacofana i głupia? I że w swojej twórczości porusza problem stosunku Kościoła katolickiego do osób LGBT? A może wszystko na raz?

Artysta z ASP

Rycharski jest artystą wykształconym. W latach 2005-2009 studiował grafikę na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Dziś zresztą wykłada tam w Katedrze Multimediów. Doktorat o sztukach pięknych obronił na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w 2013 roku. Trzy lata później otrzymał Paszport Polityki w kategorii Sztuki wizualne. Swoje prace wystawia w ważnych galeriach (na przykład „Strachy” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, w 2019 roku), ale to, co naprawdę go kręci, to sztuka na wsi. Na jego wsi. Tworzona we współpracy z miejscowymi ludźmi. „Zawsze bronię wsi i walczę ze stereotypami, które narosły wokół wsi, że jest zła, konserwatywna i homofobiczna. Może rządzący chcieliby, żebyśmy tak o niej myśleli, ale ona nie jest taka”, mówi Rycharski w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dlaczego jest tak fascynujący, że aż nakręcono o nim film? Uszył sobie dres, a zamiast pasków adidasa naszył takie w kolorach tęczy. „Wysłał gejów i lesbijki z Warszawy do rolników w Choroszczy. Pod Pałac Prezydencki przyniósł krzyż z drzewa, na którym powiesiła się para nastolatków LGBT. W asyście strażaków woził po wsiach ruchomy pomnik Chłopa” pisała o nim Emilia Dłużewska na wyborcza.pl. Pewnie dlatego zafascynował scenarzystów, reżyserów filmu i jurorów konkursu głównego podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.

Kurówek, mój dom

W 2018 roku w swojej rodzinnej wsi Kurówek na Mazowszu wystawił kolorowe krzyże, w ubraniach. Początkowo jego twórczość była eksperymentem - co wyjdzie z połączenia wsi i sztuki. Gdy na stodole swoich dziadków namalował coś na kształt zwierzęcia składającego się z części różnych zwierząt mieszkańcy zaczęli się zgłaszać, by i u nich takie malowidła powstały. Gdy na drzewach powiesił kapliczki nie spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem. Wszak przydrożne kapliczki na wsi to rzecz święta. Nie można sobie z nich stroić żartów, ani tym bardziej robić z tego sztuki. I tak to było w stosunkach Rychalski - reszta wsi. Krok do przodu, krok do tyłu. Ale finalnie mieszkańcy Kurówka zaakceptowali, że mieszka z nimi artysta, głęboko wierzący gej, a ich wieś sławna jest na całą Polskę. Choć w wywiadzie dla Gazety Wyborczej wyznał, że miejscowy ksiądz odmówił mu wygłoszenia kilku słów na pogrzebie wujka, ze względu na jego artystyczną działalność i światopogląd.

Zdjęcia z wystawy "Strachy" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

fot. Daniel Rycharski, Ogród zimowy, 2013

A bolesne tematy, jak na przykład samobójcze śmierci młodych osób LGBT są mu bardzo bliskie. W "Vogue" Mike Urbaniak pisał: „Potrzeba rozmowy o trudnych, bolesnych i kontrowersyjnych tematach. Tematach, których wielu na naszej wsi boi się w ogóle poruszać, a które stanowią esencję tożsamości Daniela Rycharskiego. Jest bowiem słynny mieszkaniec Kurówka osobą po katolicku wierzącą (żaden problem) i homoseksualną (duży problem). Duży w Polsce, nie w Kurówku, gdzie Rycharski – jak sam wielokrotnie mówił – czuje się w pełni akceptowany”.

Krzyż pojednania

Ta wieś jest wyjątkowa nie tylko ze względu na artystyczne poczynania Rychalskiego. Jest też wyjątkowa ze względu na to, że przez miejscową społeczność został zaakceptowany jako osoba LBTG. Inni mieszkańcy różnych polskich wsi i miasteczek nie mieli tyle szczęścia. Gdy na Podkarpaciu dwóch chłopców powiesiło się na drzewie, bo prześladowano ich ze względu na orientację Rychalski pojechał tam, ściął drzewo i zrobił z niego krzyż. Z wystawy zaniósł go pod Pałac Prezydencki. Szczygłowi opowiadał: „Przystąpiłem do grupy wierzących gejów i lesbijek Wiara i Tęcza i łudziłem się, że Kościół nas zaakceptuje. Niestety, doszedłem do momentu, kiedy czekanie na to było już ponad moje siły. I do wniosku, że Kościół jest instytucją, która wspiera przemoc. Dlatego stworzyłem „Krzyż””.

Zdjęcia z wystawy "Strachy" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

fot. Daniel Rycharski, Strachy, 2018–2019, rzeźba, obiekty znalezione

Zdjęcia z wystawy "Strachy" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

fot. Daniel Rycharski, Krzyż, 2017, rzeźbione drewno

Na czym polega sztuka

Jego prace sprawiają, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. To tak jak w wywiadzie z Mariuszem Szczygłem w "Dużym formacie" mówił tata artysty: „Sztuka polega na tym, żeby zastanowić się, podrapać po głowie i pomyśleć: o, kurwa!”.
Tak jak wtedy, gdy z metalową tablicą z fragmentem Katechizmu Kościoła katolickiego poświęconemu osobom homoseksualnym stanął pod kościołem dominikanów w Warszawie.
Rozmawiał o tym z Mariuszem Szczygłem w Dużym Formacie:
„– Najpierw – opowiada – podszedł do mnie zakonnik i oznajmił, że nie mogę tak sobie stać przed kościołem, i że mam odejść.
– Przecież każdy może stać.
– Dlatego się nie ruszyłem. Więc wrócił, zrobił mi zdjęcia, później przyszedł trzeci raz i powiedział, że dzwonią po policję… Ale nie odszedłem. Stałem tyle, ile wytrzymałem, czyli dziesięć godzin. Grudzień, zimno…
– A tablica była ciężka?
– Tak, bo metalowa. Cały czas trzymałem ją w dłoniach. Wyrytym napisem do przechodniów: „Katechizm Kościoła Katolickiego o osobach homoseksualnych: Powinno się traktować je z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. KKK 2358”. I to wszystko. Przyniosłem ją dominikanom na Freta w Warszawie.
– Dlaczego tam?
– Marzyłem, żeby u nich zawisła. Wydawało mi się, że to jest miejsce, gdzie działa ten słynny Kościół otwarty, w którym przecież nie zostanę pobity, a może ktoś nawet będzie ze mną rozmawiał. Ale też stanąłem tam z powodu bardziej osobistego. Byłem w związku z zakonnikiem stamtąd. On już tam nie pracuje. Odszedł i założył salon piękności. Powiedzmy więc, że to był znany mi zakon, i myślałem, że tam będę czuł się bezpiecznie. Wierni na widok tablicy zachowywali się różnie: część krytykowała, część chwaliła. Przyszła kobieta, która stwierdziła, że Bóg stworzył homoseksualistów, abyśmy się zbytnio nie rozmnażali, ponieważ Ziemia jest przepełniona.”

Na co czeka artysta

W nagrodzonym Złotymi Lwami filmie Daniela Rycharskiego gra Dawid Ogrodnik. „Film pokazuje moment przełomu w mojej religijności. Z osoby, która lgnęła do Kościoła i potrzebowała go jako instytucji, doszedłem do etapu, w którym odszedłem od niego, zabierając ze sobą to, co najważniejsze, czyli chrześcijaństwo. Kiedyś ktoś z Kościoła Otwartego powiedział mi, żebym poczekał jeszcze pięć czy dziesięć lat i coś się w Kościele zmieni. Ale nic się nie zmienia. Dalsze czekanie na zmiany jest ponad moje siły”, mówi Rycharski.

Reklama

Werdykt jury był zaskoczeniem, bo też inne filmy były typowane do głównej nagrody. Podczas gali wręczenia nagród przewodniczący jury Andrzej Barański mówił: "Mieliśmy dwa kryteria. Pierwsze: by był to film piękny. Drugie: by był aktualny. „Wszystkie nasze strachy" są piękne. I to zostanie. A jak z aktualnością - zobaczymy".

Reklama
Reklama
Reklama