Czekała, żeby ludzie jej odpuścili. Zapłakana Marta Wiśniewska wspomina swój występ w Sopocie
Nigdy wcześniej o tym nie mówiła
Mandaryna, czyli Marta Wiśniewska, po latach ponownie trafiła na czołówki mediów, tym razem jako uczestniczka nowej edycji programu "Azja Express", w której wzięła udział wraz ze swoją córką Fabienne. W ostatnim odcinku artystka wróciła do jednego z najbardziej pamiętnych momentów swojej kariery – słynnego występu na festiwalu w Sopocie w 2005 roku. Wspominając ten moment, nie kryła emocji.
Występ Mandaryny sprzed dwóch dekad wywołał falę krytyki
Mandaryna ze łzami w oczach opowiedziała o swoich odczuciach związanych z tamtym występem. Była to dla niej wyjątkowa okazja, ponieważ jako debiutująca piosenkarka mogła wystąpić na jednej z najważniejszych scen muzycznych w Polsce. Jednak jej wykonanie hitu „Ev’ry Night” spotkało się z falą krytyki, głównie z powodu słabego wykonania na żywo i problemów wokalnych.
Za sopockim występem Mandaryny kryło się kilka istotnych szczegółów, które jakiś czas temu podał do wiadomości publicznej ówczesny menadżer Mandaryny w rozmowie z Pomponikiem. Filo dał do zrozumienia, że wcześniejsze ustalenia z produkcją nie zostały dotrzymane.
"Ona się nie słyszała. Miała trzy chórzystki - jedna była specjalnie wynaleziona pod nią, która miała bardzo podobny głos do niej. Ona miała praktycznie za nią śpiewać, ale oni tę chórzystkę wyłączyli. Tylko Marta śpiewała, muzycy nie mieli odsłuchów, Marta nie miała odsłuchów. Chórzystka śpiewała, a nie wiedziała, że jej nie słychać. Marta mi powiedziała, że ona dopiero tak w połowie drugiej piosenki się skapnęła, że coś nie gra. Ona była przekonana, że jest OK" - wyznał Pomponikowi były manager Mandaryny.
Czytaj też: Marta Wiśniewska znalazła miłość u boku nowego partnera. O miłości od pierwszego wejrzenia nie było mowy…
Marta Wiśniewska zalała się łzami. Po raz pierwszy opowiedziała w ten sposób o występie w Sopocie
Marta Wiśniewska nie spodziewała się, że spotka się z tak miażdżącą reakcją mediów. Występ na scenie w Sopocie na zawsze przekreślił jej karierę jako wokalistki. Dla Mandaryny zaczął się wówczas bardzo trudny okres, spotkała się z wyszydzaniem i negatywnymi komentarzami. "Jeśli ktoś do kogoś mówił: »O, zobacz, Mandaryna idzie«, to od razu wiedziałam, że mówi: »Ty, to ta z tego Sopotu«", wspominała po latach gwiazda
Artystka podkreśliła, że tamto doświadczenie było dla niej bolesne, ale z perspektywy czasu widzi w nim ważną lekcję. Dziś z wdzięcznością mówi o swoich dzieciach, które choć wtedy jeszcze bardzo małe, były dla niej "jak tarcze". Ostatecznie to rodzina okazała się jej największą siłą.
"Wiadomo, ja tę szufladę zamknęłam, ale ludzie nie" — wskazuje na zachowanie ludzi, którzy wciąż pytają o słynny występ.
Mimo trudnych chwil po wydarzeniach w Sopocie, które miały wpływ na jej karierę, dziś patrzy na to z dystansem i zrozumieniem. "Jestem dumna z tej starej Mandaryny — dla moich dzieci ten Sopot nie jest symbolem porażki, tylko siły".
Udział w "Azji Express" to dla Mandaryny okazja do nowego startu w mediach. Program, który wymaga od uczestników nie tylko sprawności fizycznej, ale i dużej odporności psychicznej, stał się dla niej wyzwaniem, które chętnie podjęła. Dzięki temu widzowie mogą poznać ją na nowo, nie tylko jako artystkę, ale i osobę z determinacją i poczuciem humoru.
Świetna, mądra babka! Przykre, że musiała tyle wycierpieć! Lubię ją. Tworzy fajny duet z córką! Trzymam za nie kciuki!
"Myślę, że Mandaryna już wygrała ten program. Pokazała jaka świetna z niej babka. Trzymam za nie mocno kciuki" — piszą widzowie.
Wspomnienie o występie w Sopocie i refleksja Mandaryny na ten temat pokazują, jaką drogę przeszła od momentu, który kiedyś niemal zakończył jej karierę. Dziś z dumą patrzy w przyszłość, gotowa na nowe wyzwania, ale też świadoma, że każdy trudny moment w jej życiu przyczynił się do tego, kim jest teraz.
Czytaj także: Wzięli ślub na biegunie, dziś ich relacje nie są perfekcyjne. Oto historia Michała Wiśniewskiego i Mandaryny