Była przy niej do samego końca, teraz siostra ujawniła smutną prawdę. Tak brzmiały ostatnie słowa Kołaczkowskiej
To miała być zwykła rozmowa. Cztery dni przed odejściem Joanny Kołaczkowskiej wydarzyło się coś, co jej siostra do dziś nazywa spotkaniem na granicy światów. „Zamknęłam oczy i usłyszałam jej głos", wspomina Agnieszka Kamys. Co dokładnie się wtedy stało?

17 lipca media obiegła smutna wiadomość. Zmarła wówczas Joanna Kołaczkowska. Uwielbiana artystka kabaretowa miała 59 lat. Od miesięcy walczyła z glejakiem mózgu. Teraz Agnieszka Kamys, w poruszającym wywiadzie dla magazynu Pani opowiedziała o ostatnich chwilach życia ukochanej siostry.
Joanna Kołaczkowska we wspomnieniach siostry — Agnieszki Kamys
Rodzina Joanny Kołaczkowskiej jeszcze w styczniu mierzyła się z innym dramatem. Mama artystki — Ania poważnie zachorowała. Jednak to, co wydarzyło się kilka miesięcy później, było jeszcze bardziej druzgocące. W kwietniu, gdy mama aktorki przechodziła operację, Joanna usłyszała własną diagnozę — glejak. „Asia nie chciała, żebym powiedziała o tym mamie. Nagrała dla niej filmik. Kiedy odbierałam mamę ze szpitala, puściłam jej to nagranie. Asia mówiła z lekkością: "Mamusiu, nie martw się, będziemy razem przechodziły radioterapię, chemię, wszystko się uda", wspomniała na łamach magazynu Pani.
Ulubienica publiczności zachowała niezwykły spokój, nawet gdy usłyszała wyrok. „Kiedy zadzwoniła i powiedziała, że zna wyniki, jej głos nie miał w sobie ani krztyny dramatyzmu. Mówiła spokojnie, jakby opowiadała o czymś codziennym, zwyczajnym. Zadawała lekarzowi rzeczowe pytania, a potem powtarzała je nam, jakby chodziło o usuwanie pieprzyka ciekłym azotem", dodaje Agnieszka Kamys. „To było porażające, bo przecież diagnoza była wyrokiem śmierci. A jednak mówiła o tym tonem, w którym było więcej łagodności niż strachu", zaznaczyła.


Ostatnie dni Joanny. „To było spotkanie na granicy światów"
Ostatnie dni życia Joanny były wyjątkowe. Pełne ciszy, czułości i… duchowej obecności. Agnieszka Kamys opowiedziała o chwili, która głęboko ją poruszyła. „Na cztery dni przed jej odejściem wydarzyło się coś, czego nie potrafię nazwać inaczej niż spotkaniem na granicy światów. Trzymałam ją za rękę, zamknęłam oczy i poprosiłam: "Asia, jeśli chcesz, mów do mnie". I wtedy w sercu usłyszałam jej głos — spokojny, pewny", mówi.
Joanna powiedziała wtedy, że nic ją nie boli, że jest spokojna. „Spytałam, gdzie jest. Odpowiedziała: "Stoję przed bramą". Widziałam tę bramę. Ogromną, ciężką, nowoczesną, zbudowaną z dwóch monumentalnych płyt w kolorze écru. Przez otwarte wrota widać było światło i ludzi, którzy wchodzili tam powoli, w swoim tempie. Powiedziałam jej: „Asia, dalej już nie pójdę, musisz iść sama". I ona poszła", zwierzyła się.
Mimo ogromnej straty Agnieszka Kamys nie pozwala odejść pamięci o siostrze. „Wiem, że chciała, by ją wspominać. Nie pomnik, nie milczenie, ale wspomnienie — takie zwyczajne, pełne śmiechu, wzruszeń, anegdot. I my to robimy. Może to najpiękniejszy sposób, by żyć dalej z kimś, kogo już nie ma. A jednak jest", mówi z głębokim przekonaniem.
Źródło: Magazyn Pani.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Owacje na stojąco i łzy wzruszenia w Tańcu z Gwiazdami. Tak uhonorowano legendę polskiego kina. Piękny hołd
