Władysław Hańcza zyskał popularność dzięki roli Kargula. Początki były dla niego wyzwaniem
Aktor nie wiedział o ryzykownym zabiegu reżysera
Mówiono, że potrafi zagrać każdego: i chłopa i księcia, doskonały był zarówno w roli księcia zdrajcy Janusza Radziwiłła w „Potopie”, jak i Macieja Boryny w „Chłopach”. Największą popularność przyniosła aktorowi rola prostego chłopa, ale w kultowej produkcji "Sami swoi" z 1967 roku. Okazuje się, że w pierwszej części serii o Kargulu i Pawlaku postać Władysława Hańczy przemawiała głosem innego aktora.
Władysław Hańcza: droga do aktorstwa
Władysław Hańcza naprawdę nazywał się Władysław Tosik. Początkowo miał być inżynierem włókiennikiem i przejąć rodzinny biznes. W planach był nawet wyjazd do Belgii, na studia w tym kierunku. Ale wyjazd się nie udał, a młody Władek postanowił jednak pójść własną drogą, podjął studia filozoficzne i polonistyczne na Uniwersytecie w Poznaniu. Studiował też w Szkole Dramatycznej przy Teatrze Polskim, statystował na scenie. W 1927 roku zadebiutował jako aktor rolą Hermesa w przedstawieniu „Noc Listopadowa” Wyspiańskiego.
W latach 20. przyjął pseudonim Hańcza, być może jego rodzina nie chciała, by występował na scenie pod rodowym nazwiskiem. Okrzyknięto go jednym z najbardziej obiecujących aktorów młodego pokolenia, ale wybuch wojny pokrzyżował dalsze plany związane z karierą. Władysław znalazł wtedy pracę jako magazynier. Po Powstaniu Warszawskim trafił do obozu w Pruszkowie, skąd skierowano go do układania szyn w Cottbus.
Po zakończeniu działań zbrojnych Władysław Hańcza zadebiutował na ekranie rolą obozowego kapo w filmie "Dwie godziny", pierwszej polskiej produkcji fabularnej zrealizowanej po zakończeniu II wojny światowej. Od tamtego czasu pojawiał się na ekranie kilkadziesiąt razy, jednak to bez wątpienia postać Kargula w komediowej trylogii w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego: "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" przyniosła mu największą popularność i sympatię widzów.
Zobacz również: Władysław Hańcza i Barbara Ludwiżanka nie byli sobie wierni, ale kochali się do końca życia
Władysław Hańcza: reżyser był załamany
Widzowie, którzy oglądają kultową serię nie pierwszy raz, mogą zauważyć pewien niuans w pierwszej części, tj. "Samych swoich". Mianowicie filmowy Kargul nie mówi tam głosem Władysława Hańczy. Oryginalny głos aktora możemy usłyszeć dopiero w kolejnych produkcjach Chęcińskiego. Skąd ten zabieg?
Wacław Kowalski, wcielający się w kultową postać Pawlaka, zasugerował na samym początku prac nad pierwszą częścią, że bohaterowie produkcji powinni mówić ze wschodnim akcentem. Sam naśladował go doskonale, więc pomysł wydał się reżyserowi bardzo trafny. Sytuacja skomplikowała się w momencie, kiedy Sylwester Chęciński usłyszał ten sam dialekt w wykonaniu Hańczy. "Kiedy usłyszałem, jak mówi Kargul, czyli Władysław Hańcza, opadły mi ręce. To było coś kompletnie innego. Dwaj bohaterowie i dwa różne języki. To, co w ustach Kowalskiego brzmiało śmiesznie, w ustach Hańczy było żałosne" — mówił Sylwester Chęciński w rozmowie z portalem Naszemiasto.pl.
Reżyser dodał, że był to moment, który wyraźnie ukazał, że Hańcza chłopów grywał, ale zdecydowanie nie był jednym z nich. Po długich namysłach twórca podjął ryzykowną decyzję i podczas nagrań postsynchronów bez zgody aktora zarządził, aby głos Hańczy został zastąpiony głosem Bolesława Płotnickiego. Traf chciał, że wcielający się w Kargula aktor był podczas tych nagrań na zabiegu w szpitalu, więc chcąc nie chcąc, musiał na to przystać. "Nie był najszczęśliwszy z tego powodu. Ale też nie dał mi odczuć, że go to mocno obeszło. Potem zrozumiał, z jak wielką korzyścią to było dla kina", mówił Chęciński.
Po powrocie do zdrowia Władysław Hańcza odzyskał motywację i zabrał się za ćwiczenie dykcji, tak aby jego wschodni akcent zaczął brzmieć naturalnie, a nie śmiesznie. Dopiął swego, osiągnął niemały sukces na tym polu, dzięki czemu w kolejnych dwóch częściach Kargul mówi głosem Hańczy.
Czytaj też: „Sami swoi” powrócą! Trwają zdjęcia do kultowej komedii. Kto wcieli się w Kargula i Pawlaka?