Nie żyje Ewelina Ślotała. Uwielbiana pisarka i była partnerka Jakuba Rzeźniczaka osierociła synka
Kilka lat temu jej książki poruszyły czytelników
Dzisiaj media obiegła informacja o śmierci Eweliny Ślotały. Pisarka oraz była partnerka Jakuba Rzeźniczaka odeszła w wieku 35 lat. Niestety ulubienica publiczności osierociła synka.
Ewelina Ślotała nie żyje
Tragiczną wiadomość przekazało wydawnictwo autorki — Prószyński i S-ka w oficjalnym oświadczeniu oraz w rozmowie z serwisem Plejada. „Z przykrością zawiadamiamy o śmierci Eweliny Ślotały, naszej autorki. Jej książki „Żony Konstancina", „Kochanki Konstancina", „Rozwódki Konstancina", „Matki Konstancina" znalazły liczne grono wiernych czytelniczek", czytamy. „Ewelina upominała się w nich o prawa kobiet doświadczających podwójnych standardów i złego traktowania w środowiskach, które są poza podejrzeniem. Wyrażamy głęboki żal z powodu przedwczesnej śmierci, przekazujemy wyrazy współczucia Najbliższym", pisze wydawnictwo.
CZYTAJ TEŻ: Jerzy Antczak pokazał grób Jadwigi Barańskiej. Zdobył się na wyjątkowy gest, który wzruszył fanów
Kim była Ewelina Ślotała?
Przypomnijmy, że ponad dekadę temu zasłynęła w mediach społecznościowych jako partnerka piłkarza — Jakuba Rzeźniczaka. Natomiast kilka lat temu prawniczka wydała książkę „Żony Konstancina", w której opisała kulisy życia partnerek bogatych mężczyzn, do których się zaliczała. Okazało się wówczas, że jej życie nie było usłane różami. Za bycie żoną bardzo wpływowego biznesmena zapłaciła wysoką cenę. Mimo to nigdy się nie poddała.
Gdy jej związek się zakończył, postanowiła zostać dekoratorką wnętrz. Później została żoną, a następnie matką. Dwa lata temu w wywiadzie dla Plejady wyznała: „Moje życie wygląda teraz normalnie. Odwożę synka do szkoły, pracuję jako architektka wnętrz. Ostatnio jestem zabiegana, bo udzielam mnóstwa wywiadów, ale generalnie jest u mnie dość spokojnie. Mam świetnych znajomych, z którymi spędzam wolny czas. Mimo że jestem jedyną samotną osobą w towarzystwie, bo wszyscy inni to małżeństwa z dziećmi, nie czuję się w żaden sposób gorsza", zwierzyła się wówczas. „Nie trzeba wydawać stu tysięcy miesięcznie, żeby być szczęśliwym. Wolę żyć spokojniej i bez stresu w mieszkaniu, a nie przeżywać dramat w willi. Wolę uśmiechać się, jadąc małym autem, a nie płakać w Bentleyu za dwa miliony", kontynuowała. „Wolę mieć mniej pieniędzy, ale wracać do domu, w którym wiem, że nie będzie żadnej awantury. Oczywiście, ze względów prawnych, mój koszmar nadal do końca się nie skończył. Ale gdy o tym zapomnę, w końcu czuję się szczęśliwa i spełniona", kwitowała.
Rodzinie i najbliższym składamy najszczersze kondolencje.
Źródło: Plejada.pl.