Reklama

Kilka miesięcy temu Monika Olejnik na swoim Instagramie przyznała, że zdiagnozowano u niej raka piersi. Od tamtego czasu dziennikarka zachęca wiele osób, by chodziły na badania profilaktyczne. „Któregoś ranka obudziłam się i okazało się po badaniach, że mam raka", opowiadała w jednym z ostatnich odcinków programu Top Model.

Reklama

Monika Olejnik zachęca do badań profilaktycznych

Przypomnijmy, że w maju prowadząca program — Kropka nad i na swoich social mediach opublikowała poruszający wpis, w którym przyznała, że zdiagnozowano u niej nowotwór piersi. Monika Olejnik nie ukrywała wówczas, że nie był to dla niej łatwy czas. Na szczęście była silna i już po trzech miesiącach mogła wrócić do uprawiana sportu. „Przez wiele miesięcy nie mogłam uprawiać sportu. To było dla mnie trudne, bo od lat jestem w ruchu. Na szczęście wróciłam już do biegania. Nie mogę pływać, co było ciężkie na wakacjach, bo kocham wodę. Ograniczeń było więcej, ale na szczęście z dnia na dzień jest ich coraz mniej. Bardzo walczyłam, żeby od zawodowej strony nic się nie zmieniło", czytamy w rozmowie z magazynem Elle.

„Najważniejsze jest pamiętać, żeby się badać [...] Jestem szczęśliwa, bo mój doktor pozwolił mi biegać — także po trzech miesiącach mogłam już biegać. I czuję się z tym świetnie. Bo w ogóle przez całe życie uprawiam sport, biegam, więc było mi trochę ciężko", zwierzyła się w rozmowie z Plejadą. „Jest bardzo ważna akcja. Sama doświadczyłam takiej historii. Któregoś ranka obudziłam się i okazało się po badaniach, że mam raka. Było to szokiem dla mnie i ciężkim przeżyciem. Ale nie poddawałam się. Kobiety, badajcie się, to jest bardzo ważne", zaapelowała w ostatnim odcinku programu Top Model.

CZYTAJ TEŻ: Wielu nie miało o tym pojęcia! Tak brzmi prawdziwe nazwisko Moniki Olejnik

Monika Olejnik, VIVA! 5/2020
Piotr Porębski

Monika Olejnik szczerze o chorobie

Niedawno dziennikarka udzieliła wywiadu magazynowi Elle. W niezwykle intymnej rozmowie opowiedziała między innymi o swojej chorobie. Zdradziła również, jak dowiedziała się nowotworze. „Badam się regularnie. Do tego mój Tomek pasjonuje się medycyną i ciągle wymyśla nowe badania (śmiech). Rutynowo, jak co roku wiosną, poszłam do mojej pani doktor. Zobaczyła coś niepokojącego w USG i skierowała mnie na rezonans. Byłam przekonana, że to nic wielkiego. Gdy zobaczyłam wynik, nie mogłam uwierzyć, że jest mój. Pomyślałam, że może to pomyłka. Przecież nie mogę mieć raka", wyjaśniała na łamach Elle.

Monika Olejnik nie ukrywa również, że po usłyszeniu diagnozy jej świat runął, lecz starała się zachować zimną krew. „Mój świat się zawalił. Wszystko działo się szybko, musiałam wziąć się w garść. Same badania określające rodzaj i miejsce nowotworu, a potem wykluczanie przerzutów były wykańczające. Jak zawsze polecieliśmy do Wenecji na otwarcie biennale sztuki – dookoła wspaniałe malarstwo, spotkania z artystami, a ja myślami byłam gdzie indziej. Operacja, ostateczny wybór jej rodzaju, to było dla mnie, Tomka i mojej rodziny wielkie przeżycie. Potem oczekiwanie – jaki to będzie rak, jak złośliwy… – najgorszy czas w moim życiu", mówi.

„Miałam operację w piątek, a w poniedziałek poszłam do pracy. Wiele osób uważało, że za wcześnie. Zrobiłam to, żeby się nie poddać, nie beczeć nad własnym losem, pokazać siłę. Zarówno innym, jak i sobie. Dzisiaj, po miesiącach od operacji, myślę, że na nowotwór nie ma silnych, ale ważne, żeby się nie poddawać. W pewnej chwili czułam, jakbym żyła w dwóch postaciach. Byłam ja – Monika – i obok ta druga osoba, która ma raka. Więc żeby nie rozmyślać, poszłam do pracy", dodała.

CZYTAJ TEŻ: Monika Olejnik wraca do aktywności fizycznej po operacji. Ma ważny apel do obserwujących

Monika Olejnik, VIVA! 5/2020
Piotr Porębski

Monika Olejnik wyjaśnia, dlaczego opowiedziała o swojej chorobie

W tamtym okresie największym ukojeniem było wsparcie najbliższych osób. „Pomogła mi dobroć, którą dostałam od ludzi. Spotkałam fantastycznych lekarzy, świetne pielęgniarki, ale przede wszystkim podtrzymywali mnie na duchu ci, którzy odzywali się po tym, jak opisałam swoją historię w mediach społecznościowych. Dostałam mnóstwo pozytywnej energii", wyjaśnia. „Mój szef Michał Samul i Brygida Grysiak, wicenaczelna TVN24, zapewnili mi tak ważny dla mnie komfort – powiedzieli, że jeśli nie będę się czuła na siłach nawet na 15 minut przed programem, to nie muszę prowadzić „Kropki nad i”. Wspierając mnie, byli profesjonalnie przygotowani na każdy wariant. Wchodzę do garderoby, a tu Anita Werner: „Monia, super, że już jesteś”, opowiada.

„Ale niezgoda na chorobę została. Żyję higienicznie. Od 15 lat nie jem mięsa, nie palę papierosów, cztery razy w tygodniu chodzę na siłownię, biegam, pływam, czasami tenis, rower, a zimą narty. I kiedy tak dbasz o siebie, to myślisz, że choroba cię nie dotyczy. A okazuje się, że może dotknąć każdego, bo jest cywilizacyjna, związana z genetyką albo innymi aspektami" kontynuuje.

Na łamach magazynu Elle dziennikarka przyznała, że na początku chciała tę informację zachować dla siebie. „Nie chciałam opowiadać o szczegółach operacji – to był mój apel do ludzi, żeby się badali! Bo trzeba iść do lekarza, zadawać pytania, nie bać się, walczyć o siebie. Wcześnie wykryty rak to większe prawdopodobieństwo wyleczenia. Poza tym sport! Systematyczne treningi od ponad 20 lat dały mi ogromną siłę, żeby się nie poddawać. Wiem od lekarzy, że przyniosło to rezultaty. Mówili mi, że nastąpiło coś niesamowitego, nagły szturm na gabinety", mówi.

Życzymy dużo zdrowia.

Źródło: Elle, Plejada.pl.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: Jest silna, waleczna, podejmuje nowe wyzwania. Monika Olejnik po operacji wróciła do Kropki nad i

Monika Olejnik, VIVA! 5/2020
Piotr Porębski
Reklama
Reklama
Reklama