Reklama

Peter Lindbergh kobiety potrafił pokazać jak nikt inny. Najbardziej cenił prawdę, nie znosił retuszu, blichtru i mody.

Reklama

"Nigdy nie robiły na mnie wrażenia kobiety z torbami z krokodyla", krytykował w rozmowie z "the Guardian" promowany przez luksusowe magazyny wizerunek kobiety. Mimo to jego zdjęcia od lat można podziwiać w "Vogue", "Harper's Bazaar" czy "Interview", a znawcy określają go mianem "poety stylu glamour".

W czasach wszechobecnego retuszu Lindbergh wybierał naturalne piękno, a od urody bardziej cenił osobowość.

"Do obowiązków fotografów powinno należeć wyzwolenie kobiet od terroru młodości i perfekcji" - twierdził.

Magazyny współpracujące z Lindberghiem musiały podpisywać umowę, że nie będą retuszować jego zdjęć.

Ale ona wygląda na zmęczoną, mówili. No i co z tego? Jest zmęczona i piękna!

Wiek modelki nie miał dla niego znaczenia. Gdy zaproponowano mu wykonanie fotografii do najnowszego kalendarza Pirelli (jako pierwszemu artyście w historii po raz trzeci!), postanowił sportretować dojrzałe aktorki z osiągnięciami: między innymi Nicole Kidman, Robin Wright i Penelope Cruz.

Czy Lindbergh lubił modę?

Moda nie miała dla niego znaczenia. "Prawdziwą osobę widać dopiero po odjęciu mody i sztuczności". Przyznawał, że na strój modelek nie zwraca uwagi nawet gdy pracuje nad sesjami do modowych magazynów. Odrzucenie błyszczącej prefekcji to znak rozpoznawczy Lindbergha. Esencja obrazów, które zaglądają do głębi ludzkiej duszy", mówi brytyjska dziennikarka Suzy Menkes. W 1988 dla amerykańskiego "Vogue'a" sfotografował młode modelki pokazując je na plaży w swobodnych pozach, ubrane jedynie w białe koszule. Ówczesnej redaktor naczelnej, Grace Mirabelli zdjęcia tak się nie spodobały, że... wyrzuciła je do śmieci. Na szczęście niedługo potem zastąpiła ją Anna Wintour, która pierwszą okładkę zleciła właśnie Lindberghowi. Znalazła się na niej izraelska piękność Michaela Bercu prawie bez makijażu. Niedługo później - w 1990 roku - na okładce brytyjskiego "Vogue'a" zagościły początkujące modelki Linda Evangelista, Naomi Campbell, Cindy Crawford, Christy Turlington i Tatjana Patitz. To był symboliczny początek tak zwanej "ery supermodelek". O Lindberghu mówi się, że jest jej ojcem chrzestnym. W fotografii mody Petera Lindbergha najistotniejszą wartością jest niemal szokująca szczerość. Przed jego obiektywem modelki odsłaniały się emocjonalnie.

Co inspirowało Lindbergha?

Duży wpływ na wrażliwość artysty miały przemysłowe krajobrazy, w których się wychowywał. Lindę Evangelistę dla Harper's Bazaar sfotografował na przykład w starej fabryce w Filadelfii, a ona podobno rozpłakała się, że musi pracować w takich warunkach. Później dla niego obcięła włosy, co też było dla niej dużym poświęceniem, ale się opłaciło. Dziś modelka przyznaje, że te sesje były kluczowe w jej karierze. Lindbergh urodził się w Lesznie w 1944 roku, ale dzieciństwo spędził w Duisburgu. Zanim rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie pracował jako projektant wystawy w lokalnym sklepie. Jego pierwszą miłością było malarstwo, a największym mistrzem Van Gogh. Fotografią zainteresował się po przeprowadzce do Dusseldorfu w 1971 roku, gdzie pracował jako asystent fotografa Hansa Luxa. Jego kariera nabrała rozpędu w 1978 roku, kiedy jego zdjęcia trafiły do magazynu. Jego odejście, to wielka starta dla światowej kultury...

Reklama

Jedną z najbardziej popularnych książek na temat twórczości fotografa to: „Peter Lindbergh. Shadows on the Wall”. Możesz ją zakupić tutaj.

Materiały Prasowe/Taschen "Peter Lindbergh. Shadows on the Wall”
Reklama
Reklama
Reklama