"Czarodziej, który prześwietla człowieka". Irving Penn po raz pierwszy od 20 lat
1 z 19
Za życia byli największymi rywalami w branży. Po śmierci uchodzą za największych amerykańskich fotografów. Obaj doczekali się retrospektywnych wystaw swojej twórczości. Richard Avedon i Irving Penn. Pierwszy już ją miał, drugiego to czeka - po raz pierwszy od 20 lat.
Wystawa "Irving Penn: Beyond Beauty" ("Poza pięknem") to najgłośniejsza w USA ekspozycja tego miesiąca. I gratka nie tylko dla miłośników fotografii. Bo Penn, który zmarł w 2009 roku w wieku 92 lat, to także kronikarz elit XX i XXI wieku - przed jego aparatem stawali najwybitniejsi ludzie naszych czasów: politycy, pisarze, artyści, sportowcy, ludzie filmu, mody i sztuki. Każdy, kto coś znaczył, prędzej czy później trafiał do jego nowojorskiego studia. A on wyciągał z nich to, co najlepsze, a często to, co nieoczekiwane.
- Portret, jaki zrobił mojej żonie na jej 80. urodziny, był zdumiewający, ukazywał prawdę, którą Colette próbowała ukryć albo nawet nie była jej świadoma. Bo Irving Penn pokazywał stronę, którą każdy w sobie ma, ale niewidoczną gołym okiem. Dobry portrecista potrafi, jak czarodziej prześwietlić człowieka, odrzucając pozory. On był takim czarodziejem - powiedział Maurice Goudeket, mąż francuskiej pisarki Colette, którą Amerykanin sportretował w 1951 roku.
Truman Capote, New York, 1979
Potrafił uczynić sztukę z pękniętej filiżanki
W realizacji swoich artystycznych wizji był konsekwentny. Nie bał się postawić w kącie takich sław, jak Marlena Dietrich czy Truman Capote, twierdząc, że w takim ustawieniu zapozują najlepiej. Dojrzałym kobietom nie ukrywał zmarszczek, a modelki rozbierał tak, że były bardziej bezbronne niż seksowne. Mówiono o nim, że potrafił uczynić sztukę z pękniętej filiżanki.
W trakcie blisko 70-letniej pracy artystycznej Penn dokonał kilka rewolucji w świecie obrazów. Wprowadził artystyczną fotografię do magazynów, zbliżając modę do sztuki. Swoimi prostymi, ale niezwykle efektownymi kompozycjami, zachwycał czytelników m.in. "Vogue'a". To on, wraz z Avedonem, zdefiniował elegancję w latach 50., jednak jako fotograf nie ograniczał się do zdjęć pięknych strojów. Zauważał piękno w tak niespodziewanych przedmiotach, jak szyldy reklamowe, jedzenie czy niedopałki papierosów. W ostatnich latach specjalizował się w martwej naturze.
- Obdarzył moje projekty własnym głosem. Ukazał je w taki sposób, że popatrzyłem na nie zupełnie inaczej - do dziś znany japoński projektant Issey Miyake zachwyca się zdjęciami reklamowymi swoich kolekcji autorstwa Penna.
Harlequin Dress (Lisa Fonssagrives-Penn), New York, 1950
42 lata nierozłączni - w pracy i w życiu
Na wystawie "Irving Penn: Beyond Beauty", która jest pierwszą retrospektywą od 20 lat, zobaczymy prace ze wszystkich etapów jego twórczości - fotografii ulicznej z lat 30., fotografii amerykańskiego południa z wczesnych lat 40., portrety gwiazd, fotografię mody, martwe natury, prace ze studia. To 146 zdjęć, z których 48 będzie pokazywanych po raz pierwszy.
W Smithsonian American Art Museum pierwszy raz będzie też można zobaczyć filmy nakręcone w Maroko przez żonę Penna, modelkę Lisę Fonssgrives-Penn, ukazujące go przy pracy. Żona, którą poznał na sesji zdjęciowej dla "Vogue'a", była jego ulubioną muzą - przez 42 lata byli nierozłączni, zarówno w życiu zawodowym i prywatnym. Efekt tej relacji to setki zdjęć, z których lwia część na czas ekspozycji zawiśnie na ścianach waszyngtońskiego muzeum. Tego nie można przegapić.
Wystawa "Irving Penn: Beyond Beauty" w Smithsonian American Art Museum w Waszyngtonie potrwa od 23 października 2015 do 20 marca 2016 roku.
2 z 19
3 z 19
4 z 19
5 z 19
6 z 19
7 z 19
8 z 19
9 z 19
10 z 19
11 z 19
12 z 19
13 z 19
14 z 19
15 z 19
16 z 19
17 z 19
18 z 19
19 z 19