Izolacja, samotność, tęsknota. Gregory Crewdson odkrywa ciemne zakamarki ludzkiej psychiki
1 z 14
W tych zdjęciach jest coś z filmów Hitchcocka i obrazów Hoppera. Coś pomiędzy sztuką a życiem, prostotą a teatralnością. Bo tylko Gregory Crewdson potrafi stworzyć tak sugestywny nastrój, że widz staje się częścią historii, która tak naprawdę jest... manipulacją. Najnowszy cykl fotografa "Cathedral of the Pines" to jednak coś więcej - to powrót do życia. Pracując nad nim w lasach dzieciństwa leczył złamane serce po drugim rozwodzie. - Te zdjęcia są moim wielkim odrodzeniem - zawyrokował.
Przez ostatnie 5 lat Gregory Crewdson nie zrobił żadnego zdjęcia. Uciekł z Nowego Jorku i ukrył się w lasach Berkshire i zamieszkał w tamtejszym starym kościele. W samotności próbował radzić sobie z emocjami po trudnym rozwodzie: w ramach rekonwalescencji codziennie pływał w okolicznej rzece i biegał ścieżkami na Szlaku Appalachów. Tam natknął się na szlak zwany "Cathedral of the Pines", który zainspirował go do zrobienia nowych malowniczych fotografii.
- To było estetyczne przebudzenie - Crewdson mówi tygodnikowi "Time". - Wróciłem nie tylko do życia, ale i do świata sztuki z nowym cyklem. Nazwa szlaku i miejsce, w którym szukałem spokoju, wywołały inspirację dla ciała i dla twórczej pracy. Odrodziłem się w tych fotografiach.
Ciemniejsza strona psychiki
Wrócił, by ponownie w bardziej kameralnej skali - z małym zespołem i z pomocą rodziny i przyjaciół - zająć się tematami małomiasteczkowej Ameryki, z których jest tak dobrze znany. Wysublimowane surrealistyczne sceny misternie reżyserowane, kinowe oświetlenie, anonimowi bohaterowie, nijakie wnętrza, niezwykła dbałość o szczegóły, tajemniczość i otwarte narracyjnie "momenty", w których odkrywa zakamarki ludzkiej psychiki i niepokojące dramaty amerykańskiej codzienności - pozostał wierny swojemu rozpoznawalnemu stylowi, który wypracował przez 20 lat kariery. Ale nowa seria "Cathedral of the Pines", która składa się z 31 zdjęć, wkracza w ciemniejszą stronę psychiki, porusza tematy izolacji, samotności i tęsknoty.
- To było dla mnie ważne, by zdjęcia miały coś w rodzaju cichej wrażliwości - mówi. - Są one mniej kinowe i bardziej malarskie pod względem podejścia, ale to na pewno wciąż psychologiczne portrety, na których bardzo niewiele dzieje się w kategoriach narracji lub dosłownej fabuły.
Crewdson i tym razem kładzie nacisk na psychologiczną naturę obrazu, pokazując własne lęki i pragnienia - dla niego zdjęcia są sposobem na odnalezienie sensu w świecie. Nadal próbuje znaleźć niesamowitość i tajemnicę w życiu codziennym, w najprostszych czynnościach. Zdjęcia są połączeniem między zwykłym życiem i teatralnością.
- Ustawienia, rekwizyty, kostiumy, ludzie, oni mają czuć się zwyczajne, ale potem wykorzystuję światło, kolor, nastrój i atmosferę, aby naładować te kadry w jakiś surrealistyczny sposób. Wieloznaczność narracji w mojej pracy jest w mniejszym stopniu świadomym ukłonem w kierunku widza, bardziej to nieodłączna cecha mojego umysłu - zapewnia 54-letni autor, dla którego standardowym warsztatem są aparaty wielkoformatowe, techniki motion-picture i aż 40 członków ekipy.
Za kulisami serii "Cathedral of the Pines" Gregory'ego Crewdsona
"Sam nie wiem, po co robię zdjęcia"
"Cathedral of the Pines" tak jak poprzednie serie Crewdsona - "Twilight", "Dream House" i "Beneath the Roses" - przypomina nie tylko XIX-wieczne malarstwo amerykańskie i europejskie, ale i kinowe obrazy, które powstają pod wpływem jego miłości do starych filmów.
- Mam dysleksję i obrazy nieruchome mają dla mnie więcej sensu - wiem, jak je czytać. Jestem wielkim fanem kina, ale nigdy nie mógłbym zrobić filmu. Praca w sposób liniowy jest mi obca. Zawsze byłem zainteresowany wykorzystaniem aspektów produkcji filmowej do stworzenia jednego obrazu, poszukiwaniu relacji między tworzeniem filmów i fotografii i zacieraniem granic między nimi. Jestem zafascynowany opowiadaniem historii w jednym kadrze, a nie w czasie - tłumaczy fotograf.
Jego twórczość nie tylko zachwyca międzynarodową elitę krytyków, ale i kolekcjonerów, którzy za zdjęcia Amerykanina są gotowi płacić ponad 100 tys. dolarów. On jednak zapewnia, że nie fotografuje dla pieniędzy. W dokumencie BBC "Geniusz zaklęty w fotografii" wyznaje: - Sam nie wiem, po co robię zdjęcia. Nie lubię nawet trzymać aparatu.
Wystawa "Cathedral of the Pines" w Galerii Gagosian w Nowym Jorku potrwa do 5 marca.
Za kulisami serii "Cathedral of the Pines"
2 z 14
3 z 14
4 z 14
5 z 14
6 z 14
7 z 14
8 z 14
9 z 14
10 z 14
11 z 14
12 z 14
13 z 14
14 z 14