Nie skreślajcie tego filmu tylko dlatego, że nazywa się Szkoła melanżu
Przeczytaj naszą recenzję
Niewłaściwy tytuł może wyrządzić filmowi sporo krzywdy. Wydaje się, że tak właśnie może być z młodzieżową komedią Olivii Wilde, która trafi do polskich kin pod tytułem… Szkoła melanżu. Nie sugeruje on niczego dobrego. Ot, kolejna niezbyt mądra komedyjka dla małolatów, pełna żartów niskiego lotu. Tymczasem Booksmart okazuje się być inteligentnym filmem o wchodzeniu w dorosłość, którego nie powstydziłby się John Hughes. Szkoła melanżu w kinach od 5 lipca.
„Szkoła melanżu”. Opis fabuły
Molly (Beanie Feldstein) i Amy (Kaitlyn Dever) to dwie najlepsze przyjaciółki z liceum. Sukcesowi poświęciły wszystko, całkowicie rezygnując z imprez i innych licealnych wygłupów, od których nie stroni reszta ich kolegów. Molly jest przewodniczącą klasy maturalnej, a po wakacjach ma zacząć studia na prestiżowej uczelni. Przed Amy z kolei wakacyjny wyjazd do Afryki, gdzie wybiera się z pomocą humanitarną. Ostatniego dnia szkoły, przeddzień rozdania dyplomów, szykowana jest ogromna impreza w domu najpopularniejszego chłopaka w szkole. Molly i Amy, jak zawsze, nie zamierzają się na nią wybierać. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy Molly przypadkiem dowiaduje się, że jej znajomi również dostali się na prestiżowe studia. Ta informacja jest dla niej szokiem. Uświadamia sobie, że wcale nie musiała rezygnować z życia towarzyskiego, by osiągnąć swoje cele. I że mają z Amy już tylko jedną noc, by nadrobić wszystkie zaległości.
Recenzja filmu „Szkoła melanżu”
Młodzieżowe komedie, których akcja rozgrywa się w liceum, to jeden z najbardziej lubianych gatunków w amerykańskim kinie. Portretując młodzież na granicy dzieciństwa i dorosłości, w lekkiej formie pokazują wszystkie obawy, z jakimi mierzą się młodzi ludzie. Strach przed tym, co przyniesie przyszłość, ostatnie chwile beztroski, pierwsze miłości i odnajdywanie samych siebie. Szczególną popularnością cieszyły się w latach 80. ubiegłego wieku, a ich niedoścignionym mistrzem był John Hughes. W latach późniejszych ze świecą było szukać filmów choćby zbliżających się poziomem do Klubu winowajców. Trafiło się jednak kilka chlubnych wyjątków, by wspomnieć choćby Szaloną noc Michaela Dowse’a czy Supersamca Grega Mottoli. Szkoła melanżu z przytupem melduje się pośród najlepszych komedii młodzieżowych ostatnich lat. Debiut reżyserski popularnej Trzynastki, Olivii Wilde, można określić kobiecą wersją Supersamca. Przy okazji warto zauważyć, że filmy tego nurtu nigdy nie miały szczęścia do polskich tytułów. Warto więc nie dać się odstraszyć Szkole melanżu i pozwolić się jej miło zaskoczyć.
Amerykańskie komedie młodzieżowe mają swoje utarte dróżki, którymi podążają i nie inaczej jest w przypadku filmu Szkoła melanżu. Wszystkie ścieżki fabularne prowadzą do wielkiej i szalonej imprezy, która wymyka się spod kontroli. Po drodze grupa bohaterów zaszufladkowanych według równie sztywnych reguł (kujon, imprezowicz, mięśniak, zbuntowana dziewczyna, gej itp.) ma czas na to, by odważyć się na rzeczy, których obawiała się przez wszystkie lata liceum. Nieuchronne zakończenie kolejnego rozdziału w życiu dodaje im odwagi do przezwyciężenia własnych strachów. Czasem z korzyścią, czasem wręcz przeciwnie. Najlepsze przyjaciółki zdążą się ze sobą pokłócić, a para, którą nie łączy zupełnie nic – zakochać. Olivia Wilde traktuje z szacunkiem te reguły i nie stawia niczego na głowie.
Zwiastun filmu „Szkoła melanżu”
Kluczem do sukcesu filmu jest sympatyczna dwójka głównych bohaterek, która nie cofnie się przed niczym, aby zaszaleć. Punktem wyjścia do ich nocnych przygód jest uświadomienie sobie faktu, który często umyka z oczu, gdy jest się w liceum. Pierwsze poważne egzaminy, wkuwanie, od których zależeć będzie przyszłość, rodzice utwierdzający w przekonaniu, że nie ma nic ważniejszego niż liceum – to wszystko z perspektywy czasu okazuje się nie być aż tak śmiertelnie poważnym, jak się wydawało. Po latach wiadomo, że słaba ocena z fizyki nie ma żadnego znaczenia, gdy chcesz zostać humanistą. Koledzy Molly i Amy już to wiedzą, dziewczyny przejdą ekspresowy kurs imprezowego stylu życia. Dla Amy dodatkowo będzie to okazja do tego, by w końcu odważyć się na to, czego bała się, odkąd „wyszła z szafy”.
Jak przystało na dobrą młodzieżową komedię, Szkoła melanżu pokazuje te wszystkie młodzieńcze rozterki w lekki sposób, nie stroniąc od dosadnego języka i kilku mniej wyszukanych żartów. Nigdy jednak nie traci z oczu bohaterek, które są tutaj najważniejsze. Przeżywające kolejne przygody w drodze na wielką imprezę, nie przejdą tytułowej szkoły melanżu. Na tych zajęciach nauczą się raczej, że nie należy traktować życia zbyt poważnie i trzeba wiedzieć, kiedy wrzucić na luz. I choć wydaje się, że liceum jest definitywnym końcem pewnego rozdziału w życiu, to życie dopiero się zaczyna. A przyjaźni z liceum przetrwają, jeśli się im na to pozwoli. 8/10.
Szkoła melanżu w kinach od 5 lipca. W filmie występują również m.in. Jason Sudeikis, Lisa Kudrow i Will Forte.
Plakat filmu Szkoła melanżu