Reklama

Stefania Wernik przeszła przez prawdziwą gehennę: przyszła na świat w miejscu, gdzie ponad milion ludzi straciło życie. To, że ona i jej rodzice przeżyli, graniczyło z prawdziwym cudem. Po narodzeniu została obiektem eksperymentów Josefa Mendele, Anioła Śmierci. Jej ojciec nie mógł uwierzyć, że przeżyła. Po latach z odwagą wspomniała piekło, która spotkało jej rodzinę...

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 05.07.2024 r.]

Ciężarna matka Stefanii Wernik zataiła ciążę, by przeżyć

Mama Stefanii Wernik, Anna Piekarz, została złapana przez niemieckich żołnierzy, gdy ryzykując swoim życiem, starała się dostać do domu rodzinnego w miejscowości Osiek. Aresztowana, trafiła na jeden dzień do obozu w Olkuszu, a stamtąd wraz z innymi więźniarkami została przewieziona do Auschwitz. Kobietom kazano wziąć prysznic, ogolić się i założyć pasiaki. Każdą z nich dokładnie spisano. Annie Piekarz został przypisany numer 79414. Do obozu śmierci dotarła 14 maja 1944 r. w wieku zaledwie 26 lat.

Gdy matka Stefanii Wernik trafiła do obozu koncentracyjnego, była na początku ciąży. Swój stan musiała zataić: wiedziała, że gdy nazistowscy żołnierze dowiedzą się, że nosi pod sercem dziecko, zostanie zamordowana, a wraz z nią jej nienarodzona pociecha. „Mama był ze mną w drugim miesiącu ciąży. W obozie nie przyznała się do swojego stanu, bo wiedziała, że Niemcy zaraz by ją spalili” wyznała po latach, i kontynuowała: „Taka była procedura, że kobietom ciężarnym i małym dzieciom nie wolno było żyć”. Zrobiła więc wszystko, by nikt się nie domyślił.

Zobacz także: Szukała go cała Ameryka. Co stało się z synkiem znanego pilota, Charlesa Lindbergha?

Artur Widak/AA/Abaca Press/Forum

Stefania Wernik, Spotkanie z ocalałymi w przeddzień rocznicy wyzwolenia Auschwitz, 26.01.2023 r.

Stefania Wernik przyszła na świat w obozie śmierci

Jak możemy przeczytać w Raporcie położnej z Oświęcimia, który spisała położna Stanisława Leszczyńska, „Do maja 1943 r. dzieci urodzone w obozie były w okrutny sposób mordowane: topiono je w beczułce. Po każdym porodzie dochodził do uszu położnic głośny bulgot i długo się niekiedy utrzymujący plusk wody. Wkrótce po tym matka mogła ujrzeć ciało swojego dziecka rzucone przed blok i szarpane przez szczury”. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Anna Piekarz trafiła do obozu później. Gdy w sierpniu 1944 r. miała zostać przewieziona do Ravensbrück, jedna z więźniarek przekazała kapo, że jest z nimi kobieta w ciąży. Dzięki temu została ona w Oświęcimiu i została zwolniona z wykonywania ciężkich prac.

Zobacz także: Jeszcze kilka dni przed śmiercią grał dla widzów spektakl. Tak ten wieczór wspominają koledzy Macieja Damięckiego...

Annie Piekarz cudem udało się dożyć rozwiązania. Rodziła przez trzy dni: niedożywiona i wychudzona, nie miała siły, by przeć. W końcu się udało: w sercu obozu śmierci pojawiło się nowe życie, na świat przyszła jej córeczka, Stefania Wernik, nazwana pieszczotliwie Stefcią. Jej mama nie mogła jednak cieszyć się z tego cudu: ledwo udało jej się przeżyć następnie dwa tygodnie po porodzie w tragicznych warunkach, które panowały w obozowych barakach.

Miała ważyć w tamtym momencie niewiele więcej, niż sześcioletnie dziecko: zaledwie 28 kilogramów. Mimo to udało jej się karmić dziecko, a inne więźniarki uszyły dla niej maleńki becik i ubranka, które miały chociaż trochę osłonić drobne ciałko od panującego mrozu zimy. „Kilka dni po porodzie wytatuowali mi numer obozowy na udzie lewej nogi 89136” możemy przeczytać w przesłaniu Stefanii Wernik na stronie Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.

Stefania Wernik przeżyła piekło Auschwitz

Jednakże szczęśliwe rozwiązanie nie gwarantowało wcale życia młodej mamie i jej maleńkiej córeczce. Jak wiele nowo narodzonych dzieci została obiektem eksperymentów. „Po porodzie zainteresował się mną doktor Mengele, zwany aniołem śmierci. Brał mnie wraz ze swą asystą na jakieś badania pseudomedyczne. Mama opowiadała, że jak mnie przynosili, to bardzo płakałam, wspominała, że nie mogła mnie uciszyć” wspominała z bólem.

Na szczęście obie matka i córka dożyły do 27 stycznia 1945 roku, w którym miejsce miało wyzwolenie obozu. Anna Piekarz miała jeden cel: uciec i przeżyć. „Baraki się paliły, Niemcy w pośpiechu niszczyli dokumenty i bramy obozu były już otwarte. Mama złapała mnie i owinęła w jakiś koc czy płaszcz, sobie znalazła jakieś buciska, przewróciła taboret do góry dnem i mnie tam włożyła, opatulając, przywiązała sznurek do taboretu i tak ciągła po tym śniegu i mrozie” przytaczała po latach opowieści matki.

„Po wyjściu z obozu pomogli nam obcy ludzie w Libiążu. Byłyśmy tam ze dwa tygodnie. Mama skontaktowała się z tatą, ale tatuś nie uwierzył, że ja się urodziłam, bo jak można w takich warunkach urodzić dziecko i ono jeszcze przeżyło” mówiła. Dodała także: „Jak wróciliśmy do domu to wszyscy tak lecieli, jakby się stał wielki cud, że przeżyłyśmy tą gehennę hitlerowskiej zagłady” mówiła z bólem. Jak wspomniała także, jej dokumenty przedstawiają bardzo niecodzienne dane. „Po jakimś czasie tata poszedł do urzędu stanu cywilnego zgłosić moje urodzenie, ale podał miejsce urodzenia Czubrowice, bo obawiał się, że mogą mnie jeszcze Niemcy zabrać. Dopiero w 1977 roku sprostowałam swój akt urodzenia przez sądem w Krakowie”. Na akcie urodzin widnieje teraz jej prawdziwe miejsce urodzenia: obóz koncentracyjny Oświęcim-Brzezinka.

Czytaj także: Radzieckie dziewczynki marzyły, żeby być jak ona. Maja Plisiecka była jedną z najwybitniejszych postaci baletu XX wieku

Niestety przeżycia z obozu zostały ze Stefanią Wernik na całe życie. Chociaż udało jej się założyć rodzinę i prowadzić względnie normalne życie, nigdy nie zapomni koszmaru, który przeżyła: „Na całe życie zostało mi piętno obozowego koszmaru i lęku, które wyssałam z mlekiem matki” wyznała. Jej mama do końca życia unikał tematu pobytu w obozie. Śniły się jej starannie wypastowane oficerki doktora Mengelego, a gdy umierała, majacząc błagała, aby ratować życie jej maleńkiej Stefci...

Wojciech Grabowski / Forum
Reklama

Stefania Wernik, Spotkanie z ocalałymi w przeddzień rocznicy wyzwolenia Auschwitz, 26.01.2023 r.

Reklama
Reklama
Reklama