Życie boleśnie doświadczyło Sławomirę Łozińską. Syn aktorki zmarł nagle w wieku 24 lat...
„To było niewyobrażalne. (…) Myślałam, że tylko obłęd będzie moim życiem"
Żaden rodzic nie powinien przeżywać śmierci własnego dziecka. Niestety, los boleśnie doświadczył lubianą aktorkę „Barw szczęścia”. Syn Sławomiry Łozińskiej, Tomasz Olejniczak, zmarł nagle ponad 20 lat temu, w 2002 roku. Dla jego matki był to niewyobrażalny cios. Artystka do dziś nie może pogodzić się z tym, co się stało. Oto jej smutna historia...
[Ostatnia akualizacja: 08.04.2024 rok].
Sławomira Łozińska: strata syna
Urodził się w 1978 roku. Był jednym z dwóch synów Sławomiry Łozińskiej i kompozytora Janusza Olejniczaka. Przez lata rodzice robili wszystko, by zapewnić mu jak najlepszy byt. Nawet wtedy, gdy się rozwiedli. Mimo że rozstanie nie było dla aktorki łatwe, starała się nie poddać dla dzieci. Niestety, nie wiedziała, że bolesny cios spadnie na nią niespodziewanie i całkowicie zmieni wszystko.
Tomasz Olejniczak studiował medycynę, w wolnych chwilach uwielbiał żeglować. W chwili śmierci miał 24 lata. Nic nie zapowiadało tragedii... Jak więc do niej doszło? Syn Sławomiry Łozińskiej zmarł na zator w nocy 13 kwietnia 2002 roku.
„Był zapalonym żeglarzem, najlepszym studentem na medycynie, miał dziewczynę. Wysiadał z autobusu i skręcił nogę, założyli mu gips. W nocy dostał zatoru, rano już nie żył”, mówił w rozmowie z magazynem „Pani” Tadeusz Chudecki, prywatnie przyjaciel aktorki.
W jego nagłą śmierć nikt nie mógł uwierzyć. Aktorka załamała się, trudno było jej przyjąć do wiadomości to, co się stało. Śmierć starszego syna spowodowała, że na długo zniknęła, przestała udzielać wywiadów. Gdy po długim czasie ktoś pytał ją o to zdarzenie, nie nazywała go wprost. Używała zamienników. Mówiła, że „potem to już właściwie nic nie ma, że nienawidzi się ludzi, pragnie tylko samotności. Nie potrafi się kochać, a w chwili desperacji mówi się młodszemu synowi: „Albo mi teraz pomożesz, albo pójdziemy na dno”. Że jest się już w innym miejscu i to się nigdy nie zmieni. Relacje z ludźmi, smak, węch” (cytat za miesięcznikiem „Pani”).
„To było niewyobrażalne. (…) Myślałam, że tylko obłęd będzie moim życiem. Ale pamiętam moment, kiedy kilka dni po pogrzebie Tomka poczułam, że wstępuje we mnie jakaś zwierzęca siła, nieprawdopodobna moc. To był sygnał, że muszę trwać”, zwierzyła się w tygodniku „Rewia”.
Zaczęła brać silne leki, które niektórzy nazywali „kilerami”. Smutki topiła w alkoholu, nabawiła się poważnych problemów ze snem. „Po ośmiu latach powie już tylko, że trzy razy w tygodniu chodziła na cmentarz. Znała każdą alejkę, wiedziała, ile kroków prowadzi od bramy do miejsca, gdzie jest Jego grób. A normalne życie? Nie potrafiła wymawiać imienia Tomka i już wie, że nie pojedzie w miejsca, które on kochał: do Australii, Chorwacji, Indii. - Ale jeśli jadę gdzieś, gdzie Tomka nie było, mówię do siebie: „Zobacz, jak tu pięknie”, zwierzała się Katarzynie Troszczyńskiej w „Pani”.
Syn lubianej przez widzów aktorki serialowej, znanej z takich produkcji, jak „Daleko od szosy” i „Barwy szczęścia” został pochowany na Starych Powązkach w Warszawie... Po jego stracie dla Sławomiry Łozińskiej ukojeniem była praca.
„Gdy zmarł Tomek, pracowała w Teatrze Narodowym jako koordynator pracy artystycznej, była w radzie nadzorczej Polskiego Radia i organizowała jakiś konkurs. Niczego nie odpuściła. Po roku dostała propozycję wejścia do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji”, wspominała jej bliska przyjaciółka, Ewa Ziętek.
CZYTAJ TEŻ: Jako dziecko straciła mamę, ojciec ją porzucił. Przez lata ich relacja była skomplikowana
Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak byli małżeństwem. Jak potoczyłą się ich relacja?
Aktorka nie ukrywała w wywiadach, że odejście starszego syna bardzo zbliżyło ją z byłym mężem. „Dziś mamy dla siebie ogromny szacunek, zawsze możemy na siebie liczyć. W całym swoim małżeństwie nie czułam się z Januszem tak szczęśliwa, jak po naszym rozwodzie. I choć każde z nas ma swoje życie, łączy nas taka pokaleczona bliskość”, zwierzyła się w rozmowie z „Rewią”.
A był to związek wbrew rozsądkowi i podszyty wielką wzajemną fascynacją. Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak poznali się jeszcze w okresie studiów, przy ich końcu. On, początkujący pianista, miał już na koncie sukces w konkursie chopinowskim. Ona dopiero zaczynała aktorską karierę. Znajomi odradzali im ten związek. Być może czuli, że dwie artystyczne dusze, wielkie indywidualności, nie odnajdą upragnionego szczęścia w tej relacji.
„Nasi znajomi chwytali się za głowy. Nie wierzyli, że ta miłość może przetrwać. Na przekór całemu światu skoczyliśmy do basenu bez wody!”, wspominała aktorka po latach.
Nie pomylili się. Sprawy nie ułatwiał również fakt, że publiczność bardzo mocno utożsamiała Sławomirę Łozińską z graną przez nią postacią Bronki w „Daleko od szosy”. Zarzucali nawet Januszowi Olejniczakowi, że popełnił mezalians! W ich mniemaniu zdolny pianista miał pojąć za żonę prostą dziewczynę ze wsi...
Początkowo śmiali się z tego. Jednak ich znajomi kręcili sceptycznie głowami i twierdzili, że związek nie ma przyszłości. Tym bardziej, że ślub wzięli już po dwóch latach znajomości. W 1978 roku powitali na świecie pierwszego syna, Tomka. Pięć lat później urodził się młodszy, Paweł. Niestety, codzienne obowiązki i rutyna sprawiły, że zaczęli się od siebie oddalać. I to mimo tego, że Sławomira Łozińska zrezygnowała z działalności zawodowej i ambicji, w całości poświęcając się domowym obowiązkom. Twierdziła, że macierzyństwa i aktorstwa nie da się połączyć. Janusz Olejniczak rozwijał się natomiast cały czas, odnosił coraz większe sukcesy. Także te międzynarodowe.
Janusz Olejniczak, 1999 r.
A w życiu prywatnym? „Kilkanaście lat szarpaniny. Byłam tak skupiona na wyczuwaniu jego nastrojów, że nie odróżniałam dnia od nocy. Kochałam za bardzo. Pragnęłam czułości, akceptacji. Nie oczekiwałam niczego w zamian”, wspomni po latach Sławomira Łozińska. „Także podczas najgorszego okresu naszego małżeństwa ciągle ktoś u nas bywał. Wolałam rozgardiasz niż pustkę, tak wyczuwalną i bolesną, gdy zostawaliśmy sami”, dodała. Mimo że walczyła o to małżeństwo jak lwica, Janusz Olejniczak w końcu odszedł. Po 18 latach zapadła decyzja o rozwodzie. W 1995 roku było już po wszystkim.
„My chyba w ogóle do małżeństwa nie dorośliśmy. A na pewno ja. Zawsze szukałem miłości i zawsze ją znajdowałem. Tylko gdzieś się potem gubiła po drodze. A jak się jedna miłość kończyła, musiałem szukać następnej...”, skonstatował pianista po latach.
Jednak życie aktorki po rozstaniu radykalnie się zmieniło. Nabawiła się kompleksów, nie chciała przyjmować bardziej ambitnych ról. „Aktorstwo wymaga grzebania w trzewiach, a ja miałam niskie poczucie własnej wartości. Każda trudniejsza rola sprawiłaby, że rozpadłabym się na kawałki”, wyjaśniała w „Pani”. W końcu jednak musiała się z sytuacją pogodzić.
Reakcja Sławomiry Łozińskiej na śmierć syna
7 lat później spadł na nią kolejny cios. Potworny, nagły. Niewyobrażalny. W wieku 24 lat zmarł jej starszy syn. Skręcił nogę, wysiadając z autobusu. Wydawało się, że to nic groźnego, lekarze założyli mu gips. Zapomnieli jednak podać leków przeciwzakrzepowych. W nocy, gdy Tomasz Olejniczak spał, jeden ze skrzepów oderwał się i wywołał zator. Zrozpaczona matka nie mogła uwierzyć w to, co się stało, zaczęła sięgać po wszystko, co mogło uśmierzyć ból.
„Byłam kompletnie zgłuszona potworną ilością leków, alkoholem”, wspominała ten czas. Przez to rozpadł się również jej ówczesny związek. Jak mówiła, była z tym mężczyzną „bardziej z rozsądku”. „Nie potrafiłam z nikim być. To chyba nawet nie wina tamtego mężczyzny. Chociaż odmierzał czas żałoby, jakby chciał spytać: "Sławka, na ile ty umarłaś? Bo wiesz, minął już miesiąc, dwa, trzy…".
Długo nie mogła dojść do siebie. Coś zaczęło zmieniać się dopiero w 2010 roku...
Sławomira Łozińska, Janusz Olejniczak, Warszawa, 10.09.2017
Sławomira Łozińska w roku rozwodu, 1995
Sławomira Łozińska i Andrzej Makowiecki: historia miłości
W końcu Sławomira Łozińska wzięła się w garść. Pomogła jej wiara. Zawalczyła o siebie, poszła na studia menedżerskie na SGH. Także w jej życiu pojawił się ktoś poważny: poznany 30 lat wcześniej aktor i reżyser Andrzej Makowiecki. Znajomi mówili, że przy nim rozkwitła. Zaczęła częściej się uśmiechać, schudła 20 kilogramów.
„Proszę napisać: „Z dużą ostrożnością i delikatnością odbudowuje swoje życie osobiste”. Już niczego nie planuję. Nie myślę: „pod koniec sierpnia skoczę do Paryża, stać mnie na to", bo do sierpnia może już mnie nie być. Za dużo strat przeżyłam. Wiem, jak to jest, gdy świat zmienia się w sekundę”, zwierzała się w wywiadzie dla „Pani”. „Szczęście to brak nieszczęścia”, dodawała rezolutnie.
Związek przetrwał ponad trzy lata. Po rozstaniu Sławomira Łozińska i Andrzej Makowiecki utrzymywali jednak serdeczne kontakty. Niestety, reżyser i pisarz zmarł na początku 2016 roku. Dla aktorki był to kolejny cios.
CZYTAJ TEŻ: Był Mistrzem Polski, utonął, gdy chciał uratować córkę. Tragiczna śmierć 32-letniego sportowca
Sławomira Łozińska, Andrzej Makowiecki, Warszawa, 29.05.2010
Jej były mąż również próbował ułożyć sobie życie na nowo. Związał się i ożenił z... aktorką! Tym razem była to Elżbieta Dmochowska. Doczekali się nawet syna Jana. Jednak i ta relacja nie przetrwała próby czasu.
Jak na ironię, pianista ma dziś dobre relacje z pierwszą żoną. Na zawsze połączyła się ogromna rodzinna tragedia, której doświadczyli ponad 20 lat temu. W sobie nawzajem odnaleźli wsparcie.
„To jest niesamowite: przeżyć piekło z człowiekiem, rozwieść się, a potem wiedzieć, że rzucił wszystko, żeby przez chwilę pobyć z tobą w cierpieniu”, mówiła w „Pani”, gdy wspominała, że po tym, jak Janusz Olejniczak dowiedział się o śmierci jej mamy, zjawił się w drzwiach jej mieszkania na warszawskim Ursynowie w pół godziny.
O czym marzy? „O spokoju. Pamiętam, jak kiedyś ktoś mi powiedział: "Nie ma takiego stanu stabilizacji, który by nas zwolnił od lęków egzystencjalnych. Spokój to chwile nieuwagi Stwórcy". Chciałabym tylko, żeby ta nieuwaga trwała jak najdłużej…”, zwierzyła się Katarzynie Troszczyńskiej w „Pani”.
Mamy nadzieję, że aktorka, która dziś obchodzi urodziny, znajduje wiele powodów do szczęścia...
Sławomira Łozińska w programie „Kawa czy Herbata”, kwiecień 2013:
Sławomira Łozińska w „Pytaniu na śniadanie”, 30.01.2015:
[Ostatnia publikacja na VIVA! Historie: 11.08.2024]