Reklama

Miała być synem i czwartym Kossakiem malującym konie. Odrzucona przez matkę, ojcu obojętna, zamieszkała w środku puszczy. Nikt nie zafundował jej lepszej terapii niż sama natura. Rozumiejąc zwierzęta, zrozumiała i ludzi.

Reklama

Uprawiają seks w miejscach publicznych, w pozycjach, jakich nie ma nawet w Kamasutrze. Muchówki kochają się w locie. Chrząszcze czerwone lubią seks grupowy. Pluskwiaki robią to w trójkącie, o, i jeszcze jeden samiec próbuje się podłączyć. Są też erotyczne gadżety. Chrząszcz, samiec w czarnym lateksowym kombinezonie, przypina pani chrząszcz na ostatnim pierścieniu odwłoka spermatofor. Czyste kino. I można obejrzeć ten film przyrodniczy bez komentarza Krystyny Czubówny. Są tylko napisy: „Kamasutra” (tytuł filmu) oraz „Script, camera, sound and editing Simona Kossak”.

Simona Kossak, autorka filmów przyrodniczych, biolożka, ekolożka, profesorka nauk leśnych i popularyzatorka wiedzy o przyrodzie, ze znanej malarskiej rodziny Kossaków, nie lubiła komentarza w filmach przyrodniczych. O swoim krótkim filmie o miłości owadów mówiła, że jeśli ktoś, oglądając go, by się podniecił, to byłaby szczęśliwa. Film o niej musiałby rozpocząć się w Krakowie, a nie w Puszczy Białowieskiej, gdzie powstawały jej filmy i gdzie spędziła ponad 30 lat w leśniczówce bez bieżącej wody i prądu. W Kossakówce, domu, w którym rodzina Kossaków mieszkała od pokoleń. W starej, neogotyckiej białej willi z dużym ogrodem w środku miasta. Kossakowie kochali i malowali konie, ale w domu zawsze mieli psy.

[Ostatnia publikacja treści na VUŻ 07.10.2024 r.]

Simona Kossak: nieszczęśliwe życie w Krakowie

Kiedy 30 maja 1943 r. Simona przychodzi na świat, w Krakowie panuje okupacyjna moda na hodowanie psów. Zwierzęta, do których można przytulić się w ten okropny czas, stają się kimś bliskim. Jako małe dziecko Simona przytula się do dwóch dogów arlekinów w czarno-białe łaty częściej niż do matki czy ojca. Matka nie chce nawet karmić córki. – Nie będę tego karmić, zabierzcie to – mówi do służby po jej narodzinach. Ojciec, artysta, 24 lata starszy od żony, nie lubi małych dzieci i chce mieć w domu święty spokój. „Dzieci, buda!” – krzyczy do córek, które – jeśli już muszą być w salonie – mają jak psy siedzieć cicho pod stołem. Jako trzeci Kossak, malujący konie (po dziadku Juliuszu i ojcu Wojciechu) marzy zresztą o synu. Chce przekazać czwartemu Kossakowi pracownię, sztalugi, talent i znane nazwisko malarzy koni, ułanów i batalistów.

CZYTAJ TAKŻE: W latach 70. cała Warszawa huczała o tym związku. Jerzy Kamas złamał serce Wiesławie Niemyskiej

Jednak rodzą mu się same córki. Zanim pojawi się Simona, ma już córkę z pierwszego małżeństwa Marię i z drugiego Glorię. Kiedy dowiaduje się o kolejnej, jest tak wściekły, że strzela do ryngrafu z Matką Boską. Simona Kossak nie tylko jest córką, która miała być synem, ale też nie ma talentu. – „Wyrodek”, tak mówiło się o Simonie – wspomina jej siostrzenica Joanna Kossak. – Była uważana w rodzinie za brzydkie kaczątko.

Ojciec Simony, Jerzy Kossak. Wnuk Juliusza, syn Wojciecha

img4nuiX8-4a772e3
z archiwum rodzinnego Kossaków

Brzydkie kaczątko jest w dzieciństwie zaprawiane w kindersztubie. Joanna Kossak: – Matka Simony, czyli nasza rodzinna house gestapo, uczyła ją dobrych manier. Wkładała jej pod łokcie tomy encyklopedii Brockhausa, żeby zapamiętała na całe życie, że nie trzyma się łokci na stole. Simona nienawidziła tej tresury. Z czasem ojciec zmieni do niej stosunek. Zauważa bowiem, że tak jak on, córka interesuje się zwierzętami. Pozwala jej zapukać do pracowni, gdy znajdzie w ogrodzie gawrona z uszkodzonym skrzydełkiem lub gdy będzie chciała sprawdzić w „Atlasie zwierząt” nazwę jakiegoś gołąbka.

Z ogrodu do szkoły latają za Simoną ulicami Krakowa dwa różne ptaki. – Wpadała do klasy, siadała w ławce, a w tej samej chwili na parapecie za oknem siadały kruk i kos, które przylatywały za nią i jej siostrą – wspomina Zofia Janczak, szkolna koleżanka. Ze zwierzętami Simona zaprzyjaźnia się na śmierć i życie. Z koleżankami mniej. Matka nie pozwala zapraszać ich do domu. Dziewczynka przynosi więc każdego gawrona, szczura czy psa, które trzeba ratować. Tak samo jest na studiach.

Po latach, już jako profesor, na antenie Polskiego Radia Białystok powie: „Na studiach (…) miałam a to świnkę morską, a to chomika i dwie papużki faliste, których ktoś chciał się pozbyć, więc je wzięłam. I kanarka, którego znalazłam na ulicy ledwo żywego. (...) Papużki zakończyły żywot w sposób dramatyczny, ponieważ w tym czasie był też u mnie szczeniak, rozkoszny Troll, który przeżył ze mną całe swoje długie życie, ale karierę zaczął od tego, że gdy miał sześć tygodni, to któregoś dnia, ponieważ papużki fruwały po całym pokoju... W każdym razie wróciłam z zajęć na uczelni i papużek nie zastałam. Zdradziło go jedno: takie niebieskie piórko przylepione do wargi”.

Matka Elżbieta Kossak odrzuciła Simonę od razu po jej urodzeniu. Tuż przed śmiercią wydziedziczyła córkę.

imgrMwOPP-91d1f9d
z archiwum rodzinnego Kossaków

Zobacz też: Był u szczytu popularności i zniknął. Nie miał szczęścia w miłości. Co słychać dziś u Krzysztofa Pieczyńskiego?

Simona Kossak: obserwatorka zwierząt

Na studiach na Wydziale Biologii na Uniwersytecie Jagiellońskim Simona zakłada akwaria i za pomocą stetoskopu lekarskiego i mikrofonów osłoniętych prezerwatywami słucha głosów ryb. W dzieciństwie słyszała jak matka powtarzała: „Dzieci i ryby głosu nie mają”. Chce sprawdzić, jak to jest. Pisze z tego pracę magisterską u zachwyconego pomysłem prof. Romana Wojtusiaka. Na jego wykładach z zoopsychologii tylko utwierdza się w tym, co przeczuwa od dzieciństwa: zwierzęta czują, słyszą, porozumiewają się jak ludzie, ale w przeciwieństwie do człowieka nigdy bezpodstawnie nie krzywdzą.

Poznaje obyczaje dzikich gęsi, które są sobie wierne przez całe życie, a po stracie partnera nigdy nie wchodzą w nowe związki. Dowiaduje się o mądrości matek kóz, które nigdy nie karcą swoich dzieci, tylko przytulają, oswajają i dodają odwagi, by mogły ruszyć w świat. Wie, jak źle wpływa zimny chów na skakuszki australijskie. Jeśli matka nie da skakuszkom ciepła – nigdy nie będą potrafiły się z nikim zaprzyjaźnić. Simona Kossak uświadamia sobie, ile ludzie mogliby się od zwierząt nauczyć i jeszcze bardziej fascynuje się ich światem.

Z ludźmi ma same problemy. Matka traktuje ją jak służącą i poza zajęciami na uczelni nie pozwala wyjść z domu. Na co dzień daje jej też do zrozumienia, że ta jej biologia to jest nic, bo i tak nie spełnia rodzinnych nadziei – nie jest artystką. Ma pretensje, że mając takie ciotki, jak Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec (siostry Jerzego Kossaka), nie próbuje sił chociaż w literaturze. Siostra Gloria, która zawsze była w domu „tą z urodą i talentem”, teraz podsyła z premedytacją adoratora, który wykorzystuje miękkie serce Simony i ją porzuca. Wkrótce ojciec, który jako jedyny rozumiał jej pasję do zwierząt, umiera. Kossakówna nie umie się zaprzyjaźniać z ludźmi. Nie umie zaufać. Wychowana w duchu, że nie należy za wiele mówić o sobie, a płakać można tylko za zamkniętymi drzwiami, nie otwiera się przed nikim. W pełni sobą czuje się tylko w świecie zwierząt.

Zdjęcie w latach 70. zrobił Lech Wilczek, który z Simoną mieszkał w jej leśniczówce

imgNophHO-d89919d
Lech Wilczek

Simona Kossak: w Puszczy Białowieskiej spotkała miłość

Marzy o tym, by wyjechać z miasta, którego mieszczańskiej atmosfery serdecznie nienawidzi (Rynek Główny w Krakowie, choć mieszka tuż obok, potrafi omijać miesiącami). Chce zamieszkać w lesie, więc po studiach szuka pracy w dziczy. Dostaje pół etatu w Zakładzie Badań Ssaków Białowieży. Wiosną 1971 r. pakuje więc na ciężarówkę łamaniec – łóżko po Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, porcelanę, meble oraz dubeltówkę i przeprowadza się do wynajętej leśniczówki w środku Puszczy Białowieskiej. Codziennie pokonuje sześć kilometrów drogą przez las do pracy w Białowieży. Nie ma bieżącej wody ani prądu. Nie ma też wokół siebie ludzi (z czasem pojawi się artysta fotograf Lech Wilczek, w którym Simona się zakocha). Ale ma las, a w nim dzikie zwierzęta.

Z ludźmi obcuje za to w pracy. Dzięki znajomości psychologii zwierząt wie już, jak rozbroić każde ludzkie zachowanie. Każdą relację przekłada na hierarchię w stadzie zwierząt. Wie, że w każdym jest przywódca, są faworyty, ofiara i rozładowujący atmosferę błazen. Analizuje to, co się dzieje w grupie ludzkiej, przekłada na stado i wie, jak rozegrać każdą sytuację. Zoopsychologia pomaga jej coraz lepiej radzić sobie z ludźmi.

Joanna Kossak: – Kiedy Simona wiedziała, że ktoś decyzyjny ma duże ego, a chciała, żeby zrobił coś, na czym jej zależało, mówiła: „A pamiętasz, miałeś taki superpomysł! Warto do niego wrócić”. I ten ktoś mówił: „No tak! Rzeczywiście, jak mogłem o tym zapomnieć!”. Dla Simony liczyła się skuteczność. Jej ego mogło być schowane, ważne było dobro zwierząt, dobro ogółu, dobro stada.

ZOBACZ TAKŻE: Zmagał się z własnymi demonami, niemal stracił rodzinę. Zenon Laskowik za popularność zapłacił wysoką cenę

Albo tłumaczyła: „Nie ma sensu być w życiu zazdrosną o facetów”. Mówiła o nich, że są jak worek z plemnikami na dwóch nogach. Ich cel to dotrzeć do jak największej liczby kobiet, by przedłużyć gatunek. I że to nie ma nic wspólnego z emocjami, relacją czy działaniem z premedytacją prowadzącym do zdrady. To nie tak, że faceci są źli, oni taką mają biologię. Prawdziwa samica dba o to, by samiec ją chronił, wracał i dostarczał żywność oraz dawał poczucie bezpieczeństwa. Uważała, że faceta można oswoić. I to „absolutnie każdego tygrysa”.

– Gdy facet uważa się za najważniejszego na świecie i ma do ciebie o coś pretensję, przyznaj mu rację. Nawet jeśli absolutnie nie ma racji, powiedz: „Ależ oczywiście, kochanie!”. Zobaczysz, jaki będzie szczęśliwy, tłumaczyła. Zanalizuj czyjeś wzorce zachowań, i działaj tak, jakby on tego oczekiwał. To, że on myśli, że wygrał – niech sobie myśli. Zobaczysz, będziesz miała to, co będziesz chciała. A jak poznasz instrukcję obsługi samca, z którym chcesz być, to potem będziesz czerpać ogromną radość z oswojenia każdego tygrysa – wspomina Joanna. A jak potoczyło się życie miłosne samej Simony?

Białowieża 15.10.1974, Lech Wilczek

Bia³owie¿a 15.10.1974. Biolog, leœnik Simona Kossak z przyrodnikiem, artyst¹ fotografikiem Lechem Wilczkiem zamieszka³a w leœniczówce Dziedzinka w Puszczy Bia³owieskiej, jako pracownik Zak³adu Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Bia³owie¿y. Nz. na podwórku z krukiem Koraskiem. meg PAP/Maciej Musia³
PAP/Maciej Musiał

Simona Kossak i Lech Wilczek: spotkali się w sercu Puszczy

Gdy przybyła do Białowieży, okazało się, że nie była jedynym lokatorem w swojej leśniczówce o wdzięcznej nazwie Dziedzinka. Miejsce było podzielone na dwa mieszkania. Drugie zajmował fotograf przyrody i pisarz z Warszawy, Lech Wilczek. Na początku bardzo się nie lubili, jedno czekało, aż drugiemu zbrzydnie życie w dziczy i ucieknie za cywilizacją. Ale tak się nie stało. Po pewnym czasie zbliżyła ich miłość do zwierząt.

Oboje uwielbiali je wszystkie, ale zwłaszcza te dzikie. Leczyli je, czasami oswajali. W każdym razie kiedy tylko wyczuli, że jakiś dzik lub ryś potrzebuje ich pomocy, robili co w ich mocy. W tej wspólnej pasji odnaleźli się jako przyjaciele, a z czasem jako partnerzy życiowi. To Lech robił Simonie wszystkie te niesamowite zdjęcia, na których uwieczniał ją ze zwierzętami. Ich związek trwał 36 lat, a Lech określał go jako „układ metafizyczny”.

Białowieża 15.10.1974 r., Simona Kossak i Paweł Wilczek

Bia³owie¿a 15.10.1974. Biolog, leœnik Simona Kossak w leœniczówce Dziedzinka w Puszczy Bia³owieskiej, gdzie z przyrodnikiem, artyst¹ fotografikiem Lechem Wilczkiem zamieszka³a jako pracownik Zak³adu Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Bia³owie¿y. Nz. na podwórku z krukiem Koraskiem i oœlic¹ Hepuni¹. meg PAP/Maciej Musia³
PAP/Maciej Musiał

Leśniczówka Dziedzinka, w której Simona Kossak spędziła 30 lat

imgSZDYFj-faf3ca6
Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego

Simona Kossak: biolożka i miłośniczka zwierząt

Świeżo upieczona biolożka Simona Kossak nie może zrozumieć, dlaczego zamiast zajmować się żubrami czy rysiami w Puszczy Białowieskiej, wraz z innymi naukowcami bada w laboratorium głównie ryjówkę i nornicę rudą... Za to w leśniczówce ma dwie wymagające hospitalizacji sowy, oswojonego kruka, pawie, a nawet osła. Najwięcej dowodów na inteligencję zwierząt dostarcza kruk. Bożena Wajda, znajoma Simony: –Chodziłam kiedyś po rezerwacie bez przepustki, zobaczył mnie strażnik parku, wypisał mandat. Nadleciał kruk, złapał papier w dziób, poleciał z nim na dach leśniczówki, porwał i jeszcze nogą podeptał. Ja dostałam ataku śmiechu, strażnik odpuścił. Simonę kruk z miłości skubie za włosy, ale rowerzystów w Białowieży atakuje. Z domów białowieżan kradnie biżuterię, porywa dokumenty robotnikom pracującym w lesie. Mieszkańcy mówią o nim: oswojony bandzior i złodziej.

O Simonie robi się głośno, przyjeżdżają odwiedzać ją dyrektorzy ogrodów zoologicznych z całego świata, dziennikarze. Kobietę w „dżungli” pokazuje telewizja. Nikt nie docieka, dlaczego wnuczka Kossaków żyje z daleka od ludzi. Dziennikarze mają kawał egzotyki, a ona szybko uczy się, jak łatwo wodzić ich za nos, rzucając jakąś dykteryjkę o Kossakach. Jest zadowolona: po ucieczce z rodzinnego gniazda, zaczyna wychodzić z cienia rodziny. W puszczy odżywa. Zwalcza drżenie rąk, koszmary senne, coraz rzadziej obgryza paznokcie, uspokaja się. Latem opala się nago w ogrodzie przy domu. Jada w pozycji, w jakiej jej wygodnie. Żyje, jak chce. Czuje, że jest wolna: od rodziny, której oczekiwań nie spełnia, od matki i atmosfery nieprzewietrzonego – jak o nim mówiła – Krakowa.

Po kilku latach zmienia pracę. Instytut Badawczy Leśnictwa daje jej więcej wolności. Teraz może pracować z domu i w lesie. Tuż przy leśniczówce zakłada zagrodę z sarnami, które obserwuje, pisząc o nich doktorat. Oswaja te dzikie zwierzęta tak, że uznają ją za członka stada i traktują jak matkę. Gdy wyczuwają zbliżającego się rysia, ostrzegają ją przed niebezpieczeństwem. Stawiają uszy i jeżą kuper. „Przekroczyłam granicę, która dzieli świat człowieka od świata zwierząt – po latach powie na antenie Polskiego Radia Białystok. – Gdyby nas od zwierząt oddzielała szyba, mur nie do przebicia, zwierzęta by się mną nie przejęły. My jesteśmy sarny, ona jest człowiek, co ona nas obchodzi. Jeżeli one mnie ostrzegły głosem przeznaczonym dla swojego gatunku, oznaczało to tylko jedno: jesteś członkiem naszego stada, nie chcemy by stała ci się krzywda. Przeżywałam to zdarzenie przez wiele dni i dzisiaj, gdy o tym myślę, odczuwam miękkie ciepło na sercu. Jest to dowód, jak można by się zaprzyjaźnić ze światem dzikich zwierząt i jak wiele zrozumienia mogłoby nas spotkać”.

Zobacz też: Miałam dwóch bardzo dobrych mężów – mówi słynna podróżniczka Elżbieta Dzikowska

Simona z oswojonym dzikiem, lochą Żabką.

imgft7oVn-0ce708e
Lech Wilczek

Simona Kossak: przyroda ją uleczyła

Od zwierząt doświadcza tego, czego nigdy nie miała w domu. Do końca życia najlepsze relacje buduje ze zwierzętami, nie z ludźmi. Po habilitacji nauka zaczyna ją nudzić. Odzywają się artystyczne geny. Z miłości do natury zaczyna robić filmy. Jeździ z nimi na festiwale, dostaje nagrody i jak nigdy w życiu zaczyna się wzruszać. Wie, że nie trzyma w ręku wprawdzie pędzla, jak chciała rodzina, tylko kamerę, ale tworzy coś, co sprawia jej radość i podoba się innym. Ma poczucie, że realizuje jakąś artystyczną część siebie. Cieszy się, że udało jej się ją wyrazić, dzięki temu, co kocha najbardziej, czyli obserwacjom świata zwierząt i przyrody. Tego, że uciekła kiedyś w ten świat od cywilizacji, nigdy nie żałuje. Jako profesor powtarza często: „Ucieczka z Krakowa do Białowieży to była najlepsza rzecz, jaką mogłam w życiu zrobić”.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Nawet znajomi nie wiedzieli, że Bogusław Kaczyński miał żonę

Z biegiem lat z coraz większą charyzmą staje po stronie zwierząt, zawsze gdy czuje, że dzieje im się krzywda. Walczy w sądzie z naukowcami, którzy zakładają w puszczy obroże rysiom i wilkom. Sprzeciwia się wycince puszczy i domaga objęcia ochroną całego obszaru Puszczy Białowieskiej.

Odchodzi w najlepszym momencie życia. Czuje się jak czwarty Kossak. Ma na swoim koncie profesurę, pasję, która pochłania ją bez reszty, wielbicieli jej radiowych audycji o zwierzętach i filmów, autorytet obrońcy zwierząt i działacza na rzecz przyrody... Ma też przy boku mężczyznę, który po 30 latach życia po sąsiedzku pod jednym dachem, zaczyna widzieć w niej kobietę.

Simona umiera na raka 15 marca 2007 r. Przy łóżku szpitalnym siedzi z nią do końca jej towarzysz życia. Zakazuje chować się w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Jej grób zostaje więc na Podlasiu. Na pogrzebie, gdy trumna jest spuszczana w dół, nad głowami zebranych przelatuje bocian.
Zostawiła po sobie książki o Puszczy Białowieskiej, prawie 2000 nagrań radiowych o zwierzętach dla Polskiego Radia Białystok, dorobek naukowy i sąsiada z leśniczówki, który ku zaskoczeniu znajomych zaczyna o niej mówić i komentować ich wspólne życie. Simona zostawia też filmy przyrodnicze. Bez komentarza.

30 września 2022 roku w kinach ukazał się film „Simona” w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruz, przybliżający losy Simony Kossak: jej miłości, lęki i niezwykłe losy. Poniżej prezentujemy jego plakat, zdjęcia z planu oraz zwiastun.

imgIzbTJI-efac5d9
Materiały prasowe

Plakat filmu „Simona”, reż. Natalii Korynckiej-Gruz

imgOS5cgX-3f3564b
Kadr z filmu/materiały prasowe

imga8I8Nz-88166fd
Kadr z filmu/materiały prasowe

imgwHaKFx-15f9e9a
zbiory Liceum Plastycznego w Łomży
Reklama

TEKST: Anna Kamińska

Reklama
Reklama
Reklama