Nie miał wobec ojca żadnych oczekiwań. Jak wyglądała relacja Romana Wilhelmiego z synem?
Na początku starał się być dobrym ojcem, później rodzina zeszła na drugi plan
- Apolonia Podstawka
Druga żona Romana Wilhelmiego mówiła o nim, że sam jest jak duże dziecko. Ale kiedy został ojcem, przez pierwsze kilka lat starał się sumiennie wypełniać rodzicielskie obowiązki i stawał na wysokości zadania. Aktor stracił kontakt z synem, kiedy po rozwodzie jego była partnerka wyprowadziła się z dzieckiem do Wiednia.
[Ostatnia publikacja treści na viva.pl 03.11.2024 r.]
[Ostatnia publikacja na VUŻ: 04.11.2024 r.]
Roman Wilhelmi: rodzina zeszła na drugi plan
Stworzył niezapomniane kreacje w Karierze Nikodema Dyzmy, Alternatywach 4, Czterech pancernych i psie, Ćmie, Zaklętych rewirach czy Dziejach grzechu. Roman Wilhelmi był świetnym aktorem, a prywatnie człowiekiem trudnym w relacjach. "Romek lubił kobiety, i to bardzo, ale one najzwyczajniej w świecie go męczyły i nudziły", mówił o aktorze jeden z reżyserów. Mimo że był kochliwy, największą miłością obdarowywał teatr i film i to sztuce poświęcał się w pełni.
Jego pierwszym poważnym związkiem było małżeństwo z Danutą Machalicą, dziennikarką. Ich małżeństwo przetrwało 9 lat. Dwa lata po rozwodzie aktor ożenił się po raz drugi z tłumaczką Mariką Kollar. Poznał ją kiedy wraz z Teatrem Ateneum gościł na Węgrzech. Dla niego wyjechała z Budapesztu. Para w 1969 roku doczekała się syna, Rafała.
Druga żona Wilhelmiego na łamach książki Marcina Rychcika zdradziła, że przez pierwsze lata jej partner był przykładnym ojcem. „Kiedy tylko mógł, spieszył do domu, by wykąpać małego Rafałka, owijać w pieluchy, niańczyć go. Z czasem jednak przychodziło mu z trudem godzić się z tym, że to nie on stoi już w centrum mojego zainteresowania, że naturalną koleją rzeczy to miejsce zajął jego syn i że przeznaczony wcześniej wyłącznie jemu czas musi odtąd dzielić z nim ”, mówiła.
Z czasem role ojca i męża zaczęły schodzić w jego życiu na drugi plan, aktor rzucił się w hulaszczy tryb życia. W domu był gościem, rzadko dokładał się do rodzinnego budżetu. "Pierwsze trzy lata były fantastyczne. Jeśli pił, to niewiele. Nie zauważyłam, żeby był niesłowny, żeby oszukiwał. Dla niego wyjechałam z Budapesztu. Gdy stał się popularny, rozpił się", mówiła ze smutkiem Kollar w jednym z wywiadów.
Dla świata zewnętrznego sprawiał wrażenie towarzyskiego i pełnego energii, prawdziwą twarz, tę smutną i wiecznie przejmującą się wyglądem i talentem, pokazywał tylko w czterech ścianach. Marika Kollar tak charakteryzowała męża po latach: „Miewał reakcje dziecka. Reagował impulsywnie. Był wkurzony, że się starzeje. Był wkurzony, kiedy nie mógł grać. Poza graniem interesowała go najbardziej obserwacja otaczającego świata, ludzi, znajdywanie „typów”. Nie czytał, chyba że było to związane z jakąś rolą”, dodawała w książce Marcina Rychcika.
Małżeństwo Mariki Kollar i Romana Wilhelmiego zakończyło się w 1976 roku. Aktor nie płacił alimentów, ale spotykał się z synem, choć też nie często. Kiedy dawna ukochana postanowiła wyprowadzić się z Polski wraz z synem, ich kontakt się urwał. „Mama strasznie się obawiała, że ojciec nie pozwoli na mój wyjazd. Kontakt z ojcem straciłem w 1976 roku, gdy musiałem razem z mamą wyjechać do Wiednia. Później spotkaliśmy się tylko raz, gdy ojciec przyjechał do Austrii na plan zdjęciowy. Ale wtedy nie było okazji zbyt długo rozmawiać”, mówił syn aktora, Rafał w książce Małgorzaty Puczyłowskiej „Być dzieckiem legendy". „Przysyłał do Austrii kartki pocztowe, ale i one zostawiały pewien niesmak. To, co w nich pisał, nie zobowiązywało go do niczego”, dodawał.
Zobacz też: Bożena Marki: jedno wystąpienie popularnej spikerki z lat 70. zmieniło w jej życiu wszystko
Kim jest syn Romana Wilhelmiego? Relacja z ojcem
Rafał Wilhelmi poszedł w ślady mamy. Ukończył Wydział Translatoryki Uniwersytetu Wiedeńskiego. Dziś jest tłumaczem języka polskiego, niemieckiego i angielskiego, a także lektorem na uczelni. Na stałe mieszka w Austrii, ale podkreśla, że czuje się Polakiem. Nigdy nie wypierał się swojego pochodzenia.
„Nie poszedłem w ślady ojca, mimo że jako student często statystowałem w filmie i nawet podobała mi się ta praca. Traktowałem ją wyłącznie jako przygodę”, mówił Rafał Wilhelmi. Relacje chłopaka z ojcem nie należały do najłatwiejszych. Roman Wilhelmi nie umiał oddać się roli ojca, tak jak robił to w przypadku innych kreacji. "Tylko aktorstwo mnie pogrąża całkowicie. Oddaję się mu bez reszty, bo ten zawód jest dla mnie wszystkim", powtarzał.
Rafał Wilhelmi w jednym z wywiadów podkreślał, że po rozwodzie rodziców nie miał już wobec ojca żadnych oczekiwań. „Mieliśmy iść do ZOO, do Łazienek, na wycieczkę. Cieszyłem się. Czekałem pod blokiem. Całą godzinę przy ruchliwej ulicy Puławskiej, a ten drań nie przyjechał. [...] Dla niego takie pozornie banalne sprawy wydawały się nie mieć dużego znaczenia, a nas stawiały przed nierozwiązywalnymi problemami”, zwierzał się w książce „Być dzieckiem legendy”.
Jako mały chłopiec szybko nauczył się, że na tacie nie można w pełni polegać. W rozmowie z Małgorzatą Puczyłkowską Rafał Wilhelmi zdradził: „Mój ojciec notorycznie nie dotrzymywał obietnic. Martwiłem się, gdy wieczorami znikał. Nie spałem. Jak miałem 10 lat, pojechałem z ojcem na wczasy do Bułgarii. Któregoś dnia zostawił mnie na plaży i miał po mnie wrócić. Po wielu godzinach sam wróciłem do hotelu. Drzwi do pokoju były otwarte, a słynny tata gawędził z jakąś panią... Nigdy jednak nie uważałem i dalej nie uważam taty za kogoś złego. Myślę, że gdy się pozna całą historię człowieka, nie można go potępiać”.
Rafał Wilhelmi nie odziedziczył niczego po ojcu. Aktor zapisał prawa autorskie do filmów swojej ostatniej partnerce, Lilianie Kęszyckiej, sekretarce planu, którą poznał podczas kręcenia Kariery Nikodema Dyzmy. „Przed śmiercią ojciec zapisał spadek w dziwnych okolicznościach konkubinie i tantiemy za ciągle wznawiane seriale otrzymuje ktoś inny. Chociaż nie zależy mi na jego pieniądzach... ”, mówił syn aktora w książce „Być dzieckiem legendy”.
Rafałowi Wilhelmiemu pozostały wspomnienia. Do dziś ogląda produkcje z udziałem ojca i podziwia warsztat. Jako mały chłopiec był dumny, że ma takiego tatę. "Lubię oglądać jego filmy, ale moim absolutnym faworytem jest teatr telewizji i »Kolacja na cztery ręce«. Pamiętam to silne wrażenie, gdy obejrzałem ten spektakl, kiedy już ojca nie było. Dosłownie oniemiałem. Żałowałem, że nie mogłem mu już przekazać tego, co wtedy czułem", cytat za Show [26/2015].