Reklama

Ona nie miała nawet 18 lat, kiedy po raz pierwszy tańczyła z nim i rozmawiała. Był dowcipny, wygadany, pełen uroku. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że połączy ich głęboka relacja na całe życie. Ewa Wiśniewska i Wojciech Młynarski stali się przyjaciółmi na dobre i na złe. Aktorka wyznała, że podziwiała poetę pod każdym względem, a on z kolei widział w niej autorytet.

Reklama

Ewa Wiśniewska i Wojciech Młynarski: historia relacji. Jak się poznali?

Poznali się, gdy Ewa Wiśniewska była na pierwszym roku szkoły teatralnej. Wojciech Młynarski był od niej rok starszy, widywali się często wśród tej samej grupy osób w modnych miejscach stolicy. „Byliśmy tą młodzieżą, która się spotykała głównie właśnie w Hybrydach, Stodole, STS-ie”, wspominała Ewa Wiśniewska na łamach książki Joanny Nojszewskiej "Kobiety, które śpiewały Młynarskiego".

„Ciągle w tym samym sosie towarzyskim, w stałym kontakcie, w jednej grupie. Nie trzeba było jakichś specjalnych umizgów i korowodów, żeby się zaznajomić. To działo się naturalnie. Wojtek? Bardzo lubiliśmy ze sobą tańczyć”, dodała aktorka. Uwielbiali też ze sobą rozmawiać, najczęściej jak to wówczas bywało - przy papierosie. Pewnego razu Wojciech Młynarski poczęstował młodą aktorkę partagasem - najsilniejszym papierosem świata. Ewa Wiśniewska wspominała, że zaciągnęła się nim i zemdlała.

Ich kontakty rozszerzyły się z czasem również na sferę zawodową. Kiedy Ewa Wiśniewska ukończyła szkołę teatralną, Młynarski z kompozytorem Orłowem złożyli jej propozycję nie do odrzucenia, ale po kilku próbach aktorka zrozumiała, że to jednak nie dla niej. Mowa o słynnej piosence "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną", którą dziś znamy dzięki świetnemu wykonaniu Kaliny Jędrusik. „Stwierdziłam, że nie doskoczę do wartości wykonania. I zrezygnowałam. Z wielkim trudem, bo musiałam się wyplątać i od Orłowa, i od Wojtka”, wspominała Ewa Wiśniewska.

Ewa Wiśniewska nie przepadała za śpiewaniem na scenie, mimo iż wykształcenie muzyczne odebrała bardzo szerokie. Nie lubiła potem oglądać swoich występów, a przed pojedynczymi recitalami miała ogromną tremę, inną niż przed spektaklem. Jak podkreślała, wtedy ma "czas na zaaklimatyzowanie się w postaci, wejście w nią. Natomiast piosenka trwa trzy minuty i zanim człowiek się zorientuje, już schodzi ze sceny".

Wojciech Młynarski namówił ją jednak do kilku występów, przez które jak wspominała, była chora na ciele i na umyśle, tak duża zżerała ją trema. W wyreżyserowanym przez przyjaciela spektaklu "Hemar. Piosenki i wiersze" z 1987 roku na deskach teatru Ateneum Ewa Wiśniewska zaśpiewała utwór, którego szczerze nie lubiła... "Obiecał, że zaśpiewam pewną piosenkę, po czym dał ją Krysi Jandzie. A mnie powierzył Pensylwanię. Której nienawidziłam i której się śmiertelnie bałam. Z tego lęku podczas występu trzymałam się... własnego boa. Różowego. Dla wzmocnienia swojej osobowości i interpretacji. Ściskałam je usilnie! Wydawało mi się, że to jest jedyna gałąź, która mnie trzyma przy życiu", opowiadała artystka na łamach książki Joanny Nojszewskiej "Kobiety, które śpiewały Młynarskiego".

Zobacz też: Byli razem ponad 40 lat. Oto historia miłości Wiesława Gołasa i jego żony, Marii Krawczyk-Gołas

Ewa Wiśniewska, lata 60.

Henryk Rosiak / Forum

Ewa Wiśniewska i Wojciech Młynarski prywatnie

Ich życia splatały się także w codzienności, pomiędzy występami i spektaklami. Oboje zapałali wielką miłością do gry w brydża. Grali nawet podczas tournée po Ameryce – na walizce w autokarze. I jak podkreślała Ewa Wiśniewska, "to był brydż na bardzo wysokim poziomie, nie jakieś gawędzenie czy przekładanie kart". Spotykali się w tym celu głównie w mieszkaniu Młynarskich na Łowickiej całą grupą, a należał do niej m.in. Gustaw Holoubek.

Pomiędzy rozgrywkami Wiśniewska i Młynarski prowadzili zacięte dyskusje, uwielbiali dysputować na tematy polityczne. Na ich wieloletnią przyjaźń składały się też inne spotkania, na przykład te przy wigilijnym stole. Po swojej rodzinnej kolacji Ewa Wiśniewska szła z Madalińskiego na Łowicką i choć nie mogła już w siebie nic wcisnąć, to nie umiała oprzeć się kutii przyrządzanej przez mamę Wojtka Młynarskiego.

"Przez wiele lat spotykaliśmy się też na wakacjach w Juracie. Albo u Jurka Derfl a na sylwestrach czy wspólnych imieninach – Jerzego i Wojciecha przypada tego samego dnia, 23 kwietnia. Wojtek miał wybitną energię i dominował całe towarzystwo, ale można go było słuchać i jeść łyżkami", wspominała aktorka w rozmowie z Joanną Nojszewską.

Czytaj również: Jerzy Turek i jego żona Lisia przeżyli razem blisko 50 lat. Nigdy się sobą nie znudzili

Wojciech Młynarski, 1960 r.

Lucjan Fogiel / Forum

Ewa Wiśniewska wspierała Wojciecha Młynarskiego w chorobie

Zapytana o sekret ich trwającej przez dekady przyjaźni aktorka wyznała, że podobnie postrzegali rzeczywistość i oboje równie mocno kochali sztukę. "I mój podziw dla Wojtka pod każdym względem. To, że w swoich śpiewanych felietonach trafiał w sedno", wyznała. Kiedy się ścierali i jedno zrobiło drugiemu coś nie po jego myśli, burza przechodziła bokiem. "A może też my za bardzo się kochaliśmy – przyjacielsko – żeby robić sobie jakieś afery?", mówiła Ewa Wiśniewska.

W 1972 r. Wojciech Młynarski usłyszał od lekarzy diagnozę - chorował na cyklofrenię, czyli chorobę afektywną dwubiegunową. O jego zmaganiach wiedzieli najbliżsi i współpracownicy, ale informacja ta nie wychodziła poza środowisko, w którym żył i pracował. "Ten jego świat, to jakby potrójne widzenie rzeczywistości... Tylko tak wrażliwy umysł może ulegać takim zmianom, tylko takich ludzi jak on może to dotknąć. Nie ma nic darmo", wyznała Ewa Wiśniewska, wspominając chorobę przyjaciela.

Aktorka wspominała, że w momentach, kiedy choroba eskalowała, zachowanie artysty potrafiło zranić. "Któregoś dnia Wojtek zwymyślał mnie publicznie, przy obsłudze teatru. Garderobiane szeptały: ". Ale ona nigdy nie protestowała, te gorsze momenty przeczekiwała, a kiedy jej potrzebował i dzwonił do niej nad ranem, żeby porozmawiać — była dla niego.

Telewizyjna rejestracja spektaklu warszawskiego Teatru Ateneum pt. "Hemar. Piosenki i wiersze", w którym wystąpili m.in. Ewa Wiśniewska i Wojciech Młynarski

"Wojtek zwierzał mi się ze swoich prywatnych historii, bolączek. Ufał mi, wiedział, że tego, co powie, ja nie puszczę dalej. Towarzyszyłam mu w jego burzach życiowych, uczuciowych. Nasze życia były odseparowane, a jednocześnie wspólne. Ta wyrwa, która nastąpiła, kiedy odszedł Wojtek, jest na razie nie do zasypania”, mówiła aktorka na łamach książki Joanny Nojszewskiej "Kobiety, które śpiewały Młynarskiego".

Ostatni raz widzieli się na wieczorze poświęconym Wojciechowi Młynarskiemu w Teatrze 6. piętro. Potem on już nie był skory do spotkań z nią. „Mnie się wydaje, że w tej ostatniej fazie życia on już chciał odejść”, mówiła Ewa Wiśniewska. Dziś idzie przez życie już bez swojego przyjaciela, ale z jego słynnymi słowami: "Jeszcze w zielone gramy", które rozgrzewają jej serce.

Zobacz także: Nauczyłem go strzelać, pisać na maszynie i szacunku do kobiet, mówił Mirosław Żuławski o synu Andrzeju Żuławskim

Reklama

Wojciech Młynarski, Viva! grudzień 2002

Robert Wolański
Reklama
Reklama
Reklama