Przez jedną piosenkę zniszczył życie Britney Spears, dziś zaśpiewa ją na Narodowym
Justin Timberlake wraca do Polski z kolejnym koncertem. Już dziś zaśpiewa dla publiczności zgromadzonej na PGE Narodowy w Warszawie. Na liście hitów nie zabraknie „Cry Me a River” - piosenki, która wiele kosztowała byłą partnerkę gwiazdora...

Na ten dzień fani Justina Timberlake’a czekali wiele miesięcy. Artysta powrócił do naszego kraju, by jeszcze raz zaśpiewać wszystkie swoje największe hity. Ale tylko jego najwytrwalsi wielbiciele wiedzą, jak wiele osobistych historii Amerykanin wplata do swojej twórczości. Nie inaczej jest z piosenką „Cry Me a River”, którą świat usłyszał po raz pierwszy w 2002 roku. Dwadzieścia trzy lata później wciąż budzi wielkie emocje. Szczególnie, że nowe szczegóły jej powstania zdradziła niedawno Britney Spears.
„Cry Me a River” – historia powstania hitu Timberlake’a. Niszczyła życie Spears
Trzy lata – tyle trwał jeden z najgłośniejszych związków w show-biznesie. Britney Spears i Justin Timberlake zawodowo byli u szczytu swoich karier, a prywatnie wydawali się nierozłączni. Sielanka trwała jednak tylko 3 lata. W 2002 roku rozstali się w atmosferze skandali, choć szczegóły ich decyzji nie były do końca znane.
Oliwy do ognia dolały piosenka i teledysk Justina do „Cry Me a River”. Był listopad 2002 roku, gdy w premierowym kawałku wokalisty usłyszeliśmy historię mężczyzny, który był zdradzany przez swoją partnerkę. Szerokim echem odbił się klip, w którym w jednej ze snem widzimy łudząco podobną do księżniczki popu dziewczynę. Mówiło się, że Justin chciał w ten sposób zasugerować swoim fanom, że był przez Britney zdradzany.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Britney Spears była w ciąży z Justinem Timberlakiem. Po latach ujawniła mroczną prawdę
W 2023 roku artystka wydała swoją biografię, w której wielokrotnie nawiązała do Timberlake’a. Wyjawiła między innymi, że to on zakończył ich związek, rzucając ją przez… SMSa! Miał opublikować nie tylko jednostronny teledysk, ale i rozpuszczać po Hollywood plotki o niej. „Kiedy ja byłam w Luizjanie w stanie przypominającym śpiączkę, on biegał szczęśliwy po Hollywood. Przedstawiano mnie jako nierządnicę, która złamała serce złotemu chłopcu Ameryki”, pisała w swojej książce. Była na tyle szczera, że przyznała, że czas związku z bożyszczem kobiet był pełen niewłaściwych zachować, ale zarówno po jej, jak i jego stronie. Ona miała obściskiwać się z tancerzem Wade’em Robsonem, on wielokrotnie zdradzać ją z innymi kobietami, w tym z jego fankami.
Po premierze klipu do „Cry Me a River” dla Britney Spears rozpoczął się okropny czas, który gwiazda przypłaciła chwilami załamania. Czytała bowiem o sobie okrutne rzeczy; mówiono tylko o tym, że zdradziła Justina i była winna rozpadowi ich związku. Piosenka i teledysk podszyte prywatnymi animozjami miały negatywny wpływ na wizerunek księżniczki popu.
Co ciekawe, odchodząc na chwilę od wątku ulubieńców Hollywood, a wracając do historii "Cry Me a River", kilka miesięcy temu artystka Marsha Ambrosius ujawniła, że to nie Justina Timberlake'a a ją słychać w charakterystycznych falsetach na końcu utworu. Wokalistka miała potwierdzić prawdziwość tego, że to wykonała trudne do zaśpiewania partie w hicie, który do dziś znany jest na całym świecie.
Britney Spears musiała przerwać ciążę. Uważa, że przymusił ją były partner
W biografii piosenkarki zostało opisanych znacznie więcej wątków relacji z Justinem Timberlake’em. Para miała spodziewać się dziecka, ale Amerykanin nakłonił Britney do aborcji. „W pewnym momencie zaszłam z Justinem w ciążę. Była to niespodzianka, ale nie odebrałam tego jako tragedii. Bardzo kochałam Justina. Miałam nadzieję, że kiedyś będziemy mieli rodzinę. Jasne, stało się to znacznie wcześniej, niż się spodziewałam, ale co się stało, to się nie odstanie. Justin jednak w ogóle się nie ucieszył. Powiedział, że nie jesteśmy gotowi na dziecko, że jesteśmy zdecydowanie za młodzi. Rozumiałam to. Mniej więcej. Skoro nie chciał zostać ojcem, poczułam, że nie mam wyboru. Nie chciałam go zmuszać. Nasz związek był dla mnie bardzo ważny. Jestem pewna, że wielu ludzi mnie za to znienawidzi, ale zgodziłam się przerwać ciążę”, pisała wokalistka i dodawała, że sama nigdy nie podjęła takiej decyzji. Czuła nacisk partnera.
Zabieg był najgorszym, co spotkało ją w jej 40-letnim życiu. Także przez okoliczności i warunki, w jakich się odbywał. „Podjęliśmy również decyzję – z perspektywy czasu uważam ją za błędną – żeby nie iść na zabieg do szpitala. Nikt nie mógł się dowiedzieć o aborcji, dlatego wszystko postanowiliśmy załatwić w domu. Nie powiedziałam nawet rodzinie”, czytaliśmy.
Justin Timberlake nie odniósł się bezpośrednio do tej konkretnej sytuacji, ale w jednym z oświadczeń przeprosił byłą partnerkę za swoje postawy z przeszłości. Dziś zagra na PGE Narodowy. Jego koncerty wciąż gromadzą tłumy.
