Reklama

To przyjaźń, którą łączy nie tylko wspólna przeszłość, ale też miłość do muzyki. Maryla Rodowicz wróciła wspomnieniami do pierwszego spotkania z Sewerynem Krajewskim. W rozmowie z Plejadą nie kryła wzruszenia i sentymentu do legendarnego artysty.

Reklama

Maryla Rodowicz wspomina początki znajomości z Sewerynem Krajewskim

Seweryn Krajewski to niekwestionowana legenda polskiej muzyki rozrywkowej. Jako lider kultowych Czerwonych Gitar zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiej piosenki. Jego przeboje, takie jak „Anna-Maria”, „Nie zadzieraj nosa” czy „Tak bardzo się starałem”, wciąż nucą kolejne pokolenia.

Nie jest też tajemnicą, że przed laty Maryla Rodowicz była jego przyjaciółką. W rozmowie z serwisem Plejada wspomniała początki znajomości z ulubieńcem publiczności. „Poznałam Seweryna Krajewskiego właśnie tutaj, w Sopocie, bo to były czasy, kiedy jeszcze mi nie przysługiwał hotel i zakwaterowano mnie w mieszkaniu prywatnym. Okazało się, że w tym samym domu mieszka Seweryn Krajewski, tylko w następnej klatce schodowej. W ten sposób poznałam Seweryna i ta znajomość trwa już naprawdę wiele lat", wyznała.

Rodowicz z ogromnym uznaniem mówi o twórczości Krajewskiego, podkreślając jej wyjątkowość i wpływ na swoje życie artystyczne. „Jego muzyka jest bardzo bliska mojemu sercu, bardzo mnie wzrusza. Zaśpiewałam, nagrałam bardzo dużo jego kompozycji i wszystkie są mi bardzo bliskie", dodała.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Był świadkiem na jej ślubie, nagrywał dla niej utwory. Seweryn Krajewski i Maryla Rodowicz byli nierozłączni

scena z: Seweryn Krajewski, Maryla RodowiczPolska 1998 fot. Proñczyk/AKPA
Seweryn Krajewski, Maryla Rodowicz. Polska 1998 Prończyk/PAP

Co łączy Marylę Rodowicz i Seweryna Krajewskiego?

Jakiś czas temu wokalistka w swoim dokumencie przyznała: „Nagrywał mi piosenki, a gdy wracałam do domu i je włączałam, płakałam", słyszeliśmy. „Jak Seweryn brał gitarę, tkwiliśmy w romantycznej atmosferze", kontynuowała. Mało kto wie, że muzyk był również świadkiem na ślubie artystki i Andrzeja Dużyńskiego.

Przed laty artyści wyjechali również do Stanów Zjednoczonych na World Song Festival. Z okazji tego wydarzenia przygotowali angielską wersję piosenki — Niech żyje bal. Ostatecznie konkurs okazał się dla nich wielkim rozczarowaniem, ponieważ organizatorzy do ostatniej chwili nie przygotowali sceny, a wszyscy artyści musieli organizować próby na korytarzu. „Niestety, próby przed koncertem nie przebiegały w dobrej atmosferze. Utwór był przeznaczony do ostrzejszego grania, a miejscowa orkiestra i chór zmiękczały brzmienie. Dodatkowo gitarzysta nie dysponował odpowiednim sprzętem i mógł odpowiednio zagrać planowanego przesteru”.

Na domiar złego Marylę Rodowicz przedstawiono jako wokalistkę z Holandii. „Rodowicz i Krajewski nie mogli też dojść do porozumienia z dyrygentem, który traktował polskich wykonawców z lekceważeniem i pogardą, jako sługusów komunizmu. On sam uciekł na Zachód, a skoro piosenkarka i kompozytor zostali w kraju, to według niego okazali się czerwonymi wrednymi Polakami".

Reklama

CZYTAJ TEŻ: Niespodziewanie zabrała głos i wzruszyła wszystkich. Beata Kozidrak wspomina macierzyństwo

Maryla Rodowicz, VIVA, 15/2018.
Maryla Rodowicz, VIVA, 15/2018. Piotr Porębski
Reklama
Reklama
Reklama