Lista przebojów Trójki jest nadawana już od 34 lat! Od 24 kwietnia 1982 roku odbyło się 1786 notowań tej kultowej listy. Audycja prowadzona od samego początku (z krótką przerwą) przez Marka Niedźwieckiego, a od 2007 także przez Piotra Barona, zmieniała się przez lata, lecz wciąż dla wielu pozostaje punktem obowiązkowym piątkowego wieczoru oraz nie traci swojego prestiżu w środowisku muzycznym.

Reklama

Już od pierwszego notowania, gdy zwyciężyła piosenka "I’ll Find My Way Home", Lista Trójki zdobyła popularność wśród słuchaczy. Była prowadzona w nowatorski sposób i podawała informacje na temat zachodniej muzyki i list przebojów, co przyciągało szczególnie młodych słuchaczy. W latach 80. listy słuchali wszyscy i była ona zjawiskiem społecznym. Po przemianach na runku muzycznym w latach 90. lista zmieniła swój charakter, prezentowała muzykę niekomercyjną, gromadząc jej fanów, którzy nie mogli usłyszeć jej gdzie indziej.

Marek Niedźwiecki to mózg oraz głos Listy Przebojów Programu Trzeciego. Kim jest i jak rozpoczęła się jego kariera radiowca?

Zobacz także

East News

Marek Niedźwiecki - kariera mimochodem

Nie ma w sobie nic z gwiazdy. Jego nazwisko i twarz kojarzą w Polsce miliony, większość trzydziesto- i czterdziestolatków wychowało się na jego liście, a jego zawstydzają oznaki uwielbienia. „Ma dystans do siebie i nie lubi wokół zamieszania” - mówi Iwona Wieraszko, kiedyś Pierzasta w Liście Przebojów Programu Trzeciego. „Ile to razy musiałem schodzić do recepcji i tłumaczyć jego wielbicielkom, że Marka nie ma”, śmieje się Grzegorz Miecugow, dawny trójkowicz. „Albo wyprowadzaliśmy go z radia tylnymi drzwiami, bo na portierni stała wierna i stała słuchaczka, która zapewniała, że kocha i za nic w świecie nie odejdzie”.

Wymyślił sobie jako dzieciak, że będzie radiowcem i będzie prowadził listę przebojów. Często powtarza, że marzenia czasem się spełniają. Jako 14-latek usłyszał Listę Przebojów Studia Rytm prowadzoną przez Piotra Kaczkowskiego i wiedział, że dokładnie to chce robić w życiu. Mieszkał z rodzicami i trójką rodzeństwa w małej miejscowości Szadek koło Zduńskiej Woli. Nie mieli telewizora, a jedynym oknem na świat było radio.

Marek słuchał wszystkiego, nagrywał audycje, notował utwory, wykonawców. Angielskiego nauczył się sam, słuchając nocami Radia Luksemburg. Do znudzenia powtarzał i zapamiętywał anglojęzyczne tytuły piosenek. Potem całą listę spisywał z pamięci do zeszytów. Gdy dostał się do liceum w Zduńskiej Woli, odstawał od reszty. Mówił z „szadkowym” akcentem, był „wieśniacko” ubrany, ale szybko nadrobił zaległości. Pod koniec szkoły zgubił kompleks chłopaka z prowincji. Dostał się na budownictwo na Politechnikę Łódzką, bo starsza siostra podpowiedziała mu, że na polibudzie prężnie działa studenckie Radio Żak. Radio okazało się ważniejsze niż studia. Dyplom z technologii budownictwa obronił na trójkę, radio wciągnęło go na całe życie. Szybko dostał się do Radia Łódź, współpracował z Jedynką, ale cały czas marzył o pracy w Trójce. Aż zdarzył się cud.

Marek Niedźwiecki w Trójce

Był szary, smutny rok 1982. Wiosna, stan wojenny. Szefem Trójki został właśnie Andrzej Turski, który wpadł na pomysł zrobienia prawdziwej listy przebojów. Piotr Kaczkowski przypomniał sobie, że w Łodzi jest facet, który marzy o prowadzeniu listy. Przyjęcie Marka do radia trwało może kilkadziesiąt sekund. Turski biegł po korytarzu, gdy nagle zobaczył Niedźwieckiego. „Chcesz tu pracować?”- rzucił krótko. „Bardzo chcę”, -odpowiedział speszony Marek. „Mam dla ciebie tylko pół etatu, musisz sobie jakoś poradzić, zaczynasz za tydzień” - dodał i pobiegł dalej. „Turski kupił go od razu” - mówi Jarek Kawecki, dawny dziennikarz Trójki.

Lista zassała, po kilku pierwszych notowaniach kartki pocztowe przywożono w wielkich workach, bo nie mieściły się w pokoju Niedźwieckiego. Liczył je sam do ostatniej chwili, asystentki odbierały telefony międzymiastowe. Ktoś ryczał do słuchawki piskliwym głosem, że głosuje na Maanam. I cała klasa też... Marek z realizatorami wymyślał odjechane dżingle, przerywniki i odgłosy. Chrupał jabłka, zajadał się ciastkami, mlaskał, wpadał zasapany do studia, dyszał do mikrofonu. Czytał listy od słuchaczy, opowiadał dowcipy. Momentalnie stał się postacią pożądaną, supermodną. O liście dyskutowało się w liceach na przerwach, listę puszczało się na prywatkach, nagrywało domowe składanki do słuchania. Słynne: „dzień dobry wieczór państwu”, „17 milionów do dwudziestej pierwszej”, „napisała do nas słuchawka z Krakowa”, „czy mam dla państwa dyrdymarkę” wchodziły natychmiast do codziennego języka słuchaczy.

Polecamy: Marka Niedźwiedzkiego kochają gwiazdy!

Niedźwiedzki - nauczyciel muzyki całego pokolenia

Wychował muzycznie miliony Polaków, ale bywa tym zawstydzony. „Jakbym miał świadomość, że jestem nauczycielem muzyki całego pokolenia, to pewnie bym umarł na serce ze strachu. Ja gram tylko to, co mi się podoba i co uważam za dobre” - mówił w jednym z wywiadów. Piotr Baron opowiada, że Marek jest nieprawdopodobnym wrażliwcem. „Łatwo go zranić, dotknąć jednym słowem, gestem. Wchodzę rano do jego pokoju i już po jego »dzień dobry« wiem, w jakim jest humorze. Mimo ogromnej wiedzy, 25 lat spędzonych w Trójce bywa niepewny. Do dziś potrafi go rozwalić hate mail: »Musi Pan tak smęcić od rana?« i bywa, że trudno mu złapać równowagę”. „Nieważne, że dostanę sto pięknych maili i trzy okropne. O tych trzech potrafię rozmyślać jeszcze wiele godzin” - zamyśla się Niedźwiecki. „Marek jest niepowtarzalny”, mówią wszyscy, którzy go znają. „Niedzisiejszy, zawieszony gdzieś w estetyce między współczesnością a Kabaretem Starszych Panów”. Andrzej Turski powiedział, że jego żona nazywała go „Armanim list przebojów”.

Reklama

Zobacz także: Podróże Marka Niedźwieckiego: "Australia to mój nałóg. Chcę tam wrócić".

Reklama
Reklama
Reklama