Nie chcą być celebrytami, a są idolami – młodzi artyści, którzy zawładnęli Polską
Nie występują w telewizji, nie brylują na czerwonym dywanie, unikają wywiadów i medialnego rozgłosu. A jednak – bilety na ich koncerty znikają w mgnieniu oka, a teksty piosenek stają się głosem pokolenia. Kim są młodzi artyści, którzy podbili serca milionów, nie korzystając z tradycyjnych środków autopromocji? Oto zjawisko, które zmienia zasady gry w polskim show-biznesie.

Nie pokazują się na okładkach magazynów, ściankach czy branżowych imprezach. Rzadko udzielają wywiadów, ale ich koncerty wyprzedają się na pniu. Młodzi muzycy od Taco Hemingwaya po Sanah i Dawida Podsiadłę przyciągają miliony ludzi. Co w nich tak ciekawi?
Przypominamy archiwalny tekst Karola Sowy i Agnieszki Dajbor, który ukazał się na łamach magazynu VIVA! wiosną 2023 roku.
Kim są współcześni idole młodego pokolenia? Dlaczego unikają mediów, a przyciągają tłumy?
Od kilku lat na naszej scenie muzycznej coraz większą popularnością cieszą się tacy artyści, jak Taco Hemingway, Quebonafide, Dawid Podsiadło, sanah, Mata czy zespół Kwiat Jabłoni. Nie chcą być celebrytami, nie robią wokół siebie medialnego szumu, niechętnie też mówią o swojej codzienności. Kiedy Dawid Podsiadło powiedział w podcaście Wojewódzki/Kędzierski, że ma dziewczynę, było to niemal wydarzeniem. Mieszkają razem, a ukochana mówi do Dawida: „Dawcia”. Okazało się wówczas, że wybranką muzyka była skrzypaczka Magdalena Laskowska. Być może w latach 90. Dawid Podsiadło pokazałby się z nią na okładce jednego z poczytnych magazynów, dzisiaj, jeśli chcą, mają do tego Instagram. Podobnie było w przypadku Quebonafide, który swoje uczucia do Natalii Szroeder wyśpiewał w piosence „Visa”: „Tyle znowu tracisz dla mnie, jestem Brad Pitt w »Siedem«/ Siedzę i przeglądam story od Natalii Szroeder/ Szukam kogoś, kto moją duszę nakarmi śpiewem/ Ale przestańmy walczyć na tym Messengerze/ Myślę, w co się ubierzesz, gdzie wyjdziesz/ Myślę o tym, żeby być gdzie indziej/ Wsiadam już w ten samolot jak w windę/ Moja głowa paruje jak Tinder”.
Trudno uznać, że artyści są medialni, a jednak Jarosław Szubrycht pisał w „Gazecie Wyborczej”, że „plotki na temat pary stały się niemal tak pożądane, jak doniesienia o Lewandowskich”. To odniesienie pokazuje już skalę popularności. Sanah jest najbardziej słuchaną polską wokalistką. Ludzie w różnym wieku nucą jej melodyjne piosenki i znają frazy o cappuccino i szekspirowskim sznycie, cokolwiek to znaczy. Ale często nie znają nawet jej nazwiska. Nie wiedzą, że Zuzanna Irena Grabowska niedawno wyszła za mąż i jest świetnie wykształconą skrzypaczką po warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Nowe gwiazdy funkcjonują inaczej medialnie – nie potrzebują pośredników między sobą a fanami. Wystarczą im własne strony internetowe, Instagram, Twitter czy TikTok. Muzykę wrzucają na YouTube’a czy platformy typu Spotify. Technologia i show-biznes wzajemnie na siebie oddziałują. W kompozycjach często uwzględnia się 15-sekundowe etiudy na TikToka. Brytyjski dziennik „The Guardian” zauważył, że w dzisiejszym show-biznesie jest moda raczej na solowych wykonawców niż na zespoły. Media społecznościowe są idealnie skrojone pod pokazanie się i wyrażenie indywidualnego przekazu.

Jak nie być, żeby być
Skrajnym przypadkiem „niemedialności” jest Taco Hemingway. Ksywka rapera pochodzi z czasów, kiedy grał w piłkarskiej grze komputerowej „Fifa” (jego druga ksywka to „Fifi”). Tak naprawdę nazywa się Filip Szcześniak i obecnie ma 34 lata. Urodził się w Kairze, mieszkał w Londynie, a pierwsze nagrania robił w piwnicy domu mamy w Brukseli. Jest absolwentem prywatnego gimnazjum w Warszawie i dwujęzycznego liceum. Studiował kulturoznawstwo oraz skończył antropologię na uniwersytecie w Londynie. W przeszłości pracował jako tłumacz i copywriter. Prywatnie jest chłopakiem Igi Lis, ale wiemy niewiele więcej. Czasem para pokazuje swoje zdjęcia na Instagramie.. Fani doszukują się aluzji do Igi w piosenkach „Café Belga” czy „Fiji”.
Mieć wyznawców
W przeszłości Taco Hemingway nie pokazywał się nawet we własnych teledyskach, nie lansował się w mediach, nie przychodził na gale, by odebrać nagrody, na przykład Fryderyki. Znany jest również z tego, że wrzuca utwory do sieci, kiedy chce, często nocą. Każdy może ich słuchać, pobrać za darmo albo odpalić w serwisie streamingowym. Ale kariera Taco Hemingwaya na dobre rozkręciła się w 2015 roku, kiedy wrzucił na YouTube’a piosenkę „6 zer”, w której śpiewał o pokoleniu na umowie zleceniu. Taco Hemingway często też wspomina w swoich tekstach o problemach zwykłych ludzi. Taksówkarz, ekspedientka, kelner to także bohaterowie jego utworów. Porusza tematy polityczne czy społeczne. Nie zamyka się na otaczający świat. Gdy w 2020 roku odbywała się kampania na urząd Prezydenta RP, Taco Hemingway niedługo przed ciszą wyborczą wydał piosenkę „Polskie tango”, w której w mocnych słowach rozliczał się z władzą oraz politykami. I ostro zmieniał słowa „Katechizmu polskiego dziecka”, czyli znanego wierszyka „Kto ty jesteś? Polak mały”. Nie owija w bawełnę. Mówi wprost. I to zachwyca ludzi. To, co chce powiedzieć, przekazuje w swoich tekstach. Na własnych zasadach. Dzisiaj utwory Taco Hemingwaya mają ponad miliard odsłon na platformie Spotify, co w Polsce jest absolutnym rekordem. O Taco mówi się, że ma nie tyle słuchaczy, ile wyznawców. Został już okrzyknięty głosem pokolenia milenialsów, a nawet współczesnym Mickiewiczem. On sam rapuje o sobie: „Jestem głosem pokolenia, które nie ma nic do powiedzenia”. Albo nazywa siebie „pół Norbi, pół Norwid”.
CZYTAJ TEŻ: To cud, że żyje. Mama Blake Lively chciała odebrać sobie życie tuż przed narodzinami aktorki

Przypadek sanah
sanah stała się popularna pięć lat temu. Wydaje się, że pojawiła się nagle i znikąd. Pewnego dnia jej piosenka „Szampan” wrzucona na YouTube’a zachwyciła i zaczęła być grana we wszystkich rozgłośniach radiowych. Sanah miała za sobą długą drogę do kariery, bez powodzenia próbowała swoich sił w „The Voice of Poland” oraz w „Mam talent”. Występowała jako Ayreen. Pomógł jej Dawid Podsiadło, który zaśpiewał jej kawałek na koncercie. Fani zaciekawili się, kim jest artystka, której muzyka podoba się ich idolowi. Sanah ma dziewczęcy czy nawet dziecięcy, pieszczotliwy głos, który jednym się podoba, innym nie, ale od razu jest rozpoznawalny. Pokazuje się w falbankach, sukienkach w kwiatki albo różowych kreacjach, jak z balu maturzystek w Ameryce lat 50. Jej rekwizyty to tiule, kapelusze, rękawiczki. Śpiewa o uczuciach i tęsknocie za tym jedynym, który nada życiu sens i otrze „łezki me”. Ten wizerunek słodkiej kobietki wspartej na ramionach mężczyzny wydaje się bardzo retro. Ale okazał się trafiony w dziesiątkę. Ponadpokoleniowa sanah podbiła serca nie tylko licealistek, ale też dziewczyn z korporacji, zapracowanych, robiących kariery „zaradnych dziewuch”, które czasem też marzą o tym, żeby być po prostu kobietką i żoną. I cenią tradycyjne wartości. Sama Sanah nazywana jest konserwatywką. „Pamiętasz, po imprezie Starbucks był, był/ Zabrałeś mnie na kawę niezły deal, deal/ Gdzieś tam pisałam o tym znowu ty, ty/ Tak patrzysz na mnie, że rumieńce kradniesz/ A ja cię lubię/ Aż za bardzo, przez to myślę już o ślubie/ O ślubie już/ I mam nadzieję, że ty też/ Mnie chcesz”. To słowa piosenki „Ten Stan” – tytuł nawiązuje zapewne do imienia jej męża, czyli muzyka Stanisława Grabowskiego. Słowa powiązane z klipem stylizowanym na wesele z lat 90. wywołują wachlarz emocji. I na długo zostają w głowie. Jarosław Szubrycht pisał o Sanah: „Jest programowo konserwatywna, na poziomie i estetyki, i ekspresji bliższa Irenie Santor niż (…) Korze. Jest muzyczną kontrrewolucją, na którą nikt nie czekał, ale której, jak się okazuje, wszyscy potrzebowali”.
Poezyje? Nie tylko. Co sprawia, że nowe pokolenie artystów jest tak wyjątkowe?
sanah potrafi śpiewać po prostu pięknie – kto chce, niech posłucha pieśni „Święty Graal” inspirowanej słowiańską ludowością. I jest odważna. Kto w dzisiejszych czasach śpiewałby „Poezyje”? Komu przyszedłby do głowy projekt śpiewania Asnyka, Mickiewicza, Słowackiego? A ona to zrobiła. Dzięki Sanah kolejne pokolenie ma swoją wersję „Nic dwa razy się nie zdarza” i może odkryć poezję Wisławy Szymborskiej (wcześniej śpiewały ten wiersz Łucja Prus i Kora). Michał Rusinek opowiadał żartobliwie, że namawiał wydawcę, żeby tomik poezji Szymborskiej opatrzyć banderolą: „Zawiera tekst piosenki Sanah”, bo może wtedy trafi do młodzieży. „Nic dwa razy się nie zdarza” miało w cztery miesiące 37 milionów odsłon na YouTubie i blisko osiem tysięcy komentarzy. „Kiedy nauczyciele zaczną puszczać to w szkołach?” – to przykład jednego z nich.
Nie tylko Sanah nie boi się poważnych treści. Na najnowszej płycie Dawida Podsiadły „Lata dwudzieste” znalazła się piosenka „Mori” mówiąca o śmierci. Z pięknym teledyskiem nagranym w opustoszałej Warszawie i z Jerzym Skolimowskim w roli głównej. Dawno w naszej rozrywce nie było czegoś tak przejmującego.

Nikt jak Que. Moc internetu – jak zbudowali swoje kariery bez mediów?
Quebonafide, czyli Kuba Grabowski, od początku przyciągał charakterystycznym stylem oraz niecodziennym wizerunkiem. Stał się głosem wielu młodych ludzi. Respekt wzbudzał też fakt, że wzbił się na sam szczyt dzięki ciężkiej pracy. Był autentyczny. Ludzie wiedzieli, że ich rozumie, i utożsamiali się z jego tekstami. On sam nigdy nie zapomniał o swoich fanach. Nawiązywał z nimi niezwykłą więź. „Mecze na orczykach przy okazji koncertów, na które zaproszeni byli wszyscy, spontaniczny wybór losowej osoby z fanpage’a na wyjazd do Szwajcarii czy śmieszkowanie z ludźmi w komentarzach. To była nowa jakość w budowaniu relacji ze słuchaczami”, mówił Solar w jednej z rozmów z Red Bullem.
Od 2015 roku Que naznaczał nowy kierunek. Teledyski do „Hype”, „Carnival” i „Trip” zachwyciły odbiorców. Dla artysty nie było granic. Pokazywał się w barwnym, trochę cyrkowym aranżu. Zakładał też kolorowe soczewki. Był czymś zdecydowanie nowym na rynku. To przyciągało wiele osób, bo wcześniej nie było tak dobrze zorganizowanej akcji promocyjnej w polskim rapie. Dlatego mówiono: „Nikt jak Que”.

Jacy jesteśmy. Muzyka jako manifest – o czym śpiewają młodzi artyści?
W piosenkach Taco Hemingwaya, Dawida Podsiadły, Maty czy braci Kacperczyk łatwo się odnaleźć. Usłyszeć swoje tęsknoty, frustracje, lęki. Słynne „Tamagotchi” to jeden z hymnów młodego pokolenia. Utwór legenda mówi o tęsknocie za miłością i życiu w pułapce. Ale miłość wydaje się nieuchwytna. Obecnie wielu młodych ludzi szuka jej w aplikacjach randkowych. Nie interesują się osobami, które ich otaczają, a kontakty międzyludzkie są już słabsze. Chcą być z kimś, ale zatapiają się w oglądaniu seriali. Łatwo odnajdą się w tym tekście. „Małomiasteczkowy” Dawida Podsiadły opowiada o przełamywaniu barier. Szukaniu swojego miejsca na ziemi. „Chciałem przypomnieć ludziom, którzy, podobnie jak ja, przyjechali do większego miasta, że wcale nie muszą zapominać, skąd pochodzą, i tego się wstydzić. Mają wiele wartościowych cech i nie muszą ich zagłuszać tempem i intensywnością życia innego miasta. Nie muszą nikogo udawać i komukolwiek się przypodobać. (…) Bycie sobą jest OK”, mówił Dawid Podsiadło.
Raper Mata w piosence „Młody Paderewski” pisze o świecie, w którym: „Najpierw nienawiścią karmią, potem mówią, żeby kochać/W tym świecie nie ma nic za darmo, wpłacą na pieski, jak nagrasz TikToka”. W utworze „Patoreakcja” rapuje: „Jestem wkurwionym dzieciakiem/ Jestem zniszczonym dzieciakiem”.
Prezydent 2040
Mata, czyli Michał Matczak, to syn znanego prawnika Macieja Matczaka. Nazywa siebie bananem (banany to bogata młodzież). Stał się sławny, gdy jego piosenka „Patointeligencja” w 24 godziny zyskała milion odsłon na YouTubie. Debatowali o niej politycy, dziennikarze, nauczyciele. Dotyczyła poważnego tematu – patologii w polskiej szkole. Mata rapował o dzieciakach, w które bogaci rodzice pompują pieniądze, a one nie wytrzymują presji, świrują, idą na Oxford i wieszają się w toalecie. Trwały dyskusje, czy Mata jest głosem depresyjnego, niewierzącego w nic pokolenia Z, czy tylko głosem bogatych warszawiaków.
Cztery lata temu młody raper zebrał na koncercie na Bemowie 42 tysiące ludzi, którzy razem z nim wykrzykiwali słowa piosenek, więc chyba dobrze trafiał. Mata, który budził niemal histeryczne uwielbienie, miał też rozmach. Ogłosił, że w 2040 roku wystartuje w kampanii prezydenckiej. Fanki we Wrocławiu witały go transparentem: „Sto lat, Panie Prezydencie”. Wylądował tam na spadochronie, z koncertu w Trójmieście odleciał helikopterem. Jak potoczy się jego kariera, czas pokaże, bodaj w marcu ma wydać kolejną płytę.

N/z: Mata Lukasz Kalinowski/East News
Jak z bajki
Młodzi artyści żyją w sieci, z fanami lubią komunikować się kodami kulturowymi. „Co mi, mugole, możecie powiedzieć”, pyta dorosłych Mata w piosence „Młody Paderewski”. Trudno ich generacyjnie opisać, bo są indywidualnościami. O samym Dawidzie Podsiadle, który jest wielkim zjawiskiem na naszej scenie muzycznej, można by napisać osobny tekst. Katarzyna i Jacek Sienkiewicz, dzieci sławnego Kuby Sienkiewicza, znaleźli swoje miejsce w tak zwanym ekopopie i odnoszą sukcesy. Ralph Kaminski to dzisiaj jeden z najbardziej cenionych muzyków. Jego androgeniczny wizerunek dobrze przyjmują 20-latki z generacji Z, dla których płeć bywa nieostra i wynika raczej z identyfikacji niż biologii. Kaminski podoba się, bo jest inny. W Polsce to cały czas akt odwagi. Ralph Kaminski, czyli Rafał Stanisław Kamiński, pochodzi z Jasła, z Podkarpacia, ma 35 lat. Zanim zrobił karierę, pracował jako ekspedient w Empiku i barista w jednej z sieciowych kawiarni. Od dziecka uczył się gry na skrzypcach. Ukończył Akademię Muzyczną w Gdańsku. Ralph maluje paznokcie, pokazuje się w makijażu, do niedawna nosił blond perukę. Teraz występuje w uczesaniu na pazia, co miało nawiązywać do wizerunku Briana Jonesa (pierwszy wokalista Rolling Stonesów). Żartobliwie mówi o sobie, że jest podkarpackim Prince’em, chce być postacią jak z bajki, jak z kreskówki. Woli kreować wizerunek sceniczny niż prywatny. W przebraniu, które on sam traktuje jak zbroję, jest intrygujący. Ośmiela innych do bycia sobą, takim, jakim chce się być. Jak napisał Bartek Chaciński w „Polityce”, Ralph Kaminski należy do czołówki tej części sceny muzycznej, która artystyczną śmiałość i skłonność do poszukiwań łączy z przystępnością formy. Popularność przyniosły mu piosenki z płyty „Młodość”, potem Ralph sięgnął do piosenek Kory i zrobił z tego materiału wspaniały muzyczny spektakl, teraz promuje płytę „Bal u Rafała”.
Nowi młodzi
Ale młodzi artyści mają trochę cech wspólnych. Chętnie zapraszają się nawzajem na scenę. Tworzą doraźnie zespoły i duety. Sanah śpiewała z Soblem i Vito Bambino, czyli Mateuszem Dopieralskim – niemieckim aktorem pochodzenia polskiego i wokalistą kultowego zespołu Bitamina. Ralph Kaminski i Natalia Szroeder nagrali piękną balladę miłosną „Przypływy”. Młodzi muzycy przyciągają do klipów znane postaci. W „Szafirze” Mata śpiewał do Anji Rubik: „Gdzieś, jak Daphne i Fred albo jak Fred i Daphne/ Gdy nie ma ciebie obok, nie wiem, czy w spokoju zasnę/ Pachniesz jak tysiąc pięćset sto dziewięćset ciastek/ A ja zjem je wszystkie i będę chciał dokładkę”. Słowa z ich piosenek wchodzą do potocznego języka. Tu królem jest Dawid Podsiadło i jego „Nie ma fal, nie ma fal, nie ma fal”. Na ogół nie mają problemu z występowaniem w reklamach, co nie zawsze się podoba. Niektórzy zrezygnowali ze śpiewania, jak Quebonafide. Ale pojawiają się nowi młodzi, jak popularni już bracia Kacperczyk czy Bryska. Dwudziestodwuletnia wokalistka mówiła na początku kariery, że nie lubi pokazywać twarzy. Wolała wówczsa, by odbiorcy rozpoznawali ją tylko w muzyce.
Tekst AGNIESZKA DAJBOR. Współpraca KAROL SOWA
CZYTAJ TEŻ: Justin Bieber zdruzgotany, przekazał tragiczną wiadomość. Jego świat z dnia na dzień runął
