Maryla Rodowicz z goryczą wspomina kulisy pracy nad Sylwestrem w Zakopanem. „Byłam bez przerwy przeganiana z miejsca na miejsce"
„Dobrze, że w ogóle mnie dopuścili na scenę", kwituje
Za nami sylwestrowe koncerty, które wywołały wielkie emocje. Mimo że o występach i kreacjach gwiazd nieustannie rozpisują się media, to nie zabrakło kontrowersji. Ogromny rozgłos zyskali artyści, którzy zaśpiewali w TVP2. O Edycie Górniak, Viki Gabor czy Maryli Rodowicz wciąż nie milkną echa. Ostatnia z wymienionych artystek teraz z goryczą opowiedziała o kulisach współpracy z organizatorami.
Maryla Rodowicz — Sylwester z Dwójką
Maryla Rodowicz była jedną z głównych gwiazd sylwestrowego koncertu, który został wyemitowany w Telewizji Polskiej. Wokalistka, która zaśpiewała takie hity jak: Małgośka czy Wielka woda z goryczą wspomina pracę nad koncertem.
Przypomnijmy, że jeszcze przed oczekiwanym show, media informowały, że Maryla Rodowicz nie została wpuszczona na próby, gdyż nie miała przy sobie dowodu osobistego. Teraz piosenkarka potwierdziła te doniesienia, które zelektryzowały jej wielbicieli.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Walczyła o zdrowie, dziś odzyskuje siły u boku ukochanego. Tak Kinga Rusin przywitała 2024 rok
Maryla Rodowicz gorzko o Sylwestrze z Dwójką w Zakopanem
Wokalistka nie kryje żalu do ochroniarzy, którzy nie chcieli jej wpuścić za kulisy sylwestrowego koncertu. „To prawda, że służby porządkowe nie chciały mnie wpuścić na próbę, i to dwukrotnie", pisze na swoich social mediach. „Nie pomogły teksty, że ja na próbę. »Dowód poproszę«. »Ale ja nie mam dowodu«. »No to pani nie wejdzie. Taki mamy prikaz«. Faktycznie w tym roku porządkowi mieli takie dyrektywy, że tylko z dowodem i trzeba było być na liście", kontynuuje.
Okazuje się również, że piosenkarka za kulisami została źle potraktowana. „Poszła fama, że na terenie miały być rozmieszczone kamery i że mysz się nie przeciśnie. Akurat. Mam zwyczaj stania za kulisami w pełnej gotowości, w kostiumie co najmniej pół godziny przed wejściem na scenę. To jest dosyć uciążliwe, bo za kulisami jest mało miejsca, byłam bez przerwy przeganiana z miejsca na miejsce w dość chamski sposób. Nosz, pomyślałam sobie, po finale syknę do tego panoszącego się inspicjenta: »Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz, k***a, to ci p**********ę«, ale zapomniałam i przypomniało mi się dopiero w hotelu", podkreślała.
Artystka zaznaczyła również, że za kulisami przebywały osoby, które nie powinny się tam znaleźć. „Mocno wkurzające były lansujące się za kulisami, w trakcie koncertu, osoby zupełnie niezwiązane z imprezą, tzw. krewni i znajomi królika. Tu się przebierają półgołe tancerki, tu się przygotowują artyści do wejścia na scenę, a tu się pałętają uchachane obce ciała. A miała się nie przecisnąć nawet mysz", pisze artystka.
Swój wpis zakończyła następującymi słowami: „Dobrze, że w ogóle mnie dopuścili na scenę. I że byłam w Zakopanem, bo mam słabość do górali, do ich muzyki, do ich folkloru, do knajp, do oscypków z grilla, do rydzów z patelni i w ogóle, hej!", skwitowała.
CZYTAJ TEŻ: Gdy była dzieckiem, jej rodzice się rozstali. Dziś Julia Wieniawa podkreśla, że ma dwóch ojców