Reklama

Jest jedną z najpopularniejszych polskich piosenkarek. Maryla Rodowicz wylansowała takie hity jak: Ale to już było, Małgośka czy Wielka woda. I choć w życiu zawodowym osiągnęła wiele, to prywatnie musiała zmierzyć się z wieloma problemami. Dzieciństwo artystki nie było idealnie. Gdy miała 3-latka, jej rodzice się rozstali. Zamieszkała wówczas z mamą i babcią, zaś jej ojca aresztowano. Nic więc dziwnego, że to właśnie z rodzicielką stworzyła wyjątkową, piękna i przyjacielską relację.

Reklama

Maryla Rodowicz — trudne dzieciństwo

Jej rodzina pochodzi z Wilna. Dziadkowie prowadzili aptekę „Pod Łabędziem". Ojciec wokalistki — Wiktor Rodowicz był entomologiem i pracował na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie. Co więcej, prężnie działał w polityce i z powodzeniem ubiegał się o fotel prezydenta miasta. Po zakończeniu II wojny światowej rodzice artystki zamieszkali w Zielonej Górze. To właśnie tam na świat przyszła Maryla Rodowicz. Niestety, gdy piosenkarka miała zaledwie 3 lata, jej rodzice postanowili się rozstać.

Niedługo potem ona, mama i jej babcia wyprowadziły się do Włocławka, zaś ojciec w 1948 roku na osiem lat trafił do więzienia z powodów politycznych. Nic więc dziwnego, że całej rodzinie skonfiskowano cały majątek, piękny dom oraz księgarnię, którą wówczas prowadził ojciec artystki. „Mieszkaliśmy skromnie, choć uważam, że niczego mi nie brakowało. Babcia świetnie gotowała. To w zasadzie ona się mną zajmowała, bo mama cały czas była w pracy albo jeździła na kursy dekoratorskie. Zajmowała się dekorowaniem wystaw sklepowych", wspomniała.

CZYTAJ TEŻ: Kim jest Jan Jasiński, najstarszy syn Maryli Rodowicz? Piosenkarka wciąż nie może sobie wybaczyć, że go zostawiła i wyjechała z kraju

Maryla Rodowicz z mamą Janiną Krasucką

Afa Pixx/Zenon Żyburtowicz

Maryla Rodowicz: relacja z mamą, zdjęcia. Kim była Janina Krasucka?

Artystka niejednokrotnie podkreślała, że z mamą miała przyjacielskie relacje. To właśnie Janina Krasucka zaszczepiła w córce zamiłowanie do kultury i sztuki. Przypomnijmy, że rodzicielka ulubienicy widzów była uzdolniona plastycznie i to właśnie ona odpowiadała za pierwsze kostiumy córki. Pracowała jako dekoratorka wystaw sklepowych oraz śpiewała w chórze.

„U nas w pokoju we Włocławku na centralnym miejscu stała maszyna do szycia, bo babcia szyła. Dostawaliśmy paczki od wujka Władka z Chicago. Jak przychodziła paczka, to było święto. Nie wolno jej było rozpakować do powrotu mamy z pracy. A bardzo nas korciło. Celnicy przepakowywali paczki w jutowe worki, zapach tych worków pamiętam do dzisiaj. Wujek przesyłał nam ciuchy, a babcia je przerabiała. To były wyjątkowe materiały, zawsze miałam piękne sukienki, skarpeteczki, kokardy. Wyróżniałam się", mówiła o swojej babci w rozmowie ze Zwierciadłem.

Ulubienica słuchaczy wspomniała również, że jej mama w miejscach publicznych prosiła ją, by zwracała się do niej po imieniu. „Moja mama jak pojechała ze mną na plażę do Sopotu, powiedziała: „Broń Boże, nie mów 'mamo', ja jestem Nina". A miała 35 lat. Jak mnie urodziła, to miała 20, to była super laska".

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Była nieobecną matką, częściej wybierała pracę. Dopiero po latach Maryla Rodowicz przeprosiła swoje dzieci

Maryla Rodowicz, mama. Janina Krasucka

Afa Pixx/Zenon Żyburtowicz

Ostatnie chwile mamy Maryli Rodowicz

Były bardzo blisko, zawsze mogły na siebie liczyć. Gdy Maryla Rodowicz potrzebowała pomocy mamy, nigdy jej nie odmawiała. Tak też było, gdy wokalistka często koncertowała i nie mogła zajmować się dziećmi. „Mam do dzisiaj wyrzuty sumienia, że zostawiłam syna i pojechałam do Stanów na festiwal muzyki country. Synem zajęła się moja mama, wydawało mi się, że sobie da radę, ale jakoś szybko go przeziębiła. Syn, który miał pół roku, miał zapalenie oskrzeli, gorączkę. Co noc mama czuwała nad nim zestresowana…” mówiła.

„Od zawsze opiekowała się mną babcia, a potem mama starała się mnie ujarzmić i spacyfikować moją dziką energię. Na podwórku byłam zawsze hersztem całej bandy. Pamiętam szalone gonitwy po strychach z góry na dół. A po szkole szliśmy nad Wisłę. Wymyślaliśmy sobie na ogół trudne i niebezpieczne zabawy, na przykład żeby wchodzić na tak zwane główki usypane dla wędkarzy, czyli takie cypelki. Sztuką było przeskoczyć z kamienia na kamień przy wartkim nurcie Wisły albo przechadzać się po górnych przęsłach mostu", zaznaczała na łamach VIVY!.

„W każdej sytuacji była zadbana, dobrze ubrana, po fryzjerze. Miała zrobione ręce i nogi, była damą, a przede wszystkim mówiła dobrą polszczyzną. I tę dbałość językową mam po niej. Nie cierpię błędów językowych, od których się teraz roi, i to, niestety, dotyczy również ludzi mediów", dodawała w rozmowie ze Zwierciadłem.

Gdy jesienią 2016 roku Pani Janina złamała nogę, córka otoczyła ją troską i opieką. W tamtym czasie zamieszkała z córką w Konstancinie. Maryla Rodowicz zapewniła wówczas rodzicielce pomoc rehabilitanta oraz pielęgniarki. Artystka zrobiła wszystko, by jej mama czuła się szczęśliwa i szybko wróciła do pełni zdrowia. „Cały czas ma rehabilitację, już nawet próbuje sama wstawać", mówiła w rozmowie z Faktem.

Później Janina Krasucka borykała się z problemami z sercem. W ostatnim chwilach „czytała, grała w brydża, malowała. Dopadły ją wszystkie typowe symptomy starości: plamka żółta, jaskra, zaćma. Miała operacje — nieudane przeszczepy rogówki. To był dla niej dramat, że nie mogła czytać i grać w brydża, malować. Kupowałam jej audiobooki, początkowo jej się podobało, ale z czasem nie mogła się skupić na słuchaniu", czytaliśmy w Zwierciadle. "Ostatnie pół roku była u mnie. Byłam przekonana, że ona jest tak mocna, że jej wschodnie geny są tak silne. Wyjechałam w marcu do Nowego Jorku, na tydzień, z synem. Wróciłam i lekarz powiedział mi, że stan jest poważny. Jaki stan poważny? - Ma 93 lata, no, serce, migotanie przedsionków — coś tam jeszcze wyliczył. Mama nie chciała jeść, traciła chęć do życia. Nie mogłam tego zrozumieć. Pytałam: - Włączyć ci radio? - Dajcie mi spokój", kontynuowała.

Pani Janina odeszła w dniu swoich urodzin - 19 maja 2017 roku w wieku 93 lat. „Mama umarła w maju, właśnie likwiduję jej mieszkanie. Całą ścianę zajmuje w nim regał z książkami. Mama bardzo dużo czytała. Był taki moment, kiedy Polska fascynowała się literaturą francuską, wydawano ją w serii Klub Interesującej Książki. Wszystko to miała, wszystko przeczytała", wspominała Maryla Rodowicz. „Jak idę do swojej sypialni, mijam pokój, gdzie mama leżała. Idę i za każdym razem spoglądam, i nie mogę zrozumieć — był człowiek i go nie ma", podsumowała z żalem.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: To była płomienna miłość, która trwała 30 lat. Mąż Maryli Rodowicz spakował walizki i odszedł, gdy jej nie było w domu

Reklama
Reklama
Reklama