Reklama

Śpiewała przeboje „Tango z różą w zębach”, „Twój portret” czy „Nic dwa razy się nie zdarza”. A utwór nagrany ze Skaldami - „W żółtych płomieniach liści” nuciła cała Polska. Łucja Prus należała do grona legendarnych polskich wokalistek. W pewnym momencie usunęła się w cień i poświęciła macierzyństwu. W latach 90. wróciła do swojej pasji. Jednak wtedy los zadał jej cios. Artystka odeszła w 2002 roku po długiej walce z chorobą. Przed śmiercią miała tylko jedną prośbę.

Reklama

Łucja Prus - zapisała się na kartach historii polskiej muzyki

Dzięki Jerzemu Wasowskiemu zaistniała na polskiej scenie. Kompozytor zauważył ją w studium wokalnym i namówił, by spróbowała swoich sił w Radiowym Konkursie Piosenki. W 1962 roku zajęła II miejsce i otrzymała swoją pierwszą nagrodę. Telewizor Szmaragd podarowała rodzicom, żeby, jak potem żartowała, mogli potem oglądać ją na scenie. Po kilku latach debiutowała na opolskiej scenie z piosenką „Nic dwa razy się nie zdarza”. Muzykę do wiersza Wisławy Szymborskiej skomponował wtedy jej pierwszy mąż, pianista Andrzej Mundkowski. Jednak wspólne życie nie było im pisane.

Łucja Prus zapisała się w historii polskiej muzyki niezwykłymi wykonami. Choćby utworem, który nagrała ze Skaldami pt. „W żółtych płomieniach liści”. Artystka współpracowała z Jonaszem Koftą, Agnieszka Osiecką, Alicją Majewską, Wojciechem Młynarskim czy Jerzym Połomskim.

Czytaj też: Dla Elżbiety Dmoch zostawił pierwszą żonę. Po latach małżeństwa Janusz Kruk odszedł do innej kobiety

PAP/CAF-Ryszard Okoński

Łucja Prus, 04.1978.

Osiągnęła ogromny sukces. Scena była jej żywiołem, publiczność pokochała Łucję Prus. „Chcę wyśpiewać, że życie jest piękne i trzeba korzystać z każdej jego chwili”, mówiła w wywiadach. Sama nigdy nie postrzegała siebie w kategoriach gwiazdy i nie zależało jej na popularności. Poprzez swoją twórczość pragnęła wyrażać emocje. „Gwiazda to ktoś, kto wszystko stawia na jedną kartę. Ja tego nigdy nie robiłam. Nigdy nie chodziło mi o sławę, zawsze o muzykę”, opowiadała [cytat za pomponik.pl].

Dzięki muzyce poznała swojego drugiego męża. Ryszard Kozicz był menadżerem Skaldów. Para wzięła ślub, a wkrótce potem na świecie pojawiła się ich córka Julia. Wtedy Łucja Prus podjęła decyzję o zawieszeniu swojej artystycznej działalności. Całkowicie poświęcała się rodzinie i wychowaniu dziecka. Pasję do muzyki przekazała córce, ucząc ją gry na instrumentach. „Pamiętam mamę śpiewającą w wannie, przy fortepianie, podczas pielenia ukochanych kwiatów w ogrodzie”, opowiadała Julia w jednym z wywiadów.

Agnieszka Osiecka zarzucała Łucji Prus, że zmarnowała talent. „Ja się zajmowałam tyloma różnymi rzeczami, że śpiewanie po prostu nie zdominowało mojego życia”, odpowiadała jej w filmie dokumentalnym. Była połowa lat 90. gdy Łucja Prus wróciła na scenę i do studia nagraniowego. Zrobiła to za namową córki.

Wydawało się, że będzie mogła rozpostrzeć skrzydła i dalej spełniać się w muzyce. Na rynku pojawiały się kolejne płyty, a artystka przygotowywała się do wydania nowego albumu.

Czytaj też: Łucja Prus śpiewała „W żółtych płomieniach liści”. Gdy chciała wrócić na scenę, było już za późno

PAP/Tadeusz Zagozdzinski

Piosenkarka Łucja Prus w swoim mieszkaniu na Zaciszu Warszawa 11.1987.

Łucja Prus przed śmiercią prosiła przyjaciół o jedno

Nie spodziewała się jednego. Okazało się, że u Łucji Prus zdiagnozowano nowotwór piersi. Artystka podjęła walkę z chorobą. Nie zamierzała znów rezygnować z pasji. Koncertowała, spotykała się z fanami – wiedziała, że za nią tęsknili. Dawali jej też ogromną siłę i motywację do walki z chorobą.

W 2002 roku ostatni raz pojawila się na scenie, miała być też gościem programu Szansa na Sukces. Nie zdążyła pojawić się na nagraniach. Artystka odeszła 3 lipca 2002 roku.

Łucja Prus w testamencie poprosiła, by przyjaciele przyszli na jej pogrzeb z uśmiechem na twarzy i zamiast na typowej stypie spotkali się na pikniku na łące. Tak się stało, wypełnili jej wolę. „Nie chciała żałoby, łez i mazgajstwa. Przyjaciele pożegnali ją na słonecznej łące”, mówiła jej córka [cytat za pomponik.pl].

Wokalistka spoczęła na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. Na pogrzebie zagrano utwór Louisa Armstronga – „What a Wonderful World”. Tego sobie życzyła.

Czytaj też: Magdalena Abakanowicz — najsłynniejsza dziś polska rzeźbiarka była wzorową żoną, ale żyła w trójkącie

Źródło: Super Express, Kultura Onet, Pomponik, Plejada

Prończyk/AKPA
Reklama

Łucja Prus, 1998 rok

Reklama
Reklama
Reklama