Lanberry: „Ta płyta to opowieść o mojej radykalnej zmianie i przebudzeniu”’
Tak szczera nie była jeszcze nigdy!
Dojrzała, różnorodna, przebojowa. Taka jest nowa płyta Lanberry „Co gryzie Panią L.?”. Jak powstawała? Czym jest dla artystki, która sygnuje ją swoim pseudonimem? I czy czas pandemii oraz protesty, które objęły niedawno całą Polskę, zmienią nasze postrzeganie rzeczywistości? O tym Małgorzata Uściłowska, czyli Lanberry, opowiedziała w rozmowie z Konradem Szczęsnym dla viva.pl.
Konrad Szczęsny: Ta płyta jest dla Ciebie wyjątkowa, bo…
Lanberry: Wyobraź sobie, że dochodzisz do ściany, której nie jesteś już w stanie przebić. Zdajesz sobie sprawę, że od wielu lat twoje życie to błędne koło tych samych decyzji, wynikających z utrwalonych schematów, według których nie jesteś w stanie już dłużej funkcjonować. Ta płyta to opowieść o mojej radykalnej zmianie i przebudzeniu. O nowym wcieleniu.
To zapiski z drogi do totalnej zmiany w rozumieniu relacji ze sobą i światem. Śpiewam o tym z zupełnie innej perspektywy niż do tej pory. Nie chcę już tworzyć relacji w oparciu o „bez ciebie nie ma mnie”, a raczej o „w końcu jestem wolna” i gotowa na bycie w partnerskiej i zdrowej relacji, która opiera się na transparentności i szacunku do własnych granic. Śpiewam również o tematach, których do tej pory nie poruszałam w swoich tekstach. Są to moje obserwacje na temat showbiznesu, naszego kraju, o życiu tu i teraz oraz o tęsknocie za poczuciem wspólnoty.
Czy dzięki niej Pani L. uzyska odpowiedź na gryzące ją pytania, czy rzecz w tym, aby po prostu je sobie zadać?
Żyjemy w świecie, który każe nam nieustannie zajmować jakieś stanowisko, opowiadać się po którejś stronie, mieć szybką odpowiedź i receptę na wszystko. Tymczasem pierwszy krok to dojście do źródła gryzących nas problemów. Myślę, że przede wszystkim ważne jest, żeby zadawać sobie pytania i jednocześnie nie spinać się na natychmiastowe odnalezienie odpowiedzi. Nie walczmy ze sobą. Nie walczmy ze swoimi znakami zapytania w głowie. Dajmy sobie czas i przestrzeń.
Twój „plan awaryjny”, jeśli pandemia nie skończy się zbyt szybko, to…
Nie mam ani planu awaryjnego, ani planu B. Jestem tu i teraz, a jeśli trzeba – improwizacja jest moim doraźnym rozwiązaniem. Promujemy moją płytę w wyjątkowych, pandemicznych okolicznościach, w których rozmowy face to face i koncerty są niemożliwe. Wykorzystuję jednak możliwości, które mamy: Internet, połączenia online, koncerty streamingowe – dostosowujemy się do sytuacji. To oczywiście szalenie trudny czas dla całej branży muzycznej. Wszyscy walczymy o przetrwanie, ale wierzę, że nam się uda.
Co byś straciła, gdybyś nie wydała tej płyty?
Nie lubię gdybania. Niepotrzebnie tracimy energię na rozkminianie przysłowiowego „co by było, gdyby...”. Po co? Skupmy się na przeżywaniu teraźniejszości na maksa i wykorzystaniu naszego potencjału tu i teraz.
Czy płyta jest końcem i zarazem początkiem czegoś nowego?
Ta płyta to wypadkowa wydarzeń i spotkań z ostatnich dwóch lat. Powstała bardzo naturalnie i organicznie. Nie bawię się w nadmierną analizę, bo w moim przypadku nadmierne analizowanie to autodestrukcyjna pułapka.
To na pewno nowa Lanberry, nowe tematy tekstów, nowe produkcje, wciąż bazujące na moim eklektycznym spojrzeniu na muzykę. To również pożegnanie się z tym, co mi nie służy, co generowało lęk.
Jedna, bliska tobie piosenka z tej płyty to… I dlaczego akurat ta?
Ciężki wybór, bo zawsze powtarzam, że nie chcę faworyzować moich muzycznych dzieci. Natomiast piosenka, która najbardziej ściska mi gardło z emocji podczas wykonu na żywo to zdecydowanie „Usłysz mnie”. To taki mój wewnętrzny dialog ze sobą i z moimi autodestrukcyjnymi skłonnościami, które sprawiają, że masochistycznie wręcz przeciągam toksyczne sytuacje, które pchają mnie na granice wytrzymałości.
Czy wierzysz, że dzięki temu, czego teraz doświadczamy, zaczniemy bardziej siebie słuchać i odnajdziemy sens tam, gdzie wcześniej go nie dostrzegaliśmy?
Wokół nas dokonuje się ogromna zmiana na każdym poziomie. Mam wrażenie, że te wszystkie wydarzenia polityczne i społeczne sprowokowały długo wyczekiwany marsz po zupełnie nowe wartości, takie jak empatia, ciekawość, życzliwość i budowanie wspólnoty zamiast burzenia, dzielenia i wykluczenia. Nawet sposób naszego protestu jest inny niż ten, który znamy z lekcji historii. Kolorowy, przesycony wybuchową energią, która łączy w sobie wk…w, radość, ekstazę i wolność, okraszony różnymi elementami popkultury – zwłaszcza muzyką.